Rozmowa z Jackiem Łągwą i Justyną Majkowską z zespołu Ich Troje.
Gracie w Elblągu już po raz drugi. Jak wam się podoba miasto i elbląska publiczność?
Jacek: Elbląg jest trochę pechowy dla zespołu Ich Troje. Pierwszy koncert, który graliśmy w lipcu, przerwała nam okropna burza. Graliśmy w plenerze, był potworny deszcz i wysiadł prąd. Skończyliśmy krzycząc do ludzi ze sceny i wymachując pochodniami. Było naprawdę świetnie. Dzisiaj myśleliśmy, że będzie wszystko OK, ale nam trochę Michał zaniemógł. Zatruł się czymś. Staraliśmy się go za bardzo nie eksploatować. Nie był w stanie wejść niestety na rampę w "A wszystko to". Ja miałem wejść, ale raz to kiedyś zrobiłem i powiedziałem sobie, że to był pierwszy i ostatni raz.
Zawsze mnie zastanawiało, jak dużą macie kolekcję pluszowych misiów?
Jacek: Właściwie sami nie wiemy, gdyż większość misiów trafia do zaprzyjaźnionych domów dziecka, ponieważ trudno by to było wszystko gromadzić w domu, a są bardziej potrzebujące osoby. Czasami, jak są bardziej osobiste maskotki - kiedy jest coś na nich wyszyte, czy napisane - zostają u nas. Korespondencja zostaje u nas zawsze.
W ciągu bardzo krótkiego czasu staliście się jednym z najbardziej znanych zespołów młodzieżowych w Polsce. Czy jest jakaś recepta na sukces?
Justyna: Nie ma takiej recepty. Właśnie o to chodzi, że gdyby była taka recepta, to każdy byłby numerem jeden. Ale każdy ma to swoje pięć minut. Teraz mamy my. To w związku z tym, że Jacek i Michaś są strasznie prawdziwi i piszą taką muzykę i teksty, która dociera do rzeszy ludzi. Chyba na tym polega cały sukces.
Wkrótce wydajecie nową płytę...
Jacek: Mamy taki zamiar. Wahamy się tylko co do terminu. Na razie są dwie propozycje - późna jesień albo wczesna wiosna.
Czym będzie się różniła od poprzednich albumów?
Jacek: Patrząc wstecz na nasze poprzednie płyty, myślę, że nie różnią się one wiele stylistycznie, tylko jakością techniczną. Troszeczkę się więcej nauczyliśmy od tej pierwszej płyty i mogliśmy zrobić lepiej to, co robiliśmy zawsze. Wydaje mi się, że nasza następna płyta będzie podobna do poprzedniej i będzie równie dobra. Jestem jednak pełen obaw, ponieważ w tej chwili patrzą na nas wszyscy.
To prawda, że dajecie tyle koncertów, że musicie na nie latać samolotem?
Jacek: Akurat dzisiaj przyjechaliśmy samochodem z Gdańska, bo to jest bliziutko, ale zdarza się i tak. Na przykład jeden koncert graliśmy w Lublinie, następny w Szczecinie. Tego się nie dało zrobić inaczej niż drogą lotniczą. A było i tak, że w piątek wieczorem graliśmy na festiwalu w Opolu, następnego dnia o godz. 11.00 w Kołobrzegu i jeszcze tego samego dnia w Sopocie.
Kiedy następny koncert w Elblągu?
Jacek: To wszystko zależy od ludzi, którzy będą chcieli przyjść i nas posłuchać. Na pewno nie w tym roku, bo jest już zaplanowany do końca. Mam nadzieję, że w przyszłym, przy okazji wydania nowej płyty i być może latem, w plenerze. Tylko, żeby nie było burzy...
Jacek: Elbląg jest trochę pechowy dla zespołu Ich Troje. Pierwszy koncert, który graliśmy w lipcu, przerwała nam okropna burza. Graliśmy w plenerze, był potworny deszcz i wysiadł prąd. Skończyliśmy krzycząc do ludzi ze sceny i wymachując pochodniami. Było naprawdę świetnie. Dzisiaj myśleliśmy, że będzie wszystko OK, ale nam trochę Michał zaniemógł. Zatruł się czymś. Staraliśmy się go za bardzo nie eksploatować. Nie był w stanie wejść niestety na rampę w "A wszystko to". Ja miałem wejść, ale raz to kiedyś zrobiłem i powiedziałem sobie, że to był pierwszy i ostatni raz.
Zawsze mnie zastanawiało, jak dużą macie kolekcję pluszowych misiów?
Jacek: Właściwie sami nie wiemy, gdyż większość misiów trafia do zaprzyjaźnionych domów dziecka, ponieważ trudno by to było wszystko gromadzić w domu, a są bardziej potrzebujące osoby. Czasami, jak są bardziej osobiste maskotki - kiedy jest coś na nich wyszyte, czy napisane - zostają u nas. Korespondencja zostaje u nas zawsze.
W ciągu bardzo krótkiego czasu staliście się jednym z najbardziej znanych zespołów młodzieżowych w Polsce. Czy jest jakaś recepta na sukces?
Justyna: Nie ma takiej recepty. Właśnie o to chodzi, że gdyby była taka recepta, to każdy byłby numerem jeden. Ale każdy ma to swoje pięć minut. Teraz mamy my. To w związku z tym, że Jacek i Michaś są strasznie prawdziwi i piszą taką muzykę i teksty, która dociera do rzeszy ludzi. Chyba na tym polega cały sukces.
Wkrótce wydajecie nową płytę...
Jacek: Mamy taki zamiar. Wahamy się tylko co do terminu. Na razie są dwie propozycje - późna jesień albo wczesna wiosna.
Czym będzie się różniła od poprzednich albumów?
Jacek: Patrząc wstecz na nasze poprzednie płyty, myślę, że nie różnią się one wiele stylistycznie, tylko jakością techniczną. Troszeczkę się więcej nauczyliśmy od tej pierwszej płyty i mogliśmy zrobić lepiej to, co robiliśmy zawsze. Wydaje mi się, że nasza następna płyta będzie podobna do poprzedniej i będzie równie dobra. Jestem jednak pełen obaw, ponieważ w tej chwili patrzą na nas wszyscy.
To prawda, że dajecie tyle koncertów, że musicie na nie latać samolotem?
Jacek: Akurat dzisiaj przyjechaliśmy samochodem z Gdańska, bo to jest bliziutko, ale zdarza się i tak. Na przykład jeden koncert graliśmy w Lublinie, następny w Szczecinie. Tego się nie dało zrobić inaczej niż drogą lotniczą. A było i tak, że w piątek wieczorem graliśmy na festiwalu w Opolu, następnego dnia o godz. 11.00 w Kołobrzegu i jeszcze tego samego dnia w Sopocie.
Kiedy następny koncert w Elblągu?
Jacek: To wszystko zależy od ludzi, którzy będą chcieli przyjść i nas posłuchać. Na pewno nie w tym roku, bo jest już zaplanowany do końca. Mam nadzieję, że w przyszłym, przy okazji wydania nowej płyty i być może latem, w plenerze. Tylko, żeby nie było burzy...
Z zespołem Ich Troje rozmawiał Piotr Opaczewski