UWAGA!

Prawosławne Podlasie w Bibliotece

 Elbląg, Magdalena Bogdanowicz i Marek Heba
Magdalena Bogdanowicz i Marek Heba (fot. AD)

W Nowy Rok (14 stycznia) według kalendarza gregoriańskiego w galerii Biblioteki Elbląskiej otwarto wystawę fotografii „Ikonostas Podlaski”. Zdjęcia pokazane na wystawie przybliżają tradycje prawosławne uchwycone na Podlasiu oraz, jak zapewniał Marek Heba, prezes GTTF obecny na wernisażu, to, co najbardziej zachwyciło artystów: ludzi i ich niebywałą serdeczność. Zobacz fotoreportaż.

Autorami prac najnowszej wystawy w Spatium Noivum są członkowie Gdańskiego Towarzystwa Twórczości Fotograficznej oraz zaproszeni do przedsięwzięcia wybitni fotograficy polscy. Przybyli na spotkanie goście mieli możliwość porozmawiania z kilkoma autorami zdjęć, którzy odwiedzili Elbląg, a także wysłuchać spontanicznej opowieści o narodzinach elbląskiej parafii prawosławnej przedstawionej przez księdza Marka Antonowicza.
       Region, który kilka lat temu został „odkryty” przez członków GTTF najpierw turystycznie, zainspirował do stworzenia tam prac: – Podlasie urzekło nas nie tylko malowniczym krajobrazem, ale przede wszystkim cudownymi ludźmi. Mamy jednak świadomość, że wszystko się przekształca. To region coraz bardziej zmieniający się ze względu na postępującą cywilizację. Tradycje religijne, które mieliśmy możliwość poznać na Podlasiu, też mogą ulec zapomnieniu czy zmianie. Dlatego chcieliśmy uchwycić to, czego wkrótce może zabraknąć – powiedział podczas wernisażu Marek Heba, prezes GTTF, który razem z Magdaleną Bogdanowicz, również członkinią GTTF, odpowiedzieli nam, jak zainteresowali się Podlasiem i co ich zachwyciło w prawosławnych obrządkach.
      
       Angelika Kosielska: – Jak narodził się pomysł na fotografowanie właśnie Podlasia?
      
Marek Heba: – Koleżanka Magdalena, zapalona turystka „wynalazła” Podlasie. Namówiła nas na wyjazd tam jakieś 4-5 lat temu. I od tamtej pory najpierw turystycznie, potem fotograficznie zaczęliśmy tam jeździć i utrwalać tamto życie, zwiedzać, poznawać teren, zaprzyjaźniać się z mieszkańcami. Taki charakterystyczny moment – kolega zapytał nas któregoś dnia: „a co wy ciągle na to Podlasie jeździcie?”, a jak pojechał w końcu z nami, to teraz pierwszy dopytuje się, kiedy jedziemy znowu.
       Magdalena Bogdanowicz: – Tam są tacy ludzie, że można wejść z jednej strony wsi spragnionym i głodnym, a wyjść sytym i jeszcze dostać coś na drogę. Podlasie wciąga niezwykle.
      
       – Podlasie z naszej perspektywy, stereotypowo kojarzy się z biedą, zacofaniem. Czy wobec tego osoby, którym robili Państwo zdjęcia, nie mieli obaw, że zostaną wystawione na pośmiewisko, że te stereotypy o nich zostaną podtrzymane?
      
Marek Heba: – Rzeczywiście w niektórych przypadkach tak było, tak się zdarzało. Ale na szczęście potrafiliśmy swoim zachowaniem przełamać te obawy, bo nasze zamiary były zupełnie inne. Chyba dostrzeżono w nas pasję i uwielbienie dla tego regionu i że nie zamierzamy go wyszydzać. Podam przykład – przyjeżdżamy, za płotem widzimy kobiety kopiące ziemniaki, na kolanach. Kolega wyskakuje z aparatem, by uwiecznić ten obrazek, a te kobiety w krzyk: „jak my takie nieuczesane i nieumalowane do zdjęcia?”. Czyli, jak to kobiety [śmiech]. Następnego dnia tam wróciliśmy i już nie było żadnego problemu z naszą pracą. Ważne jest, jak się podchodzi do ludzi, jak się z nimi rozmawia. Choć prawdą jest, że jest tam sporo biedy. Młodzi uciekają z Podlasia za pracą, wykształceniem, lepszym życiem.
      
       – Podczas wernisażu mówił Pan, że tym, co najbardziej urzekło autorów prac w Podlasiu, były otwartość i serdeczność mieszkańców. A czym jeszcze zaskoczył Państwa ten region?
      
Marek Heba: – Tolerancją. Widać to na przykład w mieszanych małżeństwach katolików z prawosławnymi. Nie ma między nimi żadnych waśni na tej płaszczyźnie. Jak nam mówili, obchodzą wspólnie swoje święta i uczestniczą w nabożeństwach w obu kaplicach. Zresztą, to można rozszerzyć w ogóle na społeczność. W większości nie ma tam waśni religijnych. Sąsiedzi różnych wyznań żyją w zgodzie obok siebie, bez zatargów i niepotrzebnych konfliktów. Zauważyliśmy jeszcze wielką otwartość księży prawosławnych. Nie spotkaliśmy się z jakimiś objawami niechęci. Wręcz przeciwnie – zapraszają nas, pokazują, objaśniają, opowiadają o regionie, mieszkańcach, religii. To ujmuje. Charakterystyczna rzecz, której u nas już nie ma, a w małych miejscowościach jest, to to, że ludzie mówią sobie „dzień dobry”, nawet jeśli się nie znają. Nieznajomi witają się na ulicy. Żyjąc w dużych miastach, nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni, a Podlasie tego uczy. Teraz, wiedząc już o takim zwyczaju, wspominamy o nim wszystkim, którzy jadą z nami pierwszy raz. Taka postawa otwiera nam drogę do tych ludzi. Ale trzeba przyznać, że ludzie z Podlasia zachowali w sobie piękne cechy, jak otwartość na ludzi, serdeczność. Oni są szalenie ciepło nastawieni do nowych przybyszów.
       Magdalena Bogdanowicz: – Dodam jeszcze, ze oprócz tego, co wymienił mój kolega, jest jeszcze fascynacja architekturą. Zabudową drewnianą, która jest jeszcze zachowana na podlaskich wsiach, oraz piękną architekturą cerkwi murowanych, z cudownymi, niebieskimi kopułami, wyróżniają się wspaniałymi, prawdziwymi ikonostasami, które często są jeszcze porcelanowe. Nie tylko charakter tych wiosek oddaje całe Podlasie, tę „dzikość”, ale również ludzie, którzy tam mieszkają, którzy są niezwykle otwarci na turystów, dzielą się wszystkim, co mają w domach. Bez jakiejkolwiek zapłaty częstują swoimi własnymi przetworami. Prawie w każdym domu jest wędzarnia, prawie każdy dom produkuje na swój użytek jakieś wyroby alkoholowe, np. nalewki. Tym wszystkim mieszkańcy podlaskich wsi chętnie dzielą się z gośćmi.
      
       – Obserwowali Państwo religijne tradycje mieszkańców Podlasia. Który z rytuałów, obrządków prawosławnych był dla państwa najbardziej zaskakujący?
      
Marek Heba: – Zdecydowanie święcenie wody, czyli Epifania – święto chrztu pańskiego. Święto to przypada na 19 stycznia. Wówczas wierni idą nad najbliższy, zamarznięty zbiornik, wyrąbują przerębel w kształcie krzyża i nabierają stamtąd wody, która potem jest święcona i zabierana przez wiernych do domu. A co bardziej odważni potrafią się podczas tego święta nawet kąpać się, np. w jeziorze, z którego pobierana jest woda. Tam, gdzie byliśmy, w Gródku, to święto zaczyna się o godzinie 2 w nocy, a trwa do 6 rano! Po czym właśnie następuje przejście po wodę do święcenia. To zaskakujące, że w dzisiejszych czasach, w pośpiechu i zabieganiu ktoś poświęca ponad cztery czy pięć godziny na uczestnictwo w nabożeństwie. Choć trzeba przyznać, że wszędzie, więc i też na Podlasiu, księża muszą iść na pewne ustępstwa wobec wiernych. Przykładem może być cerkiew poznanego tam księdza, który przyznał, że mimo iż w cerkwiach nie ma ławek, on wygospodarował miejsca siedzące, po to, by od kościoła nie odeszli wierni, najczęściej starsi, którzy nie mają już sił, by całe, długie nabożeństwo wystać.
      
       – Które zdjęcie z wystawy najbardziej zachwyca, które zawiera jej przesłanie albo pomysł na nią?
      
Magdalena Bogdanowicz: – W tej chwili duże znaczenie jest przywiązywane do czarno-białej fotografii. Ona ma swoją historię, duszę. Kolorowe zdjęcia są wszędzie, może dlatego czarno-białe tak przyciągają uwagę widza. Czarno-białe zdjęcia z tej wystawy robione są aparatami analogowymi i są wywoływane własnoręcznie przez artystów. I chyba właśnie te zdjęcia mnie tu najbardziej fascynują.
      
       – Odchodząc od fotografii Podlasia, zapytam o fotografię i jej miejsce w XXI wieku. Prawie każdy ma już aparat fotograficzny, możemy do woli pstrykać zdjęcia, ale czy to jest jeszcze sztuka? Czy ta popularyzacja nie sprawiła, że fotografia traci na prestiżu?
      
Marek Heba: – Niezupełnie. W fotografii nadal się „dzieje” – przechodzimy w wyższe przetwarzanie, czyli nie tylko sama rejestracja obrazu, ale zaczynają wchodzić elementy grafiki komputerowej. To, że wszyscy mają tzw. „małpki”, czyli proste aparaty fotograficzne, sprawiło, że fotografia stała się powszechna, ale to dobrze. To jest przecież dla ludzi. To wielka radość, że np. mając w ręku komórkę, możemy uwiecznić coś interesującego, możemy uwiecznić swoich bliskich i ważne dla nas wydarzenia. A ci, którzy są bardziej zaawansowani, poszli wyżej i „ciągną” w kierunku sztuki – stąd potrzeba wykorzystania programów graficznych.
      
       – A czy ta ingerencja nie wypacza obrazu, który został zarejestrowany „okiem” fotografa?
      
Magdalena Bogdanowicz: – Ingerencja jest na pewno i to olbrzymia, ale uważam, że bez tego fotografia byłaby, można powiedzieć, zbyt tradycyjna. I dlatego wszyscy poszukują innych środków, źródeł, pomysłów na fotografię. Sama praca na warstwach jest bardzo ciekawa, bo człowiek rozwija swój umysł, wyobraźnię. Dlatego myślę, że zdobywanie coraz wyższego stopnia „wtajemniczenia” jest interesujące i pasjonujące. Myślę, że powinno się ją tak zmieniać, ingerować w nią.
       Marek Heba: – To, że fotografia się tak przetwarza, można porównać do tego, jak wystąpiły nowe trendy w malarstwie. W chwili, kiedy pojawił się impresjonizm i inne podobne mu kierunki, też przez starych wyjadaczy był wykrzyczany, że to nie jest sztuka. A jednak znalazł swoich odbiorców i po dziś dzień wzbudza zachwyty. Fotografia musi się przetwarzać. Nie zatrzymamy postępu. Ci, którzy chcą widzieć w tym coś więcej niż tylko zwykłe pstrykanie, uciekają właśnie w to przetwarzanie fotografii i osiąganie większych efektów dzięki obróbce zdjęć w programach graficznych.
      
       – Dlaczego warto zajmować się fotografią?
      
Magdalena Bogdanowicz: – Myślę, że jak już się bierze aparat do ręki, to się wyszukuje piękne miejsca. Patrzy się zupełnie innym okiem na to, co nas otacza: przyrodę, krajobraz, ludzi. Uważam, że ludzie, którzy fotografują, są trochę inteligentniejsi właśnie dlatego, że patrzą na świat innym okiem.
      
      
Angelika Kosielska

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Moze ktos zajalby sie fotografia zamieszczona nad artykulem, zeby oszczedzic temu panu obciach z koszuli powodu napietej do granic wytrzymalosci guzikow. A mozna bylo sfotografowac tylko popiersia.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Fotopstryk(2010-01-20)
Reklama