UWAGA!

Marta Gałuszewska: „Takie emocje powinny być zabronione”

 Elbląg, Drużyna Michała Szpaka. Marta Gałuszewska wyróżniała się śpiewem i różowymi włosami
Drużyna Michała Szpaka. Marta Gałuszewska wyróżniała się śpiewem i różowymi włosami (fot. materiały prasowe The Voice of Poland)

Próbowała swoich sił, śpiewając na ulicach ze swoim zespołem. Jej marzeniem był wówczas wyjazd do Stanów. Jednak prawdziwe marzenie ziściło się przed kilkoma dniami, kiedy wygrała program The Voice of Poland. Elblążanka, dziewczyna z różowymi włosami, bo tak została zapamiętana, opowiedziała nam, jakie to uczucie stać się nagle znaną osobą.

Dominika Kiejdo: Stawiałaś pierwsze kroki w Bitwie na głosy, potem wystąpiłaś w Must be the music. W końcu sięgnęłaś po najwyższe laury w programie The Voice of Poland. Emocje już pewnie trochę opadły. Jakie to jest uczucie wygrać program i znaleźć się nagle w świecie znanych z telewizji osób?
      
Marta Gałuszewska: - Przez długi czas nie docierało to do mnie. Obudziłam się następnego dnia, spojrzałam na statuetkę i pomyślałam sobie: „to jest przecież statuetka, która jeszcze wczoraj była w telewizji”. Sporo czasu zajęło mi uświadomienie sobie tego, że to ja wygrałam i przywiozłam ze sobą statuetkę.
      
       - Co działo się przez te ostatnie dni?
      
- Nadal jestem w Warszawie, zostanę tutaj do połowy grudnia. Zaraz po odcinku finałowym odbyło się afterparty, następnego dnia byłam w „Pytaniu na śniadanie”, potem w Esce, gdzie zagrali mojego singla. W końcu obejrzałam odcinek finałowy programu. Przez cały poniedziałek odpisywałam na wiadomości, nadal mam prawie 80 nieodebranych smsów. Jest tego tak dużo, a mi jest strasznie głupio, że jeszcze nie na wszystkie odpowiedziałam, ale po prostu nie wyrabiam się. Jest to dla mnie totalny szok, jest mi tak miło.
      
       - Siła mediów jest duża.
      
- Wiedziałam, że jest duża, ale nie widziałam, że aż tak.
      
       - Co teraz będzie się działo w Twoim życiu?
      
- Wkrótce podpiszę kontrakt na płytę. A wydarzy się to już niedługo. I trzeba będzie zabrać się do roboty.
      
       - Masz już jakiś pomysł na nią? Będą to przeboje z programu czy raczej autorski materiał?
      
- Chciałabym, by była połączeniem numerów, które są już napisane z numerami, które dopiero powstaną. Nie wiadomo jeszcze, co z tego wyjdzie, ale chciałabym, by właśnie coś takiego się wydarzyło. I fajnie, by była to mieszanka polsko-angielska.
      
       - Teraz musisz wykorzystać swoje pięć minut i zaistnieć na rynku.
      
- Bardzo bym chciała jeździć ze swoją autorską muzyką. W końcu nadszedł czas, że mogę mówić do ludzi nie przez cudze, tylko swoje piosenki.
      
       - Miałaś w życiu taki czas, kiedy śpiewałaś z zespołem na ulicy i zbierałaś na podróż do Ameryki. Udało Ci się tam polecieć?
      
- Trochę pomogli mi w tym rodzice, bo wiadomo, że to nie są tanie rzeczy. Zebrałam sobie na kieszonkowe i w zeszłym roku byłam w USA. I teraz dostaję gratulacje od moich przyjaciół, których poznałam w Ameryce. Napływają do mnie gratulacje z Hiszpanii, Litwy, Belgii. Dziwiłam się, skąd oni to wszystko wiedzą.
      
       - Co robiłaś w Ameryce?
      
Pojechałam tam w ramach programu studenckiego i pracowałam jako ratownik w parku wodnym. Bardzo chciałam zobaczyć, jak tam naprawdę jest, bo od wielu lat jestem zafascynowana tym krajem. I nie zawiodłam się. Na pewno chciałabym tam wrócić.
      
       - Rozumiem, że wtedy już w roli piosenkarki?
      
- Gdybym mogła pojechać tam na swój koncert, to byłoby spełnienie marzeń.
      
       - Twoja historia ze śpiewaniem zaczęła się w Szalonych Małolatach. Jak wspominasz ten czas?
      
- To spory epizod w moim życiu. Spędziłam tam 5 czy 6 lat. Na Voice'a co tydzień jeździła ze mną Asia, właśnie z Szalonych Małolat. Szalone nauczyły mnie współpracy, bycia częścią grupy. Jest grupa osób, która się do tej pory się przyjaźni i spotyka. To, jaką mam teraz osobowość, też zawdzięczam Szalonym, bo one otworzyły mnie na ludzi i na świat i jestem im za to bardzo wdzięczna. Ile razem zjeździłyśmy i prześpiewałyśmy, nie da się zliczyć.

  Elbląg, W końcu nadszedł czas, że mogę mówić do ludzi nie przez cudze, tylko swoje piosenki - mówi Marta Gałuszewska
W końcu nadszedł czas, że mogę mówić do ludzi nie przez cudze, tylko swoje piosenki - mówi Marta Gałuszewska (fot. materiały prasowe The Voice of Poland)


      
       - Jak pracowało Ci się z Michałem Szpakiem w programie The Voice of Poland?
      
- Jestem jego wielką fanką, jeśli chodzi o wokal i osobowość. Dużo osób mu zarzucało, że nie ma doświadczenia, że jest za młody, a prawda jest taka, że świetnie wywiązał się ze swojej roli. Przekazał mi wiele rzeczy, jego zaangażowanie było ogromne. Wiedziałam, że trenerzy się angażują, ale Michał poświęcał całego siebie. Spotykał się ze mną także poza rozkładem, żeby wszystko dopracować. Jest złotym człowiekiem, naprawdę go uwielbiam.
      
       - Którego jurora obawiałaś się najbardziej?
      
- Trudno powiedzieć, bo oni wszyscy są profesjonalistami i siedzą na muzycznym rynku już kilka dobrych lat. Zawsze ocena była trochę stresująca, bo oni znają się na rzeczy. Dla mnie byli zawsze bardzo mili. Nie bałam się ich, raczej nie chciałam ich zawieść, bo jak pokaże się piosenkę, którą się zachwycą, to potem dobrze jest nie zejść z tego poziomu.
      
       - Jak oceniasz swoją konkurencję w tym programie?
      
- Nie nazwałabym ich konkurencją. Zawsze śmiałam się do nich, że to trochę bez sensu, że my się tak lubimy, bo przecież jesteśmy rywalami. Zaprzyjaźnialiśmy się, dobrze się dogadywaliśmy. Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy całą dwunastką, spędziliśmy dwie czy trzy godziny w garderobie i tak bardzo się zżyliśmy, że założyliśmy grupę na chacie, wymieniamy się zdjęciami, do tej pory rozmawiamy na grupie, gdzie komentowaliśmy występy, gratulowaliśmy sobie nawzajem. Nie wyobrażałam sobie, by traktować ich jako przeciwników, za bardzo ich polubiłam. Każdy każdemu kibicował, naprawdę! Każdy każdemu dobrze życzył. Uwielbiam ich na maksa.
      
       - Jakie momenty w programie zapadły Ci szczególnie w pamięć?
      
- Na pewno ten moment, gdy jurorzy siedzieli tyłem i ich nie widziałam. Potem bitwa z Dominiką, kiedy byłyśmy strasznie zestresowane faktem, że nie będziemy razem w drużynie. Nokauty były strasznie stresujące, bo to było podsiadanie własnych ludzi na krzesłach. Potem live'y, a to już zupełnie inna jazda. Każdy live był taką dawką emocji, że mój żołądek przy każdym werdykcie wywracał się do góry nogami. Nie wiem, jak on jeszcze funkcjonuje. Tego rodzaju emocje powinny być zabronione.
      
       - Zostałaś zapamiętana jako dziewczyna z różowymi włosami. Planujesz zmienić image?
      
- Na pewno nie na zawsze zostanę różowa. Różowy kolor nie był zrobiony specjalnie na program. Tylko tak po prostu wyszło, że zrobiłam się nagle różowa. Myślę, że trochę to jeszcze potrwa, a potem zobaczymy. Jeszcze dużo jest kolorów do sprawdzenia (śmiech).
      
       - Mam nadzieję, że Twoje marzenia się spełnią i Twój kolejny wyjazd do Ameryki będzie wiązał się właśnie ze śpiewaniem.
      
- Oby. Mam nadzieję, że się uda. Niewiele polskich wokalistów znanych jest za oceanem. Jest chyba tylko Basia Trzetrzelewska. Nie mówię, że do niej dołączę i ja. Gdybym jednak dostała taką szansę, jestem w stanie pokazać, że na wiele mnie stać.
      
      


Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama