
- Tak staramy się szkolić psa, żeby miał wrażenie, że znalezienie osoby mu się „opłaca”. Bazujemy na instynkcie drapieżcy. Po udanej akcji czy to treningowej czy prawdziwej pies jest nagradzany pożywieniem. On z reguły nie wie, czy kolejne wyjście to jest trening, czy „prawdziwa” praca - mówi Aleksander Karkoszka, ratownik Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W środę (10 września) Aleksander Karkoszka poprowadził w Elblągu wykład w ramach wydarzenia "Ratownictwo po godzinach".
- Oslo, czyli Pana pies, i Pan jesteście ratownikami Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Co was do sprowadza do Elbląga?
- W GOPR mamy coraz więcej interwencji ratujących życie i zdrowie psów. Więcej niż interwencji lawinowych, ścianowych i jaskiniowych razem wziętych. To często są zwierzęta, które opadły z sił lub coś im się stało na górskim szlaku. Albo coś się stało ich właścicielom. Coraz więcej ludzi chodzi w góry z psami. Turystyka tzw. „dogtrekking” zdobywa coraz większą popularność. Liczba ludzi z psami w górach jest olbrzymia. Mój kolega Michał Pawlyta organizuje w Elblągu spotkania z cyklu „Ratownictwo po godzinach” i będę na nim opowiadał, w jaki sposób ratować psy, jak pracują psy ratownicze, co powinna zawierać psia apteczka...
- A co powinna zawierać?
- Istnieją apteczki dla ludzi, analogiczne są takie dla psów. W „psiej” mamy narzędzia do zabezpieczenia ran, krwawień, odpowiednie bandaże, psi but do zabezpieczenia łap, leki m.in. na biegunkę, na wymioty... W swojej grupie w GOPR regularnie szkolę kolegów z udzielania pierwszej pomocy psom, a także jak w takich sytuacjach zadbać o własne bezpieczeństwo.
- Pytanie laika, czy wyjście z psem w góry, to jest dobry pomysł?
- Nie mi to oceniać. Coraz więcej ludzi ma psy i sporo osób chodzi po górach. Efekt jest taki, że mamy więcej psów w górach. Niestety, nasze statystyki też notują wzrost liczby akcji w porównaniu rok do roku. I zwiększa się też liczba akcji, w których musimy udzielić pomocy psu, co oczywiście wiąże się z ryzykiem pogryzienia. Dodatkowo na terenie, gdzie działa moja grupa, mamy stosunkowo dużo wyciągów oraz kolejek górskich. W przypadku awarii ewakuujemy psy z wagoników.

- Ranny pies może nie odróżniać kogoś, kto chce mu pomóc, od kogoś, kto chce go skrzywdzić?
- Może zaatakować obcą osobę, która chciałaby pomóc i np. ponieść rannego psa. Trzeba wiedzieć, jak w takich przypadkach postępować. Przede wszystkim - założyć kaganiec. Albo mamy przygotowany prawdziwy, albo wiemy, jak zrobić improwizowany. Dopiero wtedy można się takim zwierzęciem zająć. Bezpieczeństwo ratownika jest najważniejsze.
- Jakich urazów może pies się nabawić na szlaku?
- Zimą często psy z okolicznych wiosek idą za turystami w góry i nie wiedzą, jak wrócić do domu. Wychodzą na szlak, wpadają w hipotermię i grozi im zamarznięcie. Dostajemy informacje od turystów, że są psy, które mogą potrzebować pomocy. To zimą, a latem najczęściej jesteśmy wzywani do ugryzień przez żmije.
- To wróćmy do psa, który w górach pomaga, czyli do obecnego tu Oslo.
- Oslo jest psem ratowniczym, wyspecjalizowanym w szukaniu ludzi lub ich ciał. Rozróżnienie jest o tyle ważne, że inaczej pachną ludzie żywi, a inaczej zwłoki. Stąd też psy mają osobne szkolenia do szukania żywych i zwłok. Na akcje, w których trzeba pomóc innemu psu, z zasady Oslo nie biorę. On ma po prostu inne zadania. Szuka ludzi, którzy zgubili się w lesie, jest przygotowywany do akcji lawinowych, na gruzowiskach, ale także był trzy razy w kopalni, był w gotowości podczas powodzi w Kotlinie Kłodzkiej. Tak naprawdę, to nigdy nie wiemy, gdzie możemy być potrzebni, do czego Oslo może być wykorzystany.
- Zaciekawiła mnie ta kopalnia.
- Z tego co wiem, to jeszcze żaden pies nie był trzy razy na dole w kopalni. Jedna z nich to było szukanie ciał po katastrofie w kopani Pniówek. Ponoć była to jedna z najbardziej niebezpiecznych akcji w polskim górnictwie. Temperatura sięgała 40 stopni, wilgotność prawie 100 procent, zagrożenie wybuchem. W takich warunkach szukaliśmy ciał górników, którzy zginęli tam rok wcześniej
- Człowiek, jadąc na dół do kopalni, wie czego mniej więcej może się spodziewać. Pies nie.
- To prawda. Pies jednak odczuwa nasze emocje. Jednocześnie tak staramy się szkolić psa, żeby miał wrażenie, że znalezienie osoby mu się „opłaca”. Bazujemy na instynkcie drapieżcy. Po udanej akcji czy to treningowej czy prawdziwej pies jest nagradzany pożywieniem. On z reguły nie wie, czy kolejne wyjście to jest trening, czy „prawdziwa” praca. Staramy się trenować w różnych miejscach, w różnych środowiskach. W kopalniach też był na treningach.
- Jak Oslo znalazł się w GOPRze?
- To jest mój drugi pies ratowniczy. Pierwsza była Gaja, ma już 9 lat i powoli szykuje się do przejścia na emeryturę. Oslo był kupiony z czeskiej hodowli specjalnie po to, aby zostać psem ratowniczym u nas. Taki pies w GOPR musi co roku zdać przynajmniej jeden egzamin na jedną specjalizację. Wtedy uznajemy, że jest to pies ratowniczy. Oslo w swoim życiu zdał już kilkanaście różnego rodzaju egzaminów.
- I na koniec. Jak się przygotować do wyjścia w góry, żeby potem nie była potrzebna Wasza pomoc?
- Po pierwsze, wiedzieć dokąd idziemy, jaka jest trasa. Po drugie, odpowiednio się ubrać, wyposażyć plecak, pogoda w górach bywa zdradliwa. Na głowę latarka czołowa, apteczka obowiązkowo. W telefonie należy mieć aplikację „Ratunek”, do pobrania bezpłatnie chyba ze wszystkich sklepów. W razie wypadku ta aplikacja wskazuje ratownikom lokalizację, na którym znajduje się poszkodowany.