UWAGA!

Obrazy "dzieckiem" malowane…

 Elbląg, Obrazy "dzieckiem" malowane…
fot. WS

Fascynuje ją codzienność i dzieciństwo, za którym tęskni. Zbiera momenty, łapie chwile i uwiecznia je na płótnie. Maluje to, co jest jej bliskie. Chroni w ten sposób rzeczy dla niej ważne przed utratą. Dziś (23 stycznia) w galerii ZUM odbył się wernisaż Małgorzaty Rozmarynowskiej. Zobacz więcej zdjęć.

Każdy obraz artystki niesie ze sobą jakąś historię. Jest momentem, chwilą wartą uwiecznienia. Kryje w sobie także tajemnicę i niesamowitą głębię, znaną jedynie samej artystce. Małgorzata Rozmarynowska uwiecznia w swych obrazach momenty z przeszłości, jakby chciała je zatrzymać na wieki i uchronić przed zapomnieniem. Jej obrazy są powrotem do cudownych lat dzieciństwa. I mimo, że lata 60-te kojarzą się ze smutkiem i szarością, dla artystki są cudowne, niewinne i piękne.
       - Byłam niedawno na wystawie mojej koleżanki, która dużo podróżuje po świecie. Jej inspiracją są Indie – mówi Małgorzata Rozmarynowska. - I na wystawie uwieczniła właśnie swoje wspomnienia z podróży po tym kraju. A ja mimo, że podróżowałam po całym świecie, nie namalowałam ani jednego obrazu z moich podróży. Nie odczuwałam bowiem potrzeby malowania tego, co tam zobaczyłam. Dopiero na wystawie koleżanki doszło do mnie, że ja odnajduję się w tej rzeczywistości, która jest tutaj. To jest moje życie, mój świat. Dla mnie inspiracją jest to, co jest mi bliskie, moje otoczenie – dodaje. - Wiele moich obrazków ma nastrój głębokiej komuny, sięga kilkadziesiąt lat wstecz.
       Artystka uwiecznia na płótnie życie codzienne, bo tylko takie jest prawdziwe. Łapie chwile kolekcjonuje je, chcąc je jakby zatrzymać. To chwila właśnie jest elementem wspólnym wszystkich dzieł artystki. Swoimi obrazami Małgorzata Rozmarynowska chce skłonić nas do zatrzymania się, do wyrwania się z ciągłego biegu, do pomyślenia, kontemplacji.
       - Tytuł wystawy „Moment ten krótko trwa, przestało padać, słońce zaświeciło” ma sprowokować widza do zatrzymania się w tym szalonym świecie, ma zmusić go do refleksji, zastanowienia się, wyrwać go z ciągłego biegu – mówi artystka. - Każdy ma taki moment w życiu, kiedy to zatrzymuje się i zastanawia, snuje refleksję.
       Każdy z obrazów ma swoją historię. Jeden z nich przedstawia artystkę, która wraz ze swoją starszą siostrą stoi w kolejce po masło. Inny komunię świętą arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. Inspiracją do namalowania tego obrazu było dla artystki zdjęcie małego arcybiskupa, które zobaczyła w gazecie. Na kolejnym obrazie można zobaczyć kobiety w zakładzie fryzjerskim w hełmofonach. Obrazy artystki to łapanie chwil. Jedno z nich uwiecznia zakonnice wysiadające z autobusu w Studzienicznej koło Augustowa.
       - Tematy w zasadzie znajduję wszędzie, czy to w autobusie, czy po lekturze książki. Pojawia się po prostu taki moment, że nagle coś dostrzegam, wyłapuję i uwieczniam to w postaci obrazu - mówi. - A każdy z nich kryje jakąś głębię, jakąś tajemnicę. Jak spojrzę na dany obraz, to czuję, że on żyje swoim życiem. Nie wiem, czy moje obrazy są ładne czy brzydkie, bo to nie jest dla mnie ważne, mam tylko nadzieję, że pokazują prawdę i wywołują emocje. Bardzo bym chciała, żeby była w nich prawda.
       Na wernisaż zaproszono wybitną poetkę, a zarazem przyjaciółkę artystki, Annę Czekanowicz. Niestety nie udało jej się dotrzeć na wystawę. Tak wyraziła się o twórczości swojej przyjaciółki:
       - Co jest najważniejsze dla bycia artystą? Odpowiedź jest prosta: indywidualność, własny głos, własna droga, nieuleganie modom, przetwarzanie rzeczywistości w jedyny, niepowtarzalny sposób i rozpoznawalność. Kiedy patrzę na prace Małgosi Rozmarynowskiej, odnajduję to wszystko. Myślę, że nie sposób pomylić jej malarstwa z niczym innym. Charakterystyczna kompozycja, w centrum której znajdują się ludzie, ale także czasem przedmioty, osamotnione, jakby przez ludzi opuszczone. Przestrzeń jest wypełniona krajobrazem, barwą, emocjami. Jej postaci, jakby zastygłe w bezruchu, jakby uchwycone przez migawkę aparatu fotograficznego. Możemy je ustawiać obok siebie, snuć opowieść, która jest nostalgiczna, przesycona tęsknotą. Antoni Pawlak pisząc o twórczości Małgorzaty uważa, że odnosi się ona do przeszłości, nawiązuje do tego, co minione i utracone. A ja uważam, że raczej chronione przed utratą. W moim bowiem przekonaniu jej obrazy mają źródło nie w przeszłości, ale we wnętrzu samej artystki. Ona maluje od środka, od wewnątrz. Maluje dziecko, za którym tęskni. Tęskni i boi się je utracić. Maluje dzieckiem i je odnajduje. Koi cierpienie.
      
dk

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama