
Ulotne chwile złapane za pomocą jednego kliknięcia. Życie uchwycone w jednym, wymownym kadrze. Na pozór zwykłe obrazy, a jednak coś w nich krzyczy. Ludzie niby nieruchomi, a jednak jakby w ruchu. Zatrzymani, ale nadal w biegu. W środę (9 czerwca) w Bibliotece Elbląskiej w ramach Letnich Ogrodów „Polityki” odbył się wernisaż wystawy „Przewidzenia – portrety i reportaże” Leszka Zycha, fotoreportera „Polityki”. Więcej zdjęć.
Czym różni się fotografia prasowa od fotografii w ogóle?
Leszek Zych: Fotografia prasowa charakteryzuje się tym, że w jednym zdjęciu trzeba ukazać wiele treści naraz, by oddać pełen obraz jakiegoś zdarzenia.
W jaki sposób powstają Twoje fotoreportaże?
Na co dzień pracuję w „Polityce”. Mój zespół najpierw planuje jakiś temat. Mając taki temat, umawiam się z dziennikarzem, jak będziemy go realizować, jak podejdziemy do niego. Pracujemy dwójkami. Szukamy sobie bohaterów pasujących do danego tematu, jednak nie zawsze tymi bohaterami są politycy. „Polityka” to tygodnik opiniotwórczy, w którym znajdują się nie tylko wywiady z politykami, lecz także z naukowcami, profesorami, z ludźmi sztuki.
Jaką rolę w pracy fotografa odgrywa przypadek, szczęście, a jaką sprzęt, technika?
Ważne jest wszystko po trochu. Ważne jest uchwycenie tego właściwego momentu. Ważne jest, żeby w tym dobrym momencie mieć pod ręką aparat, żeby coś fajnego złapać. Istotna jest też koncepcja. Koncepcja i refleks to dwie istotne rzeczy przy robieniu zdjęcia. Zanim fotograf zrobi zdjęcie, ma w głowie jakiś obraz. On już to widzi. Stąd tytuł mojego wernisażu „Przewidzenia”. Patrząc na to, co mnie otacza, patrzę takimi kadrami, obrazami. Mam pewnego rodzaju przewidzenie. Ważne jest to, żebym złapał to, co rysuje się w mojej głowie jako obraz, koncepcja. Żal mi, gdy coś ciekawego umyka.
Z którego swojego fotoreportażu lub zdjęcia jesteś najbardziej zadowolony?
Jest jedno takie zdjęcie, a mianowicie zdjęcie Leszka Możdżera. Jest to zdjęcie współczesne, wyważone, idealne na okładkę. Lubię również grafikę, zrobiłem już kilkadziesiąt okładek w „Polityce”. Współpracuję z zespołem graficznym i często patrzę na zdjęcie „okładkowo”. Robiąc zdjęcia, często robię je pod plakat, pod okładkę do „Polityki”. Na takim zdjęciu musi być miejsce na tytuł, na winietę. Co do kwestii moich ulubionych zdjęć, to nie mogę odnosić się do swoich poprzednich zdjęć, ponieważ wydaje mi się, że wciąż się rozwijam.
Jak bardzo ingerujesz w zdjęcie?
Nie robię żadnych przeróbek, żadnych montaży, czasami następuje obróbka kolorystyczna, przyciemnianie zdjęcia, rozjaśnianie go.

Opowiedz kilka słów o swojej wystawie. Kim są jej bohaterowie? Co łączy wszystkie Twoje zdjęcia?
Ta wystawa to jedenaście lat spędzonych w „Polityce”. Bohaterami zdjęć są przeważnie osoby znane z życia publicznego oraz reportaże pokazujące czynności dnia codziennego. Nie ma na tej wystawie całych reportaży, jedynie próbki, po dwa zdjęcia ze zrobionych przeze mnie wcześniej fotoreportaży, początek i koniec. Podobnie pracuje Annie Leibovitz, stosując w swoich wernisażach taki zabieg dwuzdjęciowy.
Co lubisz fotografować najbardziej? Jaka dziedzina fotografii najbardziej Cię interesuje?
Lubię portrety. To jest bardzo trudna dziedzina, wciąż się tego uczę, ponieważ jest to bardzo trudne. W Polsce jest mało bardzo dobrych portrecistów.
Czemu większość zdjęć jest czarno-biała?
Bardzo lubię, gdy zdjęcia są czarno-białe. Szczególnie lubię portrety w tym odcieniu.