Od dawna chciałem na teren Wysoczyzny Elbląskiej zabrać moich przyjaciół – motocyklistów. Byłem tu rok wcześniej z rodziną i zachwyciły mnie piękne krajobrazy i mało znane tereny – pisze Klaudiusz Slezak z Motocyklowego Klubu Podróżników „Strangers Polska.”. Wycieczka doszła do skutku, a spostrzeżenia turystów powinny dać do myślenia lokalnym władzom.
„Na bazę noclegową wybrałem Frombork. Miły i uprzejmy pan zaproponował nam spanie i wyżywienie w bardzo rozsądnej cenie, więc nie było potrzeby się zastanawiać. Pierwszy dzień to zwiedzanie słynnej katedry. To, co przykuwa uwagę, to fakt delikatnego zaniedbania tej pięknej budowli. Odrapane ściany kłócą się z historią tego miejsca. To jednak dopiero początek mojego zdziwienia.
Tolkmicko
Z Fromborka wiedzie do niego wyjątkowo dziurawa droga. Moim pasażerem na motocyklu był starszy pan – musiało go nieźle „wytelepać”. A ja? Zamiast podziwiać widoki, to ciągle wlepiałem wzrok w asfalt.
Samo Tolkmicko to, moim zdaniem, wyjątkowo urokliwe miasteczko – szkoda, że takie wymarłe. Nie mogłem patrzeć na dzieciaki chodzące bez celu, bo nikt nie potrafi im zorganizować czasu. Rozumiem, że w całej tzw. Polsce B padają fabryki i inne miejsca pracy, ale pozostawienie czasowi tak pięknego dworca kolejowego to już skandal.
Nie mogłem uwierzyć, że najpiękniej położona kolej w Polsce, która powinna co roku wozić tysiące pasażerów, jest nieczynna. Sprawdziliśmy – tory zarośnięte, a piękne widoki, które 100 lat temu oglądali podróżni, dzisiaj przesłaniają krzaki. Szok.
Kadyny
Na początek klasztor. Podziw budzi ogrom pracy, jaki braciszkowie włożyli w jego odrestaurowanie. Jeszcze dużo przed nimi, ale widząc ich pracowitość, wierzę, że się uda.
Gorzej z właściwą częścią Kadyn. Pięknie odrestaurowany hotel (który stał się łakomym kąskiem dla zachodniego inwestora) i ... nic więcej. Słynne stajnie stoją puste. O dawnej świetności przypominają dobrze zachowane, pruskie mury.
Kilkaset metrów dalej na zachód stara wytwórnia ceramiki. Do dzisiaj jej wyrobu można znaleźć na serwisach aukcyjnych za kilkaset euro. Znowu ruina – a przecież mógłby to być wyjątkowo ciekawy obiekt turystyczny.
Łęcze, czyli wieś z długą historią
Z Kadyn prowadzi do niej przepiękna droga w liściastym lesie. Do pokonania pnące się w górę serpentyny. Ale uwaga! Coś, czego nie czuć w samochodzie, a co jest dużym problemem na motocyklu. Od zimy droga nie była czyszczona. Na zakrętach leży sporo piasku, który przy naturalnym pochyle motocykla w zakręcie powoduje pośliźnięcie się opony i wywrotkę. Miało być pięknie, a było niebezpiecznie.
W Łęczu jak w klasycznej polskiej wsi. Tzw. autochtoni z piwem (zapewne bardzo przyjaźni) robią wyjątkowo złe wrażenie. Przyjezdny ma ochotę uciekać.
Główna atrakcja to stary wiatrak, który mógłby być świetną knajpą albo miejscem pracy artystów. Szkoda – zamiast przyciągać, przede wszystkim straszy. Są też domy podcieniowe – niestety – mieszkańcy nie znają zbyt wielu anegdot i opowieści, które są w stanie przyciągnąć turystów. [..] Dla mieszkańców to po prostu codzienne życie, co zresztą widać choćby po pewnym domu. Piękny kiedyś dom, dziś trochę śmieszy, a trochę smuci architektonicznym bałaganem i ewidentnym zaniedbaniem.
Kolejny dzień naszej wyprawy
Będąc we Fromborku, trudno nie odwiedzić Braniewa. Szkoda, że mimo iż tamtejszy Urząd Miasta utrzymuje informację turystyczną, to niewiele można się z niej dowiedzieć. Poza przeczytaniem listy zabytków, a właściwie tego, co po nich pozostało, przemiła pani nie potrafiła powiedzieć, dlaczego warto przyjechać do jej miasta.
A nie trzeba wiele – wystarczy sprawdzić przewodniki. Zaczynamy od cmentarza żołnierzy radzieckich w Braniewie (jeśli nie największego, to jednego z większych w kraju). Zadbany – podobnie jak w całej Polsce. Jakiś niesmak wywołują dwie panie, które uprawiają na nim jogging. Szkoda, że tak słabo oznakowany, i szkoda, że wojennej historii trzeba szukać. Dla turystów powinna być na wyciągnięcie ręki.
Nowa Pasłęka – wyjątkowo urokliwe, ale i zapomniane miejsce na mapie Polski. Niewątpliwie jego wartość podnosi właściciel jedynej w tej miejscowości restauracji. Mimo że przyjezdny, to zna historie, które mrożą krew w żyłach. Wszyscy słuchaliśmy z zapartym tchem.
Wracamy do Braniewa. W przewodnikach znalazłem informację o pałacu rodziny Gramsch w Rudłowie (to właściwie część tego miasta). Dojechać trudno. Na końcu drogi rozczarowanie – pałacu strzeże pies, a widok pozostawia wiele do życzenia.
Jedziemy dalej. Pani w informacji turystycznej w Elblągu poleciła nam kurhany w gminie Piórkowo. Droga – niewątpliwie piękna. Szkoda, że na miejscu, poza informacją, że to groby sprzed 2500 lat, nie ma nic więcej. Ani opisu ludu, który tam żył, ani opisu zwyczajów, ani grobów. Wcześniej sprawdzałem także publikacje dostępne w internecie – niewiele znalazłem. Przeciętny turysta i tak byłby znacznie mniej dokładny niż ja.
Następny przystanek – jeden z niewielu zachowanych wiatraków w Lepnie. Teren prywatny. Między słupkami wisi drut. Wchodzę sam na teren, żeby uzgodnić warunki wejścia grupy. Zamiast życzliwego przyjęcia, właściciel wiatraka szczuje mnie psami, wyzywa i każe... sobie pójść. Wiatrak nazywa utrapieniem i gdzieś między słowami rozumiem, że najchętniej by go zburzył. Pewnie tak niedługo się stanie, a wiatrak (tak jak inne w okolicy) zostanie zniszczony przez „nieznanych sprawców”. Szkoda.
Pochylnia Jelenie
Tu wrażenie niesamowite. O mało się nie spóźniliśmy, bo jak powiedział pan zawiadujący pochylnią: „statki mają lepszy dzień i są wcześniej”. Szkoda, że nikt w informacji nie powiedział mi, że taka możliwość istnieje. Pochylnia bez statków nie robi takiego wrażenia. No ale udało się (być może dzięki temu „uprzejmemu panu” z Lepna).
Najniższe miejsce w Polsce
Dobrze oznaczone, dojazd łatwy. Choć mnie ciągle gdzieś w zakamarkach głowy funkcjonuje informacja, że to oficjalne miejsce, wcale nie jest najniższe. No ale może się mylę?
Pieniężno
Sympatyczne muzeum misyjno-etnograficzne robi wrażenie, choć zamiast opowiadać o danych krajach, przewodniczka powinna raczej skupić się na opowieściach o przygodach samych księży werbistów. To coś, czego nie można dowiedzieć się z książek. Na dokładkę jeszcze most z widokiem na dolinę rzeki Wałszy – faktycznie robi wrażenie. Szkoda, że nie jest w żaden sposób oznakowany.
Podsumowując
Teren Wysoczyzny Elbląskiej to wyjątkowo urokliwy zakątek Polski, ale bardzo zaniedbany – przede wszystkim jeśli chodzi o ruch turystyczny. Miejscowości z dostępem do Zalewu mają niewiele do zaoferowania (przynajmniej tak jest na początku maja), zwłaszcza dla rodzin z dziećmi.
To, co dziwi, to mimo że akwen powinien być naturalną „mekką” dla wszystkich windsurferów, kiteborderów czy po prostu młodych żeglarzy, to w ogóle nie było ich widać na wodach. A z drugiej strony trudno się dziwić – skoro nie ma tu dla nich żadnego zaplecza, to po co mają przyjeżdżać.