
Rozmowa z laureatką „Księżycowej Statuetki” tegorocznych Elbląskich Nocy Teatru i Poezji Anną Karamon - przyszłą gwiazdą sceny muzycznej. Głos, uroda, osobowość i muzyka na światowym poziomie!
Razem ze swoją przyjaciółką wystąpiły w pierwszym dniu Elbląskich Nocy Teatru Poezji (29 sierpnia). Pokonały konkurencję i dzięki piosenkom „Nigdy” oraz „Sex na plaży i czereśnie” otrzymały „Księżycową Statuetkę”. Anna Karamon i Aleksandra Nowak to piosenkarki, które mają już na swoim koncie wiele nagród. Wspólnie z innymi muzykami, m.in. Grażyną Łobaszewską i Lorą Szafran, nagrały demo „Ludowe Figle”, które możemy znaleźć na stronie www.myspace.com/ludowefigle. Czy zobaczymy je za kilka lat na okładkach gazet?
Dlaczego twierdzę, że artystki te mają spore szanse na odniesienie dużego sukcesu w polskim show businessie? Będąc na „Nocach”, zauważyłem, że wyróżniały się one spośród innych zaproszonych wokalistów swoim repertuarem i prezentowaniem się na scenie. W Polsce mamy już kilka kopi przystojnych, młodych chłopaków a’la Justin Timeberlake, kilkadziesiąt
przeróbek seksownych i kontrowersyjnych postaci typu Doda. W radiu słyszymy (zbyt często) typowy pop, który tworzy np. zespół Feel. Coraz bardziej modne staje się RNB. Miejsce znajdzie się także dla rocka i hip hopu.
Jakich gatunków jeszcze nie poznaliśmy? Które są jeszcze nieodkryte? Ano właśnie brzmienia folkowe, które reprezentuje materiał „Ludowe Figle”! Wiemy, że furtka dla muzyki ludowej została otwarta po sukcesie Zakopowera. Dlatego jest szansa, że „Figle” dziewczyn podbiją serca polskich melomanów.
Póki co, zaczynamy rozmowę.
ARO: Ola pochodzi ze Świnoujścia, a Ania z Jasła. To duża odległość. Poznałyście się w Warszawie, połączyła Was przyjaźń, tworzycie zgrany duet, ponieważ nawzajem się uzupełniacie. Z jakimi marzeniami przyjechałyście do stolicy? Czy były one związane z muzyką?
Anna Karamon: Zdecydowanie tak! Przyjechałam do Warszawy, będąc jeszcze na studiach w Toruniu, zwabiona pewną propozycją telewizyjną. Po roku w tym mieście zdążyłam się zakochać do szaleństwa w ludziach żyjących tutaj i klimacie tu panującym. Postanowiłam jednak powrócić do Torunia, ukończyć studia i wówczas ponownie zamieszkać w stolicy. Nie do końca mi się udało, gdyż pracę magisterską pisałam już w Warszawie.
W jak sposób dzielicie się nagrodami? Jestem ciekaw, kto zabrał do domu „Księżycową Statuetkę”, którą przyznała Wam elbląska publiczność.
„Księżycową Statuetkę” mam ja. Raczej się dogadujemy w tej kwestii. Mamy specjalne półki na trofea.
Jak często się spotykacie?
100 razy dziennie. Jeśli się nie widujemy, to dzwonimy do siebie - równie często.
Jakie nazwiska mógłbym znaleźć w Waszej domowej kolekcji płyt?
Z polskich wykonawców szczególnie cenię Kabaret Starszych Panów, Grażynę Łobaszewską, Kayah, Polu(!)cjantów, Sofę i Sistars. Zagraniczni: Erykah Badu, Floetry, D`Angelo, Angie Stone, Jill Scott, Raphael Saadiq. Ogólnie muzyka z pogranicza jazzu, soulu i serca.
Jakie są Wasze plany zawodowe? Czy myślicie o nagraniu solowych albumów?
Plany zmieniają się często, ale zależy nam na nagraniu płyty „Ludowe Figle” i wydaniu jej. Ten plan jest już częściowo zrealizowany, mamy dema piosenek. Drugim naszym marzeniem jest nagranie płyty soulowej, akustycznej. Myślę, że do końca jesieni coś razem nagramy.
Pani Aniu, jak wspomina Pani występ na Debiutach w Opolu?
Debiuty to świetny festiwal! Atmosfera była cudna, szkoda tylko, że na muzykę, którą wówczas graliśmy, do tej pory nie ma miejsca na polskim rynku - odbiorców również! Mam na myśli masowego odbiorcę, to muzyka dla koneserów, gdyż nie jest propagowana w polskich mediach. Zapraszam na stronę www.myspace.com/atomoove.
Która nagroda jest dla Pani najcenniejsza. Wiem, że ma Pani na swoim koncie m.in. pierwsze miejsce na Festiwalu Piosenki Francuskiej 2002.
Nagrody dopingują, lecz nie są wymierne do tego, co się robi. Najbardziej się cieszę z tego, że piszę wciąż nowe piosenki, współpracuję ze świetnymi ludźmi i że się rozwijam. Ale Olsztyn był chyba przełomem, choć była to akcja bardzo spontaniczna. To początek nowego etapu. Myślę, że dość ważnego.
Dlaczego twierdzę, że artystki te mają spore szanse na odniesienie dużego sukcesu w polskim show businessie? Będąc na „Nocach”, zauważyłem, że wyróżniały się one spośród innych zaproszonych wokalistów swoim repertuarem i prezentowaniem się na scenie. W Polsce mamy już kilka kopi przystojnych, młodych chłopaków a’la Justin Timeberlake, kilkadziesiąt
przeróbek seksownych i kontrowersyjnych postaci typu Doda. W radiu słyszymy (zbyt często) typowy pop, który tworzy np. zespół Feel. Coraz bardziej modne staje się RNB. Miejsce znajdzie się także dla rocka i hip hopu.
Jakich gatunków jeszcze nie poznaliśmy? Które są jeszcze nieodkryte? Ano właśnie brzmienia folkowe, które reprezentuje materiał „Ludowe Figle”! Wiemy, że furtka dla muzyki ludowej została otwarta po sukcesie Zakopowera. Dlatego jest szansa, że „Figle” dziewczyn podbiją serca polskich melomanów.
Póki co, zaczynamy rozmowę.
ARO: Ola pochodzi ze Świnoujścia, a Ania z Jasła. To duża odległość. Poznałyście się w Warszawie, połączyła Was przyjaźń, tworzycie zgrany duet, ponieważ nawzajem się uzupełniacie. Z jakimi marzeniami przyjechałyście do stolicy? Czy były one związane z muzyką?
Anna Karamon: Zdecydowanie tak! Przyjechałam do Warszawy, będąc jeszcze na studiach w Toruniu, zwabiona pewną propozycją telewizyjną. Po roku w tym mieście zdążyłam się zakochać do szaleństwa w ludziach żyjących tutaj i klimacie tu panującym. Postanowiłam jednak powrócić do Torunia, ukończyć studia i wówczas ponownie zamieszkać w stolicy. Nie do końca mi się udało, gdyż pracę magisterską pisałam już w Warszawie.
W jak sposób dzielicie się nagrodami? Jestem ciekaw, kto zabrał do domu „Księżycową Statuetkę”, którą przyznała Wam elbląska publiczność.
„Księżycową Statuetkę” mam ja. Raczej się dogadujemy w tej kwestii. Mamy specjalne półki na trofea.
Jak często się spotykacie?
100 razy dziennie. Jeśli się nie widujemy, to dzwonimy do siebie - równie często.
Jakie nazwiska mógłbym znaleźć w Waszej domowej kolekcji płyt?
Z polskich wykonawców szczególnie cenię Kabaret Starszych Panów, Grażynę Łobaszewską, Kayah, Polu(!)cjantów, Sofę i Sistars. Zagraniczni: Erykah Badu, Floetry, D`Angelo, Angie Stone, Jill Scott, Raphael Saadiq. Ogólnie muzyka z pogranicza jazzu, soulu i serca.
Jakie są Wasze plany zawodowe? Czy myślicie o nagraniu solowych albumów?
Plany zmieniają się często, ale zależy nam na nagraniu płyty „Ludowe Figle” i wydaniu jej. Ten plan jest już częściowo zrealizowany, mamy dema piosenek. Drugim naszym marzeniem jest nagranie płyty soulowej, akustycznej. Myślę, że do końca jesieni coś razem nagramy.
Pani Aniu, jak wspomina Pani występ na Debiutach w Opolu?
Debiuty to świetny festiwal! Atmosfera była cudna, szkoda tylko, że na muzykę, którą wówczas graliśmy, do tej pory nie ma miejsca na polskim rynku - odbiorców również! Mam na myśli masowego odbiorcę, to muzyka dla koneserów, gdyż nie jest propagowana w polskich mediach. Zapraszam na stronę www.myspace.com/atomoove.
Która nagroda jest dla Pani najcenniejsza. Wiem, że ma Pani na swoim koncie m.in. pierwsze miejsce na Festiwalu Piosenki Francuskiej 2002.
Nagrody dopingują, lecz nie są wymierne do tego, co się robi. Najbardziej się cieszę z tego, że piszę wciąż nowe piosenki, współpracuję ze świetnymi ludźmi i że się rozwijam. Ale Olsztyn był chyba przełomem, choć była to akcja bardzo spontaniczna. To początek nowego etapu. Myślę, że dość ważnego.