Rosyjski wektor. Dwugłos w sprawie Kaliningradu – dr Michał Glock

Nikt wam nie da tyle, ile ja mogę wam obiecać… zdaje się mówić poseł Penkalski na przejściu granicznym w Grzechotkach – pisze dr Michał Glock. Oczywiście nikt nie zadał sobie pytania, dlaczego pan poseł się tam wybrał. A jego pobyt związany był z procederem sprzedaży przewożonego paliwa i konsekwencji z tym związanych.
Osoby, które dorabiały i dalej dorabiają w ten sposób, mają rację, że chcą żyć godnie, ale z drugiej strony, jest państwo i jego wiecznie głodny aparat skarbowy. Podliczono więc, ile można przewieźć paliwa na swoje potrzeby i wyszło, że przeciętny passat kombi nie jest w stanie dziennie przejechać 1000 km (bo tyle miej więcej paliwa na raz zabiera). Innymi słowy, jeżeli ktoś codziennie jechał na granicę (co jest dozwolone) i codziennie przewoził 100 litów paliwa, to zwyczajnie musiał je sprzedawać lub wylewać, bo fizycznie nie jest w stanie go w ciągu doby wyjeździć. Zresztą, żaden stary passat by takiego eksperymentu nie wytrzymał. Założono bardziej realnie, że można przejechać te 300 km dziennie i ustalono, że po paliwo można jechać 10 razy w miesiącu. Zrobił się z tego rwetes, ale tylko w skali przejścia granicznego, gdyż sprawa ta nie przedostała się do mediów ogólnokrajowych. A skoro już tak się stało, to trzeba się liczyć, że skarbówka w ten lub inny sposób upomni się o swoje. Nagłośnienie sprawy w mediach byłoby pewną ochroną, ale sprawa jest lokalna, więc urzędnicy skarbowi nie muszę się oglądać na opinię publiczną. Co więcej, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt osób podpisało się pod petycją, którą sprytnie podłożył im pan poseł Penkalski. Podpisy ładnie wyglądają medialnie, a jeszcze ładniej będą wyglądały, gdy tafią na biurka urzędników skarbówki (a trafią). Po co panowie mają szukać i kombinować, skoro delikwenci sami się podkładają? I to dzięki obrońcy „uciśnionych”
Elbląg i Kaliningrad
Myślę, że właśnie stosunek do naszych sąsiadów i ogólnie kontakty i szanse w kontaktach z Rosją powinny być jednym z ważniejszych elementów kampanii wyborczej. Ja wiem, że PiS i pan Szmurło (który, jak wieść gminna niesie, jest protegowanym pana Wilka – co w sumie wszystko tłumaczy) nie są zainteresowani tymi sprawami, bo przecież prezes w Warszawie też jest temu przeciwny. Niemniej jednak polepszenie tych kontaktów jest ważne i może przenieść tylko dobre skutki. Urząd Miasta karmił mieszkańców do tej pory stekiem przyrządzonym z kłamstw i niedomówień (więc niezbyt strawnym posiłkiem). Będąc w Kaliningradzie, sprawdziliśmy, jak się sprawy mają w praktyce.
Szczególnie ożywiona dyskusja dotyczy jak zawsze spraw zupełnie nieważnych, jak na przykład Ronda Kaliningrad. Za czasów prezydenta Słoniny (i wiceprezydenta Wróblewskiego) popełniono coś, co ja nazywam błędem pierworodnym, tj. nowe rondo nazwano właśnie Kaliningrad, a nie Królewiec (czy Królewieckie). I teraz jest z tym problem. Liga Obrony Suwerenności (nie bardzo wiem, kto nam zagraża) twierdzi, że nie powinno być ronda, które upamiętnia miasto partnerskie, które z kolei swoją nazwę wzięło od Kalinina. Moim zadaniem, dzisiaj ruszanie tej nazwy jest problematyczne, bo będzie sygnałem, który za granicą zostanie odebrane jako niechęć. A chyba powinno nam zależeć, aby Rosjan (i ich pieniądze) do nas przyciągać, a nie zrażać. Nazwa Kaliningrad jest nazwą oficjalną, której używanie zaleca nawet MSZ, więc niewielkie ma to znaczenie, czy się to nam podoba, czy nie. Dużym nietaktem na tym tle jest postawa ministra Sikorskiego, który też używa nazwy Królewiec. Ciekawe, jaka byłaby awantura, gdyby jakiś niemiecki polityk albo S. Ławrow zaczął mówić o Danzigu, Elbingu lub Stettinie? Jak znam naszych prawicowców, to krzyk byłby pod niebiosa. Ach ta moralność Kalego.
Nie powinniśmy mieć złudzeń. Elbląg nie będzie już sercem gigantycznego koncernu, jakim były zakłady Schichau’a, czy Zamech. Nasza pauperyzacja będzie postępować dalej aż znajdziemy się na poziomie… Ełku? Jedyną szansą jest rozwój handlu i usług, a bez rosyjskich klientów nie będzie to możliwe, bo elblążanie mają ściśle określoną siłę nabywczą, a żaden koncern nie zainwestuje w miejsce, w którym nie osiągnie zysku.
Elbląg i Kaliningrad
Myślę, że właśnie stosunek do naszych sąsiadów i ogólnie kontakty i szanse w kontaktach z Rosją powinny być jednym z ważniejszych elementów kampanii wyborczej. Ja wiem, że PiS i pan Szmurło (który, jak wieść gminna niesie, jest protegowanym pana Wilka – co w sumie wszystko tłumaczy) nie są zainteresowani tymi sprawami, bo przecież prezes w Warszawie też jest temu przeciwny. Niemniej jednak polepszenie tych kontaktów jest ważne i może przenieść tylko dobre skutki. Urząd Miasta karmił mieszkańców do tej pory stekiem przyrządzonym z kłamstw i niedomówień (więc niezbyt strawnym posiłkiem). Będąc w Kaliningradzie, sprawdziliśmy, jak się sprawy mają w praktyce.
Szczególnie ożywiona dyskusja dotyczy jak zawsze spraw zupełnie nieważnych, jak na przykład Ronda Kaliningrad. Za czasów prezydenta Słoniny (i wiceprezydenta Wróblewskiego) popełniono coś, co ja nazywam błędem pierworodnym, tj. nowe rondo nazwano właśnie Kaliningrad, a nie Królewiec (czy Królewieckie). I teraz jest z tym problem. Liga Obrony Suwerenności (nie bardzo wiem, kto nam zagraża) twierdzi, że nie powinno być ronda, które upamiętnia miasto partnerskie, które z kolei swoją nazwę wzięło od Kalinina. Moim zadaniem, dzisiaj ruszanie tej nazwy jest problematyczne, bo będzie sygnałem, który za granicą zostanie odebrane jako niechęć. A chyba powinno nam zależeć, aby Rosjan (i ich pieniądze) do nas przyciągać, a nie zrażać. Nazwa Kaliningrad jest nazwą oficjalną, której używanie zaleca nawet MSZ, więc niewielkie ma to znaczenie, czy się to nam podoba, czy nie. Dużym nietaktem na tym tle jest postawa ministra Sikorskiego, który też używa nazwy Królewiec. Ciekawe, jaka byłaby awantura, gdyby jakiś niemiecki polityk albo S. Ławrow zaczął mówić o Danzigu, Elbingu lub Stettinie? Jak znam naszych prawicowców, to krzyk byłby pod niebiosa. Ach ta moralność Kalego.
Nie powinniśmy mieć złudzeń. Elbląg nie będzie już sercem gigantycznego koncernu, jakim były zakłady Schichau’a, czy Zamech. Nasza pauperyzacja będzie postępować dalej aż znajdziemy się na poziomie… Ełku? Jedyną szansą jest rozwój handlu i usług, a bez rosyjskich klientów nie będzie to możliwe, bo elblążanie mają ściśle określoną siłę nabywczą, a żaden koncern nie zainwestuje w miejsce, w którym nie osiągnie zysku.
dr Michał Glock