
Wielki Finał X Elbląskich Nocy Teatru i Poezji zgromadził liczną widownię, a organizatorzy imprezy mają zapewne nadzieję, że zgromadzi jeszcze większą, gdy we wrześniu zarejestrowany wczoraj koncert będzie emitowany w telewizyjnej Dwójce. Zobacz fotoreportaż.
Wszystkich wchodzących na Podzamcze dziwiła jedna z dekoracji, mianowicie słup z naklejonymi bardzo dużymi podobiznami Andrzeja Poniedzielskiego. Pomnik ów przypominał, nie wiadomo, przypadkiem czy z zamysłem, posąg Światowida. Czym był, co oznaczał, o tym za chwilę.
Organizatorom udało się uniknąć błędów dnia poprzedniego, Dominika Figurska zapowiadała krótko i bez fajerwerków emocjonalnych, za to ładnie. Koncert się rozpoczął wejściem prowadzących - wedle programu oficjalnego: Artura Andrusa i Kuby Sienkiewicza. Tylko, że ten Kuba coś zbyt ładny był i sfeminizowany. Okazało się, że to Kasia Pakosińska z Kabaretu Moralnego Niepokoju.
Dalej jednak było już tak, jak się można było spodziewać. Śmiesznie, choć znów dużo o depresji. Prowadzący, przy pomocy swoich gości, starali się udowodnić, że depresja geograficzna nie musi iść w parze z tą mentalną. A wykonawcy dopisali, zarówno liczbą, jak i formą, co i rusz wywołując salwy śmiechu na widowni.
Wszystko spinały powtarzające się jako refren fragmenty wiersza Andrzeja Poniedzielskiego „Smutek”. Dlaczego znów Poniedzielski? Wielka Kapituła, której przewodniczącym, jak zaklinał się Artur Andrus, był sam Leonard Cohen, uznała, że to podobizna tego człowieka powinna stać się symbolem depresji. Stąd wspomniany wcześniej pomnik i wiersze. Notabene, Andrzej Grabowski czytający ostatni fragment wiersza był chyba najbardziej komiczną częścią tego wieczoru.
Organizatorzy zaserwowali nam sporą dawkę rozrywki, koncert trwał prawie trzy i pół godziny, a na koniec - miły akcent. Wykonawcy zeszli ze sceny, żeby rozdać widzom „recepty na depresję” - przypominające te wystawiane przez lekarzy, tylko że zamiast nazwy leku, był wspomniany już wiersz, a wystawiającym Andrzej Poniedzielski. Realizujący receptę, X Jubileuszowy Festiwal Elbląskie Noce Teatru i Poezji, swoją rolę spełnił skutecznie.
Organizatorom udało się uniknąć błędów dnia poprzedniego, Dominika Figurska zapowiadała krótko i bez fajerwerków emocjonalnych, za to ładnie. Koncert się rozpoczął wejściem prowadzących - wedle programu oficjalnego: Artura Andrusa i Kuby Sienkiewicza. Tylko, że ten Kuba coś zbyt ładny był i sfeminizowany. Okazało się, że to Kasia Pakosińska z Kabaretu Moralnego Niepokoju.
Dalej jednak było już tak, jak się można było spodziewać. Śmiesznie, choć znów dużo o depresji. Prowadzący, przy pomocy swoich gości, starali się udowodnić, że depresja geograficzna nie musi iść w parze z tą mentalną. A wykonawcy dopisali, zarówno liczbą, jak i formą, co i rusz wywołując salwy śmiechu na widowni.
Wszystko spinały powtarzające się jako refren fragmenty wiersza Andrzeja Poniedzielskiego „Smutek”. Dlaczego znów Poniedzielski? Wielka Kapituła, której przewodniczącym, jak zaklinał się Artur Andrus, był sam Leonard Cohen, uznała, że to podobizna tego człowieka powinna stać się symbolem depresji. Stąd wspomniany wcześniej pomnik i wiersze. Notabene, Andrzej Grabowski czytający ostatni fragment wiersza był chyba najbardziej komiczną częścią tego wieczoru.
Organizatorzy zaserwowali nam sporą dawkę rozrywki, koncert trwał prawie trzy i pół godziny, a na koniec - miły akcent. Wykonawcy zeszli ze sceny, żeby rozdać widzom „recepty na depresję” - przypominające te wystawiane przez lekarzy, tylko że zamiast nazwy leku, był wspomniany już wiersz, a wystawiającym Andrzej Poniedzielski. Realizujący receptę, X Jubileuszowy Festiwal Elbląskie Noce Teatru i Poezji, swoją rolę spełnił skutecznie.

Marcin