UWAGA!

„W fotografii czekam na moment, który może się nie powtórzyć”

 Elbląg, Michał Skroboszewski.
Michał Skroboszewski. Fot. Anna Dembińska

Fotografia otworkowa albo solarigrafia to terminy, których znaczenie niekoniecznie jest dla nas jasne jak – nomen omen - słońce. Tymi aspektami sztuki robienia zdjęć zajmuje się nasz redakcyjny fotoreporter Michał Skroboszewski. W dzisiejszej rozmowie pytamy go, jak tworzy te specyficzne zdjęcia, które zaprezentował m. in. w najnowszej edycji Salonu Elbląskiego. Zobacz zdjęcia Michała Skroboszewskiego wykonane tą techniką.

- Fotografia otworkowa brzmi dosyć enigmatycznie, a to jej poświęcasz ostatnio sporo uwagi. Na czym polega ta technika?

- Nie jest to jakiś nowy aspekt fotografii, to w zasadzie jej początek, można więc powiedzieć, że cofnąłem się do korzeni. Fotografią otworkową zająłem się jeszcze wcześniej niż robieniem zdjęć zawodowo, a właśnie w tym miesiącu mija 10 lat mojej pracy zawodowej jako fotoreportera. Ta technika polega na "fotografowaniu bez aparatu", takiego aparatu, jaki znamy współcześnie - i właśnie to mnie zafascynowało. Możemy aparat dla tego rodzaju fotografii wykonać z czego tylko chcemy, choćby z puszki po napoju czy farbie. Wymóg jest jeden: przedmiot, który chcemy wykorzystać, nie powinien przepuszczać światła, w nim samym musimy wykonać niewielki otwór, a do środka trzeba włożyć materiał światłoczuły, np. błonę czy papier fotograficzny.

 

- Jak byś wytłumaczył działanie takiego aparatu laikowi?

- Dla laika to jest magia, ale dla mnie właściwie też (śmieje się). To utrwalanie światła w "najczystszy" możliwy sposób, tak działały pierwsze aparaty. Camera obscura, czyli kamerę otworkową, wynalazł Leonardo da Vinci, pierwsze zdjęcia powstawały w podobny sposób, choć nie wykorzystywano wtedy papieru światłoczułego, a raczej płytki pokryte światłoczułą emulsją. Jak to działa w praktyce? Gdy mamy już przygotowany aparat jaki opisywałem wyżej, ustawiamy go w miejscu, które nas interesuje. Im mniejszy jest otwór w aparacie, tym ostrzejszy uzyskamy obraz. W słoneczny dzień wystarczy 6 minut, by uzyskać obraz. Negatyw trzeba wtedy wywołać w ciemni mokrej.

 

- Na swoje zdjęcia wykonane taką techniką czekałeś jednak znacznie dłużej niż 6 minut.

- Tutaj wchodzimy w solarigrafię, to jakby kolejny krok fotografii otworkowej. Budowa aparatu i zasady są te same, ale jeśli zostawimy aparat w danym miejscu na dłużej, na dzień, tydzień, miesiąc, kwartał czy rok – to już zależy od naszej chęci – z obrazem dzieją się bardzo ciekawe rzeczy. Możemy dzięki temu sfotografować pozorny ruch słońca na niebie. Najłatwiej to porównać do robienia fotografii współczesnym aparatem cyfrowym na długim czasie naświetlania, kiedy np. przyjeżdża samochód i na zdjęciu zostawia piękny ślad swoich świateł. Słońce robi taki sam efekt, tylko trwa to w solarigrafii o wiele, wiele dłużej, a im dłużej odczekamy, tym więcej mamy naświetlonych dni i zarejestrowanych kursów słońca na nieboskłonie. Prace wystawione na Salonie Elbląskim naświetlały się od 2 do 9 tygodni. Tak naprawdę dopiero zaczynam przygodę z solarigrafią, trochę zwlekałem z zabraniem się za to. Również z obawy przed zostawieniem aparatu na tak długi czas, bo jest ryzyko, że ktoś może go zabrać. Miałem niestety takie sytuacje, jeden aparat zniknął, inny został zdjęty i zgnieciony...

 

- Jednak chyba warto zaryzykować, a potem cieszyć się efektem?

- Ciekawą rzeczą w solarigrafii jest to, że wykorzystujemy papier światłoczuły przeznaczony do fotografii czarno-białej, analogowej, taki, na którym robi się czarno-białe odbitki w ciemni. Po wyciągnięciu naświetlonego papieru z negatywem utrwalonego obrazu, negatyw jest od razu gotowy i nie trzeba go wywoływać. Na czarno-białym papierze powstaje obraz kolorowy, wystarczy odwrócić obraz z negatywu na pozytyw. To jest bardzo ciekawe, dla mnie wręcz magiczne, sam nie umiałbym opisać całego procesu, który za tym stoi. To coś, co mnie fascynuje, bo efekt za każdym razem budzi moją wielką ciekawość.

 

- Powiedziałeś wiele o technikaliach, ale jak to wygląda jeśli chodzi o inspiracje? Co przyciąga Twoje fotograficzne oko, jak wybierasz obiekty, które chcesz sfotografować tą techniką?

- Solarigrafia dość mocno nas ogranicza, bo aparat musi być skierowany na południe, tam, gdzie słońce jest w ciągu dnia najwyżej. Musimy mieć miejsce odpowiednie do jego umieszczenia: słup drzewo, cokolwiek stabilnego. Jednocześnie lepiej, żeby nie rzucał się w oczy, bo jak wspomniałem, możemy aparat stracić. Łatwo fotografować budynki, bo przecież te się nie poruszają. Z drugiej strony mam aparaty ustawione na budowy nowych obiektów. Ustawiłem je przed rozpoczęciem prac budowlanych i ściągnę je po ich zakończeniu. Mam nadzieję na bardzo ciekawy efekt. Na Salon Elbląski zrobiłem zdjęcia z wieży katedralnej, na dziedzińcu Galerii EL, jest też fotografia formy przestrzennej przy ul. Hetmańskiej i to są jedne z pierwszych wykonanych fotografii tego rodzaju, z których byłem jednocześnie zadowolony. Na wszystkie moje próby dotyczące solarigrafii udaje się chyba co druga.

 

- Zostawmy na chwilę solarigrafię. Czego szukasz w fotografii w ogóle?

- W fotografii czekam na moment, który może się nie powtórzyć. Bardzo lubię, nazwijmy to, „graficzne” fotografie. To może być choćby popękana płyta chodnikowa, która wyda mi się ciekawa, na którą pada odpowiedni cień czy promień światła. Przyciągają mnie proste, geometryczne rzeczy, na które nikt by nie zwrócił uwagi. Niech to będzie lampa i kilka drzew ustawionych przy niej symetrycznie. Dla kogoś to pusty kadr, bezsensowne zdjęcie, a jednak moją uwagę zwraca. Lubię proste rzeczy. Prywatnie cieszy mnie też korzystanie z długiego czasu naświetlania i manipulacja nim. Klasyczne zdjęcie to zatrzymany w kadrze bardzo krótki moment. Mnie cieszy zatrzymanie w kadrze dłuższego okresu, niech to będą godziny, miesiące, pół roku. Robiłem takie zdjęcia pokazujące ruch gwiazd. Możemy długie procesy zachodzące w świecie ująć na zdjęciu, które obejrzymy w jednej chwili. To jest dla mnie coś wyjątkowego.

 

- A fotografie ludzi, choćby portrety?

- Zdjęcia ludzi robię przede wszystkim w pracy (śmieje się). Właściwie lubię fotografować wszystko, co wpada w oko, co mi się podoba, choć moje wybory jeśli chodzi o to, jakie zdjęcia robię, mogą być dla innych niezrozumiałe. Nieprzerwanie cieszy mnie jednak fotografowanie w ogóle.

 

- Mogliśmy od tego zacząć, ale niech to będzie pytanie na zakończenie: skąd wybór fotografii w Twoim życiu, zarówno od strony zawodowej jak i osobistej pasji?

- Początki sięgają liceum, miałem prosty aparat cyfrowy, którym się bawiłem. Później poszedłem do szkoły fotografii. Tam dowiedziałem się dużo od strony warsztatu fotograficznego. Bardzo dużo zdjęć robiłem wtedy analogowymi aparatami. Ostatecznie bardzo się w to wszystko wciągnąłem właśnie od „tradycyjnej” strony fotografii. Tak mi zostało do dziś.

rozmawiał Tomasz Bil

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama