Elbląskie firmy odzieżowe przyjmą do pracy krawców i szwaczki. Przyjmą, jeśli znajdą się chętni do wykonywania tego zawodu. Od sześciu lat ani jeden uczeń nie zapisał się do szkoły zawodowej o profilu krawieckim, 400 zarejestrowanych w elbląskim Urzędzie Pracy szwaczek też nie kwapi się do wykonywania tego zawodu.
W Polcoteksie, jednej z największych firm odzieżowych w Elblągu, pracuje 140 osób. Firma od zaraz jest w stanie przyjąć 30 kolejnych szwaczek, tyle tylko, że chętnych do pracy brakuje.
- Jeśli nie znajdziemy chętnych do pracy szwaczek z Elbląga lub najbliższych okolic, wystąpimy w krótkim czasie do wojewody o zgodę na zatrudnienie obcokrajowców - zapowiada Czesław Ślotała, dyrektor Polcoteksu.
Tymczasem w elbląskim Urzędzie Pracy jest zarejestrowanych ponad 400 bezrobotnych szwaczek. Dlaczego nie chcą pracować? - Wiele z tych osób nigdy nie pracowało w tym zawodzie lub też nie umieją obsługiwać nowoczesnych maszyn. Okazuje się ponadto, że kobiety po prostu nie chcą pracować jako szwaczki.
Szwaczki wolą być bezrobotne niż pracować na akord, za niewielkie pensje. - Pensje są nieduże, a normy narzucone przez pracodawców tak wysokie, że nie są w stanie ich wykonać. I tu jest chyba pies pogrzebany - mówi Mirosław Kozłowski, przewodniczący elbląskiej „Solidarności”.
Do nauki zawodu szwaczki nie garnie się też młodzież. - Jak apelowaliśmy wcześniej do firm odzieżowych, że ten problem już zauważamy, to firmy odpowiadały nam, że nie muszą się martwić, bo kadry na Wschodzie nie brakuje - żali się Maria Dobosz, dyrektor Zespołu Szkół Gospodarczych w Elblągu, gdzie istniały klasy odzieżowe.
Od sześciu lat żaden uczeń nie zapisał się do szkoły zawodowej o profilu krawieckim.
- Jeśli nie znajdziemy chętnych do pracy szwaczek z Elbląga lub najbliższych okolic, wystąpimy w krótkim czasie do wojewody o zgodę na zatrudnienie obcokrajowców - zapowiada Czesław Ślotała, dyrektor Polcoteksu.
Tymczasem w elbląskim Urzędzie Pracy jest zarejestrowanych ponad 400 bezrobotnych szwaczek. Dlaczego nie chcą pracować? - Wiele z tych osób nigdy nie pracowało w tym zawodzie lub też nie umieją obsługiwać nowoczesnych maszyn. Okazuje się ponadto, że kobiety po prostu nie chcą pracować jako szwaczki.
Szwaczki wolą być bezrobotne niż pracować na akord, za niewielkie pensje. - Pensje są nieduże, a normy narzucone przez pracodawców tak wysokie, że nie są w stanie ich wykonać. I tu jest chyba pies pogrzebany - mówi Mirosław Kozłowski, przewodniczący elbląskiej „Solidarności”.
Do nauki zawodu szwaczki nie garnie się też młodzież. - Jak apelowaliśmy wcześniej do firm odzieżowych, że ten problem już zauważamy, to firmy odpowiadały nam, że nie muszą się martwić, bo kadry na Wschodzie nie brakuje - żali się Maria Dobosz, dyrektor Zespołu Szkół Gospodarczych w Elblągu, gdzie istniały klasy odzieżowe.
Od sześciu lat żaden uczeń nie zapisał się do szkoły zawodowej o profilu krawieckim.
JK