Byli tacy, którzy chowali się w pudle na projektor filmowy, inni wspominają czasy, gdy jechali nocnym pociągiem do Warszawy, by z ambasady wypożyczyć kopię filmu i wyemitować ją podczas DKF-u. Ze zdjęć spoglądają dawni kierownicy, kinooperatorzy, dokumentaliści, bileterzy, ale i widzowie. Do rąk czytelników trafiła właśnie historia X muzy w Elblągu, zebrana na 164 stronach pod wspólnym tytułem „Projekcje. Znane i nieznane historie o kinach w Elblągu”.
Początki kinematografii w Elblągu sięgają roku 1906. Przy dzisiejszej ulicy Kowalskiej 7 Robert Hoffmann otworzył pierwsze kino w mieście. Kolejne powstawały również na starówce. X muza rządziła w Elblągu także w czasach wojny, a pierwsze polskie kino otwarto w 1945 r. przy ówczesnej Rokossowskiego 5. Było to kino Bałtyk, późniejsze Stoczniowiec i Syrena. Starsi elblążanie pamiętają również kino Meduza, kino Orzeł, kino Kolejarz czy kino Mars oraz objazdowe kino Szpak. Pamiętają i dzielą się wspomnieniami w publikacji pt. „Projekcje. Znane i nieznane historie o kinach w Elblągu”.
- Trochę było trudno zgromadzić te materiały, ale szczęśliwie zadziałał mechanizm śnieżnej kuli, czyli jedni rozmówcy podawali informacje o następnych - mówi Karolina Śluz z kina Światowid, redaktor książki oraz koordynator projektu. - Opieraliśmy się na pamięci ludzi, a jak wiadomo, pamięć z perspektywy czasu płata różne fligle i z tym musieliśmy się zmierzyć. Nie negujemy jednak wspomnień, przecież te same wydarzenia można różnie pamiętać. Generalnie w książce mamy ujęte wszystkie elbląskie kina, począwszy od roku 1906 - kontynuuje. - Z wiadomych względów pierwszy rozdział opiera się na narracjach prasowych. Można jednak zobaczyć zdjęcia, jak wyglądały kamienice kinowe kiedyś, a jak wyglądają dziś. Dalej widzowie i pracownicy kin elbląskich dzielą się swoimi wspomnieniami i archiwaliami. Dzięki nim możemy pokazać zdjęcia nigdzie wcześniej niepublikowane.
Dziś (20 czerwca) w kinie Światowid odbyła się uroczysta promocja książki "Projekcje". Był czas na dzielenie się wspomnieniami, m.in. Irena Rybka opowiadała o swoim dzieciństwie spędzonym u boku taty, Henryka Kaczana, który przez prawie pół wieku był kinooperatorem w Syrenie [ten wątek jest mi szczególnie bliski, bo moja rodzina, podobnie, jak państwo Kaczanowie, przyjechała po II wojnie światowej do Elbląga z Chin - red.]. Grażyna Kowalska-Słomka, która prowadziła DKF i w latach 90-tych była kierownikiem kina Światowid wspominała z kolei nocne podróże pociągiem do Warszawy. Tam pobierała taśmę z filmem z Ambasady USA czy Niemiec po to, by w Elblągu zaprezentować ją w gronie członków i sympatyków Dyskusyjnego Klubu Filmowego. Następnie, znowu nocnym pociągiem, taśmę odwoziła, bo w kolejce czekały na nią inne kina. Wspominała również projekcje wideo dla najmłodszych, jakie organizowała w kawiarni Uśmiech. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się to ryzykowne, bo kasety z
wypożyczalni były w zasadzie odtwarzane nielegalnie. No, ale wtedy nikt sobie głowy tym nie zaprzątał. Kawiarnia była oblegana przez najmłodszych, którzy nie mogli doczekać się tych seansów. Był uśmiech.
Wszyscy, którzy przyczynili się do powstania książki o elbląskich kinach, także ci, którzy pomysł wsparli finansowo (książka została wydana w 500 egzemplarzach z pieniędzy pozyskanych dzięki aukcji crowdfundingowej) otrzymali dziś swój egzemplarz.
- To książka dla każdego, kto interesuje się kinem, ale też i innym spojrzeniem na Elbląg, bo to przecież kawałek historii miasta - mówi Karolina Śluz. - Zainteresowani będą mogli ją pozyskać odwiedzając nasze kino - po zebraniu 8 pieczątek za zakupione bilety na kolejne seanse.