- Zamiast czekać na ocieplenie ze Wschodu, pora wreszcie na przekop Mierzei Wiślanej - tak problemy z żeglugą po Zalewie Wiślanym komentuje elbląski ekonomista dr Adam Górnicki.
Już od ponad miesiąca jest wstrzymany ruch polskich statków na rosyjskiej części Zalewu. Polska dyplomacja zapewnia, że robi, co może, by problem został rozwiązany. Zaangażowanie deklarują też władze obwodu kaliningradzkiego. Tymczasem przedsiębiorcy po obu stronach granicy liczą straty.
W związku z przedłużającym się przestojem Żegluga Gdańska wycofała już z Elbląga dwa swoje statki. Każdy dzień oznacza dla firmy stratę 15 tysięcy zł. Jeśli nie nastąpi poprawa, pracę może stracić nawet czterdzieści osób. - Sądzę, że sytuacja jest poważniejsza niż kiedykolwiek i raczej nie widzę szans na pływanie w tym sezonie - wyznaje prezes Żeglugi Jerzy Latała.
Skutki zamknięcia części Zalewu Wiślanego odczuwają również przedsiębiorcy z obwodu kaliningardzkiego. Jurij Rożkow-Jurievskij, przedstawiciel obwodu w Polsce mówi, że władze regionu z niecierpliwością czekają na odpowiedź Moskwy na swoje monity w tej sprawie. - Negatywne skutki zakazu dotknęły m.in. pewną firmę ze Swietłego, stu jej pracowników nie ma teraz pracy - wskazuje Rożkow-Jurievskij. - Problem dotyczy także wielu naszych turystów, którzy co roku odwiedzają Krynicę Morską, Elbląg i Frombork oraz barek przewożących węgiel czy piasek.
Jurij Rożkow-Jurievskij uważa, że problem Zalewu Wiślanego rozwiąże się z chwilą podpisania nowej międzypaństwowej umowy regulującej żeglugę na tym akwenie. Projekt dokumentu Polska przesłała już półtora roku temu, ale na razie nie słychać o terminie jego podpisania. - Moim zdaniem, kiedy otrzymamy odpowiedź z Moskwy, od premiera Rosji, będzie w niej też sygnał do dalszych oficjalnych rozmów między naszymi krajami, żeby podobne sytuacje nie miały więcej miejsca - wierzy Rosjanin.
Tymczasem dr Adam Górnicki, ekonomista ze Szkoły Wyższej im. Bogdana Jańskiego w Elblągu uważa, że wstrzymanie ruchu polskich statków to nie pierwsza - i zapewne nie ostatnia - polityczna prowokacja ze strony Rosji.
- Cała ta zabawa ma miejsce przed sezonem wakacyjnym. Jestem żeglarzem. Wprawdzie nie pływam po tych wodach, ale mogę sobie wyobrazić, jaką gulę ma w tej chwili w gardle żeglarz, który chce tu pływać - zauważa ekonomista. - Jeśli Rosja dalej będzie starała się zachowywać jak mocarstwo, to dalej będzie prowokowała, bo to jest prowokacja.
Zabiegi dyplomatów, polityków, parlamentarzystów i urzędników są w tej sprawie oczywiście istotne, ale coraz głośniej mówi się o innych sposobach rozwiązania problemu. Zdaniem Górnickiego, najwyższa pora na budowę kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną. - Kanał uniezależniłby nasz region, gospodarkę od politycznych wstrząsów - przekonuje. - Ponowne dochodzenie Rosjan do mocarstwowości potrwa kilkadziesiąt lat. Jeśli mamy czas, to czekajmy. Ja bym jednak nie czekał. Uważam, że powinniśmy zacząć podejmować decyzje, ale powinny to być decyzje strategiczne, poparte dobrą naukową dokumentacją i zabezpieczeniami finansowymi.
W związku z przedłużającym się przestojem Żegluga Gdańska wycofała już z Elbląga dwa swoje statki. Każdy dzień oznacza dla firmy stratę 15 tysięcy zł. Jeśli nie nastąpi poprawa, pracę może stracić nawet czterdzieści osób. - Sądzę, że sytuacja jest poważniejsza niż kiedykolwiek i raczej nie widzę szans na pływanie w tym sezonie - wyznaje prezes Żeglugi Jerzy Latała.
Skutki zamknięcia części Zalewu Wiślanego odczuwają również przedsiębiorcy z obwodu kaliningardzkiego. Jurij Rożkow-Jurievskij, przedstawiciel obwodu w Polsce mówi, że władze regionu z niecierpliwością czekają na odpowiedź Moskwy na swoje monity w tej sprawie. - Negatywne skutki zakazu dotknęły m.in. pewną firmę ze Swietłego, stu jej pracowników nie ma teraz pracy - wskazuje Rożkow-Jurievskij. - Problem dotyczy także wielu naszych turystów, którzy co roku odwiedzają Krynicę Morską, Elbląg i Frombork oraz barek przewożących węgiel czy piasek.
Jurij Rożkow-Jurievskij uważa, że problem Zalewu Wiślanego rozwiąże się z chwilą podpisania nowej międzypaństwowej umowy regulującej żeglugę na tym akwenie. Projekt dokumentu Polska przesłała już półtora roku temu, ale na razie nie słychać o terminie jego podpisania. - Moim zdaniem, kiedy otrzymamy odpowiedź z Moskwy, od premiera Rosji, będzie w niej też sygnał do dalszych oficjalnych rozmów między naszymi krajami, żeby podobne sytuacje nie miały więcej miejsca - wierzy Rosjanin.
Tymczasem dr Adam Górnicki, ekonomista ze Szkoły Wyższej im. Bogdana Jańskiego w Elblągu uważa, że wstrzymanie ruchu polskich statków to nie pierwsza - i zapewne nie ostatnia - polityczna prowokacja ze strony Rosji.
- Cała ta zabawa ma miejsce przed sezonem wakacyjnym. Jestem żeglarzem. Wprawdzie nie pływam po tych wodach, ale mogę sobie wyobrazić, jaką gulę ma w tej chwili w gardle żeglarz, który chce tu pływać - zauważa ekonomista. - Jeśli Rosja dalej będzie starała się zachowywać jak mocarstwo, to dalej będzie prowokowała, bo to jest prowokacja.
Zabiegi dyplomatów, polityków, parlamentarzystów i urzędników są w tej sprawie oczywiście istotne, ale coraz głośniej mówi się o innych sposobach rozwiązania problemu. Zdaniem Górnickiego, najwyższa pora na budowę kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną. - Kanał uniezależniłby nasz region, gospodarkę od politycznych wstrząsów - przekonuje. - Ponowne dochodzenie Rosjan do mocarstwowości potrwa kilkadziesiąt lat. Jeśli mamy czas, to czekajmy. Ja bym jednak nie czekał. Uważam, że powinniśmy zacząć podejmować decyzje, ale powinny to być decyzje strategiczne, poparte dobrą naukową dokumentacją i zabezpieczeniami finansowymi.
Joanna Torsh