"Oszczędności w oświacie szukają władze Elbląga. W szkołach likwidowane są telefony. Pracę tracą woźni i bibliotekarze. Nauczyciele otrzymają mniejsze wynagrodzenia" - donosi "Dziennik Elbląski".
"W Elblągu nie ma pieniędzy na edukację. Brakuje prawie 6 milionów złotych na wynagrodzenia dla nauczycieli. Oświata pochłania połowę budżetu miasta. Brakuje subwencji z kasy państwa. Na prośbę władz miasta dyrektorzy elbląskich szkół przygotowali programy oszczędnościowe. - Nie mam już na czym oszczędzać, mogę jedynie zamknąć szkołę - mówi Marian Kamasz, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1 w Elblągu.
- Mam już tylko jeden numer telefonu, będę musiał jeszcze zwolnić jedną z dwóch bibliotekarek - skarży się jeden z dyrektorów. - O woźnych, konserwatorze czy sprzątaczkach boją się myśleć.
(...) Nauczyciele w Elblągu już nie dostają wynagrodzeń za dni świąteczne. W jednej z elbląskich podstawówek dyrektor wpadł na pomysł, aby oszczędności poszukać w łączeniu klas I - III.
- Z dwóch drugich klas chce zrobić jedną, w której ma się uczyć prawie 40 dzieci - opowiada Marek Pruszak, wiceprzewodniczący rady miasta. - To bez sensu".
- Mam już tylko jeden numer telefonu, będę musiał jeszcze zwolnić jedną z dwóch bibliotekarek - skarży się jeden z dyrektorów. - O woźnych, konserwatorze czy sprzątaczkach boją się myśleć.
(...) Nauczyciele w Elblągu już nie dostają wynagrodzeń za dni świąteczne. W jednej z elbląskich podstawówek dyrektor wpadł na pomysł, aby oszczędności poszukać w łączeniu klas I - III.
- Z dwóch drugich klas chce zrobić jedną, w której ma się uczyć prawie 40 dzieci - opowiada Marek Pruszak, wiceprzewodniczący rady miasta. - To bez sensu".