UWAGA!

Szczegóły, które (nie)mogą umknąć

 Elbląg, Profesor Jerzy Kasprzak opowiadał o najciekawszych przypadkach w pracy biegłego sądowego
Profesor Jerzy Kasprzak opowiadał o najciekawszych przypadkach w pracy biegłego sądowego (fot. Anna Dembińska)

Jak usta dziecka pozwoliły ustalić sposób zabójstwa? Dlaczego badania DNA nie są lekarstwem na wszystkie bolączki śledczych? O tym i wielu innych ciekawych sprawach ze swojej praktyki biegłego sądowego opowiadał w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej prof. Jerzy Kasprzak z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Wyniki jego prac to temat na niejedną książkę czy film.

To mogła być typowa sprawa. Jest trup, jest podejrzany. Trup został znaleziony w dole z wapnem. Pozostały tylko kości, na pierwszy rzut okaz nie do zidentyfikowania. Śledczy ustalili, że są to zwłoki Zet (ze względu na toczące się śledztwo prof. Jerzy Kasprzak nie używał nazwisk). Tymczasem podejrzany uparcie nie przyznawał się do tego zabójstwa. - To był znany mafioso, który miał wiele na sumieniu. Jeden trup w jedną czy w drugą nie robiły mu różnicy – prof. Jerzy Kasprzak przedstawił sylwetkę podejrzanego.
       W toku śledztwa podejrzany pokazał miejsce ukrycia zwłok prawdziwego Zet. Wykopano go z dołu z wapnem i również „na pierwszy rzut oka” nie nadawały się do identyfikacji. Gdyby nie łut szczęścia policjantów i zimna krew technika daktyloskopijnego. Okazało się, że lewa dłoń trupa nie była zanurzona w wapnie i zachowały się na niej odciski palców. Jest to o tyle dziwne, że w normalnej sytuacji ślady daktyloskopijne znikają po kilku dniach w wyniku procesów gnilnych. - Technik daktyloskopijny zrobił odlewy silikonowe palców, bo po odkopaniu zwłok one niemal natychmiast ulegają rozkładowi – mówił biegły sądowy.
       Okazało się, że odciski papilarne trupa zachowały się w policyjnej kartotece i... należą do prawdziwego Z. Kim jest w takim razie drugi Z? Tego nie wiadomo, śledztwo trwa.
       Powstaje pytanie, dlaczego śledczy zakwalifikowali pierwsze zwłoki jako Z?. Przeprowadzono badania DNA, w wyniku których śledczy napisał w ekspertyzie, że jest to najprawdopodobniej Zet. - A odczytując ekspertyzę uznano, że jest to na pewno Zet – prof. Jerzy Kasprzak tłumaczył pomyłkę.
      
       Zabójstwa dzieci
      
W norweskiej, „porządnej” zamożnej rodzinie ma miejsce tragedia. Jeden po drugim umiera czworo dzieci. Sekcja zwłok wyklucza gwałtowną śmierć. Okazuje się jednak, że matka dzieci jest osobą chorą psychiczne. Jednym z objawów choroby jest konieczność współczucia chorej. Śmierć dzieci spełnia taką przesłankę i biedną matkę pocieszają wszyscy. Tymczasem policjanci w kuble na śmieci w domu rodziny zabezpieczają plastikowy woreczek, na którym znajdują się ślady daktyloskopijne palców matki i ust... nie wiadomo kogo. - Ślady opuszków matki nie są żadną rewelacją, to w końcu w jej domu znaleziono woreczek – mówi biegły sądowy.
       Ale norweskim policjantów niepokoją ślady ust. Przesyłają woreczek do brytyjskiego Scotland Yardu. Brytyjczycy odsyłają przesyłkę z powrotem do Norwegii z odmową wykonania badań. Nie mają doświadczenia w tego typu badaniach.

  Elbląg, Wykładu wysłuchało wielu studentów PWSZ
Wykładu wysłuchało wielu studentów PWSZ (fot. AD)


       Prace nad identyfikacją osoby z odcisku warg są bardzo zaawansowane w Polsce. Prof. Jerzy Kasprzak zidentyfikował ślady ust na woreczku jako należące do najmłodszego i najpóźniej zmarłego dziecka. Okazało się, że matka przez 20 godzin podduszała swoje dziecko, aby w trakcie sekcji zwłok nie można było ustalić, że śmierć nastąpiła w sposób gwałtowny. Proces trafił na pierwsze strony norweskich gazet. W pierwszej instancji kobieta została skazana na 8 lat więzienia. Doszło jednak do apelacji. - W sądzie drugiej instancji w procesie przed ławą przysięgłych stosunkiem głosów 9 do 7 kobieta została uniewinniona mimo przekonujących dowodów – wspomina prof. Kasprzyk. - Prawdopodobnie zwykłym ludziom nie mieściło się w głowie, że matka może zabić czworo swoich dzieci.
       Sprawa śmierci czworga dzieci dociera przed norweski Sąd Najwyższy.
      
       Gwałciciela wskazała blizna
      
Gwałt zbiorowy jest straszną traumą dla kobiety. Czworo gwałcicieli uwieczniało swój czyn za pomocą aparatu fotograficznego typu „polaroid”. Zdjęcia z tego aparatu umożliwiały identyfikację wyłącznie kobiety, za wyjątkiem jednej fotografii, na której dał się uwiecznić jeden gwałciciel. Pozostali zboczeńcy zostali uchwyceni tylko we fragmentach ciała. Kobieta zgłosiła gwałt na policję, odbył się proces jednego gwałciciela, bo pozostali przebywali w Niemczech i też mieli proces za inny gwałt.
       Oskarżony przedstawił 15 świadków, że w dniu gwałtu był na giełdzie w Lublinie po części do Żuka. - 15 świadków nie pamiętało nic z dnia przed gwałtem, nic z dnia po gwałcie, tylko w niedziela, dzień gwałtu, im utkwiła w pamięci – ironizował biegły sądowy.
       Tym razem nadgorliwa okazała się mecenas broniąca gwałciciela. Zażądała ona identyfikacji osoby ze zdjęcia na podstawie... - Blizny na członku, ponieważ jej klient kilka lat przed gwałtem nabawił się kontuzji organu, po czym pozostał mu ten ślad – wspomina prof. Jerzy Kasprzyk.
       Na podstawie blizny na tej części męskiego ciała nie udało się zidentyfikować sprawcy, ale... okazało się, że ma on też bliznę po operacji wyrostka robaczkowego. Lekarz niechlujnie zszył ranę, także nadawała się ona do tego, aby na jej podstawie zidentyfikować właściciela, który na swoje nieszczęście siedział na ławie oskarżonych. Dokładna lustracja zdjęcia ujawniła godzinę, która pokrywała się z zeznaniami ofiary w momencie składania zgłoszenia. Zidentyfikowano też sygnet należący do jednego z gwałcicieli, którzy w późniejszym czasie odpowiedzieli za swój czyn. - Czasami po prostu biegły musi chcieć „chcieć” - podsumował biegły sądowy.
       Warto zauważyć, iż prof. Jerzy Kasprzyk jest też ekspertem od prawa karnego islamskiego. Wykład na ten temat planują już władze elbląskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej.
      
       ----
       Profesor Jerzy Kasprzak ma 62 lata. Od lat prowadzi badania nad identyfikacją człowieka na podstawie śladów czerwieni wargowej i na podstawie śladów małżowiny usznej. Zajmuje się rekonstrukcją przebiegu zdarzenia na podstawie śladów użycia broni palnej; metodyką pracy biegłego; prawem karnym islamu. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego, od 2005 roku pełni funkcję kierownika Zakładu Procesu Karnego oraz prodziekana ds. nauki na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.
       Jego hobby to modelarstwo okrętowe, książki, sport.

Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Szkoły i uczelnie

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Ekspert od prawa karnego islamskiego? Czyli ekspert od shariii? Pogratulować geniuszu chrześcijaninowi, do tego katolikowi z PISlandii!!!Co ten pan wie o islamie poza tym, że jadł kebaba i był na wczasach w Turcji??? Nie ogłupiajcie się nawzajem!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    2
    Aishia(2016-04-22)
  • na olsztyn wypad.
  • Fascynujący wykład, ale zakomleksionym, niczego nie rozumiejącym elblążkowym "ćwierć inteligentom" nic się nie podoba… koszmarne miasto. Co się nie zrobi - wszystko źle.
  • Brawo dla Biura Promocji i czegoś tam w PWSZ!
  • Fascynacja zbrodniami, opisy bestialstwa, zabijania dzieci, gwałtów. Tym się zajęła Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Elblągu. Budzi to mój niekłamany entuzjazm, mój i moich dzieci. Gratuluję pięknego pomysłu, wzbogacającego naszą kulturę!
  • Tak szczegółowa i precyzyjna relacja z tego koszmarnego opisu barbarzyństwa ludzkiego, dowodzi, że autor również dał się zaczarować, albo, że jest to w Jego guście. No cóż, de gustibus non disputandum. .jak mawiali, już nieżyjący.
Reklama