Wczoraj (1 sierpnia) pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego odbyła się uroczystość upamiętniająca 67. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Wśród jej uczestników był pułkownik Jan Pastuszak, uczestnik akcji „Burza” na Zamojszczyźnie. – To był niesamowity zryw. Przyświecała nam głównie chęć wyzwolenia kraju. Nikt nie wiedział, że nie dostaniemy żadnej pomocy, jeżeli chodzi o aliantów czy ze strony Rosji – wspomina.
Dorota Lachowska: – Nie brał Pan udziału w samym Powstaniu Warszawskim, ale walczył na Zamojszczyźnie. Co się działo w 1944 roku na Zamojszczyźnie? Płk Jan Pastuszak: – Trwała akcja „Burza”. W tym czasie wszystkie jednostki Armii Krajowej były w stanie gotowości bojowej. W terenie akcja „Burza” polegała przede wszystkim na niszczeniu niemieckich transportów i szlaków kolejowych, aby jednostki niemieckie nie docierały na front.
– Co pamięta Pan najlepiej z tamtego czasu? – W tym czasie nasz oddział wysadził w powietrze trzy pociągi i most kolejowy. Jednostki, które zmierzały wspomóc Niemców w Warszawie, zostały unieszkodliwione. Te zdarzenia najbardziej utkwiły mi w pamięci.
– W czasie okupacji Niemcy wysiedlali z Zamojszczyzny polską ludność i sprowadzali niemieckich osadników. Jak został Pan partyzantem AK? – Moja rodzina została wysiedlona przez Niemców, ja natomiast zostałem złapany do obozu niemieckiego – Rotundy Zamojskiej. W tym czasie Niemcy chcieli nas wywieźć do obozu koncentracyjnego w Majdanku na spalenie. Zostaliśmy odbici przez partyzantów w Ryjowcu. Ja wtedy nie miałem już gdzie wracać – rodzina została wysiedlona. Partyzanci przyjęli nas do oddziału. I w ten sposób – przypadkowo – stałem się partyzantem. Miałem wtedy 14 lat. Partyzantka to były bardzo ostre warunki leśne. Na miejsce polskiej ludności zostali nasiedleni niemieccy osadnicy. Nie mieliśmy w ogóle wsparcia ludności cywilnej. Było bardzo ciężko, tym bardziej, że do walki z nami kierowano coraz więcej niemieckiego wojska.
– Czy miał Pan wtedy jakikolwiek kontakt z bliskimi? – Z moją rodziną spotkałem się dopiero po wyzwoleniu. Przez dwa lata w ogóle nie wiedziałem, gdzie są moi krewni ani czy żyją.
Dziś można wywnioskować, że. .. nie o taką Polskę walczyli nasi dziadowie, ojcowie. .. Dziś czlowiek się NIE LICZY, liczy się kasa, jeśli ją masz (nie wazne jakim sposobem zdobyłeś czy uczciwym, czy nie uczciwym ) to jesteś gość. Nie masz kasy -jesteś nikim. To smutne, ale prawdziwe.
Nawiązując do punktu drugiego regulaminu dodawania komentarzy, jako osoba baaardzo pruderyjna sam wykropkuję co trzeba, a więc. .. , . .. , . .. , a poza tym Internet 66 lat po wojnie nadal się muli.
Polska jest fajnym krajem - powstań mieliśmy ze dwadzieścia a wygrane tylko jedno. Czym się podniecamy? Zgineło wielu ludzi, zarówno żołnierzy jak i cywili. Warszawa przed powstaniem jeszcze jakoś wyglądała a po powstaniu już jej nie było. Efekt Powstania Warszawskiego to kupa zabitych i rannych i zbużenie miasta. Było tak potrzebne jak dziura w moście. Ale co tam Polak honorowy i prawdziwą starówkę pojedzie do Pragi zobaczyć. A ile za to opowiadań bohaterskich się potworzyło - no, no. Szacunek dla walczących i ich dusz ale prawda jest taka, że nie ma już patriotyzmu w naszych żyłach. Jeżeli już to tylko lokalny. Moje miasto ok ale Polska to już syf. Tak młodzież i nietylko to postrzega i zrozumcie to w końcu nam panujący. A jak macie co do tego wątpliwości to zapytajcie te 3 mln polaków za granicami.