Rozmowa z Wojciechem Żurawskim, dyrektorem elbląskiej delegatury Urzędu Morskiego.
Na jakie prace związane z promem ma w tym roku pieniądze Urząd Morski?
Mamy pieniądze na refulację kanału w Krynicy. Ale co z tego, że wykonamy te prace, skoro w Tolkmicku sprawy projektowe powinny być na takim samym etapie, a nie są. Powinien być zatwierdzony projekt dotyczący spraw odlądowych - rozjazdów, najazdów, a w Tolkmicku nic nie ma - nawet dobrej koncepcji. Zresztą w Tolkmicku mamy przeprowadzonych 60-70 procent najważniejszych robót m.in. wyremontowany falochron. Teraz trzeba uruchomić sprawę w obydwu gminach, one muszą się z nowymi władzami województw - i ze sobą - porozumieć.
Burmistrz Tolkmicka powiedział, że myśli o zbliżających się wyborach i nie sądzi, że do tego czasu da się zrobić coś konkretnego.
Z burmistrzem Krynicy widziałem się pod koniec ubiegłego roku. Do dziś natomiast nie miałem okazji spotkać się z nowym burmistrzem Tolkmicka.
Wygląda na to, że ostatnie lata i działania, które w sprawie promu poczyniono to stracony czas.
Każdy z samorządów ma na pewno swoje racje w działaniach i inwestycjach, które prowadzi. Ważne jest także to, że wszyscy wiedzą o tym, że prom jest potrzebny. Po reformie administracyjnej sprawa się jeszcze bardziej skomplikowała, bo teraz prom miałby pływać między dwoma województwami. I choć np. Olsztynowi może na czymś zależeć, Gdańsk może powiedzieć, że nie ma pieniędzy. Uważam, że dziś - mimo wszystko - powinno się patrzeć na inwestycje pod kątem tego, co uruchomi działania podnoszące poziom całego regionu. Wszystko jest potrzebne: i wodociąg, i oczyszczalnia. Ale żeby ludzie mieli zajęcie, ważniejszy jest nowy układ komunikacyjny. Może się tak zdarzyć, że ludzie nie będą jeździć na Mierzeję, bo dojazd "siódemką" staje się coraz bardziej kłopotliwy.
Co według Pana trzeba robić, by prom w końcu ruszył?
W rządzie, ministerstwach trzeba spróbować jeszcze raz poprowadzić lobbing. Nie znam władzy, która odmówi wsparcia osobom, którym będzie na czymś bardzo zależało i jeszcze dadzą własny wkład.
Burmistrz Krynicy powiedział, że będą modernizować oczyszczalnię ścieków. Można przecież już pisać następną aplikację - o pieniądze na prom...
No, tak. Elbląg ma w tym wprawę, ale inni nie. Inna sprawa, że pieniądze zdobywa się na bardziej błahe inwestycje. Ale u nas, ludziom spoza Elbląga ciężko jest wyłożyć czarno na białym, że prom jest potrzebny. Niewiele osób posiada wyobraźnię, patrzy na sprawy z szerszej perspektywy, bo ta jest konieczna przy takich inwestycjach. Dla mnie ważne jest, że temat promu nie ginie, jest generalnie zaakceptowany przez organizacje, które mają coś do powiedzenia. Teraz jest to kwestia odpowiedniej atmosfery i klimatu. To naprawdę nie są wielkie pieniądze. No, może takie, jak na kilometr autostrady. Potrzebna jest tylko odpowiednia grupa ludzi.
Zobacz także: "Daleko do promu"
Mamy pieniądze na refulację kanału w Krynicy. Ale co z tego, że wykonamy te prace, skoro w Tolkmicku sprawy projektowe powinny być na takim samym etapie, a nie są. Powinien być zatwierdzony projekt dotyczący spraw odlądowych - rozjazdów, najazdów, a w Tolkmicku nic nie ma - nawet dobrej koncepcji. Zresztą w Tolkmicku mamy przeprowadzonych 60-70 procent najważniejszych robót m.in. wyremontowany falochron. Teraz trzeba uruchomić sprawę w obydwu gminach, one muszą się z nowymi władzami województw - i ze sobą - porozumieć.
Burmistrz Tolkmicka powiedział, że myśli o zbliżających się wyborach i nie sądzi, że do tego czasu da się zrobić coś konkretnego.
Z burmistrzem Krynicy widziałem się pod koniec ubiegłego roku. Do dziś natomiast nie miałem okazji spotkać się z nowym burmistrzem Tolkmicka.
Wygląda na to, że ostatnie lata i działania, które w sprawie promu poczyniono to stracony czas.
Każdy z samorządów ma na pewno swoje racje w działaniach i inwestycjach, które prowadzi. Ważne jest także to, że wszyscy wiedzą o tym, że prom jest potrzebny. Po reformie administracyjnej sprawa się jeszcze bardziej skomplikowała, bo teraz prom miałby pływać między dwoma województwami. I choć np. Olsztynowi może na czymś zależeć, Gdańsk może powiedzieć, że nie ma pieniędzy. Uważam, że dziś - mimo wszystko - powinno się patrzeć na inwestycje pod kątem tego, co uruchomi działania podnoszące poziom całego regionu. Wszystko jest potrzebne: i wodociąg, i oczyszczalnia. Ale żeby ludzie mieli zajęcie, ważniejszy jest nowy układ komunikacyjny. Może się tak zdarzyć, że ludzie nie będą jeździć na Mierzeję, bo dojazd "siódemką" staje się coraz bardziej kłopotliwy.
Co według Pana trzeba robić, by prom w końcu ruszył?
W rządzie, ministerstwach trzeba spróbować jeszcze raz poprowadzić lobbing. Nie znam władzy, która odmówi wsparcia osobom, którym będzie na czymś bardzo zależało i jeszcze dadzą własny wkład.
Burmistrz Krynicy powiedział, że będą modernizować oczyszczalnię ścieków. Można przecież już pisać następną aplikację - o pieniądze na prom...
No, tak. Elbląg ma w tym wprawę, ale inni nie. Inna sprawa, że pieniądze zdobywa się na bardziej błahe inwestycje. Ale u nas, ludziom spoza Elbląga ciężko jest wyłożyć czarno na białym, że prom jest potrzebny. Niewiele osób posiada wyobraźnię, patrzy na sprawy z szerszej perspektywy, bo ta jest konieczna przy takich inwestycjach. Dla mnie ważne jest, że temat promu nie ginie, jest generalnie zaakceptowany przez organizacje, które mają coś do powiedzenia. Teraz jest to kwestia odpowiedniej atmosfery i klimatu. To naprawdę nie są wielkie pieniądze. No, może takie, jak na kilometr autostrady. Potrzebna jest tylko odpowiednia grupa ludzi.
Zobacz także: "Daleko do promu"
Rozmawiała Joanna Torsh