
Z pozoru skromny, stremowany, młody chłopak z niedzisiejszym instrumentem na kolanach, zaszalał zwodząc i uwodząc elbląską publiczność. Jakub Pawlak dał wspaniały koncert. Śpiewał i grał tak, że chciało się słuchać, patrzeć i znowu słuchać. Kto nie był w czwartek (29 grudnia) w Młodzieżowym Domu Kultury, a lubi poezję śpiewaną i/lub piosenkę aktorską, niech żałuje. I to bardzo.
- „Dąb” Bolesława Leśmiana to utwór, do którego mam duży dość sentyment, bo jest to jeden z pierwszych utworów, jakie udało mi się skomponować, ale też z tego powodu, że mieszkam na wsi a ten wiersz porusza właśnie taką wiejskość i ludowość - mówił Jakub Pawlak.
Kuba Pawlak grał na akordeonie, piszczałce i trąbce. Grał też ciałem. Nie byłabym przecież sobą jeśli nie zwróciłabym na to uwagi. Jego stopy zdawały się tańczyć razem z dłońmi, które - tak na marginesie - miały sporo pracy przy akordeonowych guzikach i klawiszach.
- Gram na akordeonie zupełnie przypadkowo, miał być klarnet, ale gdy szedłem do szkoły muzycznej tego instrumentu nie było akurat na stanie - przyznaje Pawlak. - W liceum poznałem Krystynę Korcz, siostrę Włodzimierza Korcza, która prowadziła w szkole kółko recytatorskie i, która namówiła mnie do tego abym zaczął komponować muzykę do wierszy, które recytowałem. Zacząłem komponować na pianinie, potem próbowałem z gitarą, aż w końcu stanęło na akordeonie. W międzyczasie pojawiła się trąbka, bo gram jeszcze w dwóch orkiestrach dętych.
Podczas koncertu w MDK młody artysta zaprezentował także utwór Leopolda Staffa „Znad ciemnej rzeki”, „Lament nad kakaem” Johna Updike’a w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka oraz „Balladę o arenie cyrkowej” i „Tańcowały dwa Polaki” Józefa Barana.

- Wiersze muszą być o „czymś”, muszą mieć fabułę albo zawierać bardzo dużo emocji, które można zaśpiewać - uzasadnia swoje wybory Pawlak. - Czytam sporo poezji i szukam takiego wiersza, który mnie po prostu poruszy, zainteresuje, będzie miał określoną puentę, która dotyczy jakiejś prawdy życiowej. Tekst musi być mądry, albo i mądry, i komiczny.
Pawlak wykonał również piosenkę „Czerwony kapturek 62” z repertuaru Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego. Utwór, którym wygrał opolski festiwal piosenki poetyckiej „Reminiscencje Kabaretu Starszych Panów”, zaserwował dwukrotnie, na bis.
Kolejny koncert z cyklu „Tomek Steńczyk zaprasza...” odbędzie się w MDK najprawdopodobniej pod koniec stycznia. Nie wiadomo jeszcze, kto będzie jego bohaterem, ale po dzisiejszym występie pewnym jest, że trzeba się na nim stawić. Obowiązkowo.
- W najbliższych planach jest Dominika Barabas, Waldek Pawlikowski, albo Łukasz Jemioła, czyli moi konkurenci z Krakowa, z którymi najczęściej przegrywałem - śmieje się Tomasz Steńczyk.
Czekamy więc na kolejną porcję poezji śpiewanej.