„Sin City” to doskonała ekranizacja kultowego komiksu Franka Millera o tym samym tytule. Dzieło stworzone przez Roberta Rodrigueza przy w współpracy z Quentinem Tarantino, a ponadto z udziałem takich aktorów jak Willis, Rourke i del Toro nie może być zwyczajnym filmem akcji. I tak też jest w tym przypadku - „Sin City” zaskakuje swoją niebywałą formą oraz unikalnym klimatem. Grzechem byłoby nie obejrzenie tego majstersztyku...
Akcja filmu toczy się w mrocznych plenerach miasta, w którym obowiązują surowe reguły, a za każdym rogiem czai się zło. W miejscu, które nie bez powodu nazywane jest Miastem Grzechu. To tu rządzą piękne i demoniczne kobiety, twardzi faceci okładają się bez przerwy po mordach, krew leje się strumieniami, zbrodnia goni zbrodnię. Sceny są bardzo dynamiczne i brutalne, dosłownie przerysowane z kartek komiksu.
Całość zaczyna się od momentu gdy Marvie (doskonale ucharakteryzowany Mickey Rourke) pragnie pomścić śmierć pięknej Goldie. Kolejnym bohaterem jest heroiczny gliniarz John Hartigan (Bruce Willis), który ostatkiem sił ratuje dziewczynkę z rąk sadysty. Na koniec pojawia się postać prywatnego detektywa Dwighta (Clive Owen), wspomaga on subtelne i zarazem mordercze prostytutki w utrzymaniu ich pozycji. Warto również wspomnieć postać szalonego Kevina (Elijah Wood), w którym piękne panie budzą zwierzęce instynkty.
Wątki tych chłodnych historii splatają się ze sobą tworząc niesamowitą opowieść, która - choć czasami groteskowa – tętni akcją i podtrzymuje nieopisane napięcie. Podstawowym atutem „Sin City” jest sposób jego realizacji, dzięki specyficznej oprawie obrazy po prostu ożywają. Film jest czarno-biały, jedynie wybrane elementy zostały zaakcentowane kolorem, co podwyższa jego atrakcyjność. Przykładowy błękit oczu czy czerwień szminki jednej z aktorek wspaniale kontrastują z szaroburym tłem. Dzięki tym fenomenalnym efektom wizualnym oraz nadzwyczajnej narracji film ogląda się tak jak ogromny, ruchomy komiks.
To naprawdę niezapomniane wrażenie. „Sin City” to inteligentny, lekko pokręcony film tylko dla takowych koneserów.
Całość zaczyna się od momentu gdy Marvie (doskonale ucharakteryzowany Mickey Rourke) pragnie pomścić śmierć pięknej Goldie. Kolejnym bohaterem jest heroiczny gliniarz John Hartigan (Bruce Willis), który ostatkiem sił ratuje dziewczynkę z rąk sadysty. Na koniec pojawia się postać prywatnego detektywa Dwighta (Clive Owen), wspomaga on subtelne i zarazem mordercze prostytutki w utrzymaniu ich pozycji. Warto również wspomnieć postać szalonego Kevina (Elijah Wood), w którym piękne panie budzą zwierzęce instynkty.
Wątki tych chłodnych historii splatają się ze sobą tworząc niesamowitą opowieść, która - choć czasami groteskowa – tętni akcją i podtrzymuje nieopisane napięcie. Podstawowym atutem „Sin City” jest sposób jego realizacji, dzięki specyficznej oprawie obrazy po prostu ożywają. Film jest czarno-biały, jedynie wybrane elementy zostały zaakcentowane kolorem, co podwyższa jego atrakcyjność. Przykładowy błękit oczu czy czerwień szminki jednej z aktorek wspaniale kontrastują z szaroburym tłem. Dzięki tym fenomenalnym efektom wizualnym oraz nadzwyczajnej narracji film ogląda się tak jak ogromny, ruchomy komiks.
To naprawdę niezapomniane wrażenie. „Sin City” to inteligentny, lekko pokręcony film tylko dla takowych koneserów.
OK