
„Nie możesz wygrać, postaraj się przynajmniej zremisować” - ta stara piłkarska maksyma nabrała w Elblągu szczególnej aktualności. Olimpia zaczęła spotkanie obiecująco, ale scenariusz szybko się skomplikował: czerwona kartka wywróciła układ sił, kontrowersyjny rzut karny dolał oliwy do ognia, a kolejne minuty upływały już pod znakiem rozpaczliwej „obrony Częstochowy”. W drugiej połowie żółto-biało-niebiescy próbowali jeszcze kąsać, ale skończyło się na podziale punktów.
Już w przedmeczowej zapowiedzi sygnalizowaliśmy brak Dawida Czaplińskiego, a w dniu spotkania okazało się, że lista nieobecnych wydłużyła się także o Dawida Laszczyka. Dwaj zawodnicy, stanowiący istotne ogniwa żółto-biało-niebieskiej układanki, tym razem nie byli do dyspozycji trenera Damiana Jarzembowskiego. Futbol jednak nie znosi próżni, szansę od pierwszej minuty otrzymał inny młodzieżowiec, Fryderyk Misztal.
Pierwszy kwadrans? Bez historii. Gra toczyła się głównie w środku pola, bez sytuacji, bez strzałów, bez emocji. W 19. minucie Olimpia w końcu stworzyła coś konkretnego. Stały fragment gry. Do piłki podszedł Maciej Kołoczek, który w tym sezonie zachwyca precyzyjnymi dośrodkowaniami na „nos”, z idealną parabolą i odpowiednią siłą. Nie inaczej było tym razem. Futbolówka spadła dokładnie tam, gdzie zaplanował Kołoczek, a w polu karnym najwyżej wyskoczył Bartosz Winkler. Precyzyjny strzał głową, piłka w siatce i Olimpia objęła prowadzenie 1:0. Kibice mogli odetchnąć, mecz wreszcie nabrał rumieńców.
Jednak już w 25. minucie sytuacja się skomplikowała. Orest Tiahlo został wykluczony z gry po faulu, za który sędzia od razu pokazał czerwoną kartkę. Trzeba jednak przyznać, że gdyby lepiej przyjął piłkę, nie musiałby ryzykować wślizgiem. Olimpia musiała radzić sobie w osłabieniu, a gra nabrała zupełnie nowego wymiaru. Do końca pierwszej połowy elblążanie mieli problem z wyjściem z własnej połowy. KS CK Troszyn wyczuł szansę, napierał, atakował. Widzowie mogli obserwować m.in. próbę Adama Dobosza, jednak piłka po jego strzale minimalnie minęła słupek.
W końcówce pierwszej połowy, w 45. minucie, konsternacja i kontrowersja. Sędzia uznał, że Jakub Pek faulował Arkadiusza Ciacha w polu karnym. Decyzja pozostawia ogromny niesmak i rodzi pytania, czy sytuację faktycznie należało zinterpretować jako przewinienie Olimpii. Jedenastkę na bramkę pewnym strzałem zamienił Jakub Tyska, doprowadzając do wyrównania. Pierwsza połowa była dziwaczna. Olimpia prowadziła, ale czerwona kartka całkowicie zmieniła architekturę spotkania. Niesmak pozostawia także wskazanie na „wapno”. Grając w osłabieniu, żółto-biało-niebiescy stali się wyraźnie bezradni.
Początkowo po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Olimpia zmuszona do gry w głębokiej defensywie, KS CK Troszyn nieustannie szukał bramki dającej prowadzenie. Blisko było w 52. minucie, gdy Maciej Tyska wparował w pole karne i stanął „oko w oko” z Wojciechowskim. Wydawało się, że za chwilę usłyszymy wybuch radości w szeregach gości, ale bramkarz popisał się fenomenalną interwencją. Później były jeszcze próby żółto-biało-niebieskich, ale niestety mecz zdeterminowała czerwona karta. Nie ma też co ukrywać, bliżej zwycięstwa byli goście. Napastnik Arkadiusz Ciach sam pewnie nie wie, jak nie zdołał skierować piłki do pustej bramki, a Jakub Tyska obił poprzeczkę. Żółto-biało-niebiescy ponownie nie wygrali, a po końcowym gwizdku pod trybuną A1 toczyły się dysputy z kibicami.
Olimpia Elbląg - KS CK Troszyn 1:1 (1:1)
1:0 - Winkler (19. min.), 1:1 - Tyska (45. min.)
Olimpia: Wojciechowski - Winkler, Pek, Czernis (80’ Kondracki), Kozera (88’ Jarzębski), Kordykiewicz (80’ Młynarczyk), Tiahlo, Misztal (74’ Michoń), Semeniv, Kołoczek, Wierzba