Chciałbym zacząć od słów, które nie tak dawno rozbrzmiały we wszystkich lokalnych elbląskich mediach. „Moja inicjatywa i wniosek o kontrolę oraz podjęcie uchwały wpisują się w ogólnopolską dyskusję o stanie zdrowia dzieci, młodzieży oraz coraz mniejszej aktywności fizycznej uczniów …” – no tak, Pan Radny Marek Kucharczyk faktycznie trafił w sedno i trudno się z nim nie zgodzić.
Sam dzisiaj jeszcze szerzej patrzę na słowa Pana Marka, bo również moją głowę zaprząta zdrowie mojego dziecka. Aktywność fizyczna rzecz ważna, ale czy faktycznie mogę taką aktywność zorganizować mojej 5-letniej córeczce na elbląskim basenie? Nie mogę.
Pływanie to doskonała forma aktywności fizycznej, jest bardzo uniwersalna, bo wpływa na ogólny rozwój fizyczny, ale też dba o zmysł koordynacji. Sam, będąc małym chłopcem, zaczynałem znajomość z wodą na nauce pływania i bardzo przyjemnie wspominam, jak instruktor wyciągał mnie spod wody, kaszlającego, ale wniebowziętego. Dzisiaj jestem ojcem i widzę jak moją córkę ciągnie do wody, jaką frajdę sprawia jej skakanie czy nurkowanie i puszczanie pod wodą bąbelków. Tak więc moja córka trafiła na naukę pływania i cieszą mnie bardzo postępy, jakie robi w wodzie. I wszystko byłoby ok, gdyby nie jedna – chyba drobna, a może i nie, sprawa – szatnia.
Przemiła obsługa szatni basenowych nie jest w stanie ogarnąć tak prostego tematu jak ten, kiedy na basen przychodzi tata z małą córką. Moja pierwsza wizyta była dla mnie zaskoczeniem ponieważ razem zostaliśmy wspólnie skierowani do męskiej szatni. Pomyślałem sobie ok – damy radę, tu się schowamy, tu się pospieszymy i będzie dobrze. Niestety – całość jest logistycznie zaplanowana i zorganizowana tak, że nie udało mi się ochronić mojej 5-letniej córeczki przed widokiem gołych dorosłych facetów pod prysznicami i później w szatni. Ja nie czułem się komfortowo i moja córcia również nie. Ogólnie niefajnie.
Nie akceptując takiego stanu rzeczy, wychodząc z szatni próbowałem porozmawiać z Paniami z obsługi. Poprosiłem, że skoro będziemy z córką przychodzić tutaj częściej, to warto byłoby zastanowić się nad tym tematem – bo za tydzień nie chciałbym, by taka sytuacja się powtórzyła. Cóż – od Pani usłyszałem, że ona tutaj tylko pracuje i nie zajmuje się takimi sprawami. Po krótkiej rozmowie poczułem się jak w głębokim PRL-u a Pani nijak nie dała się przekonać, że chcę ochronić moją córkę przed widokiem facetów na golasa. Pani nie chciała poszukać rozwiązania problemu, w ogóle jej to nie interesowało – i pojawił się standardowy tekst „Jak Panu się nie podoba to proszę iść do kierownika”. Cóż do kierownika też nie mogłem pójść, bo go nie było. Pani zaprosiła mnie w poniedziałek, bo kierownik jest od 9 do 13 (na basen chodzimy w niedziele). No tak – sarkastycznie mówiąc – to faktycznie mam dużo wolnego czasu, w pracy mogę wyjść sobie kiedy chcę i na ile chcę - przyjdę sobie do kierownika, to sobie pogadamy. Niestety nie mogę – nie jestem urzędnikiem. Pani też nie była zainteresowana, żeby w moim imieniu porozmawiać z kierownikiem o problemie – tak, bo ona tutaj tylko pracuje i nie rozmawia z kierownikiem o takich sprawach.
I chociaż już wieczorem słyszałem, że „podobno” wielką awanturę zrobiłem na basenie i chociaż myślałem, że coś się zmieni za tydzień – to okazało się że jestem niepoprawnym optymistą. Ta sama Pani oczywiście znów wysyłała mnie do męskiej szatni i absolutnie nie było innego rozwiązania tematu ojca z małą córką i skorzystania z basenowej szatni. Tak, Pani wciąż nie widziała nic złego we wspólnej obecności pod prysznicem małej dziewczynki wśród nago biegających facetów.
Pozostaje mi w tym momencie bardzo podziękować Pani instruktor pływania, która uczy pływać moją córkę. Jej interwencja pokazała, że jednak można łatwo i szybko sobie poradzić z tematem. Okazało się, że jednak może to być bezstresowa wizyta dla dziecka i taty w szatni basenowej.
Czy za tydzień również problem powróci jak bumerang – zobaczymy, na szczęście jest Pani instruktor. Czy rozwój aktywności fizycznej dziecka jest ważny i czy musimy dbać o możliwość rozwijania tej aktywności – tak, dwa razy tak. Czy z takim problemem spotkaliśmy się na innych basenach – nie, wiele z nich już odwiedziliśmy i na żadnym nie było problemu z szatnią czy prysznicami. Czy inicjatywa dotycząca chipsów i coli jest ważna – nie wiem, ja osobiście popieram taką inicjatywę, ale charakter mam taki, że najpierw dbam o „swoje podwórko”, a potem szukam pomysłów co mogę zrobić więcej – nie odwrotnie.
Pływanie to doskonała forma aktywności fizycznej, jest bardzo uniwersalna, bo wpływa na ogólny rozwój fizyczny, ale też dba o zmysł koordynacji. Sam, będąc małym chłopcem, zaczynałem znajomość z wodą na nauce pływania i bardzo przyjemnie wspominam, jak instruktor wyciągał mnie spod wody, kaszlającego, ale wniebowziętego. Dzisiaj jestem ojcem i widzę jak moją córkę ciągnie do wody, jaką frajdę sprawia jej skakanie czy nurkowanie i puszczanie pod wodą bąbelków. Tak więc moja córka trafiła na naukę pływania i cieszą mnie bardzo postępy, jakie robi w wodzie. I wszystko byłoby ok, gdyby nie jedna – chyba drobna, a może i nie, sprawa – szatnia.
Przemiła obsługa szatni basenowych nie jest w stanie ogarnąć tak prostego tematu jak ten, kiedy na basen przychodzi tata z małą córką. Moja pierwsza wizyta była dla mnie zaskoczeniem ponieważ razem zostaliśmy wspólnie skierowani do męskiej szatni. Pomyślałem sobie ok – damy radę, tu się schowamy, tu się pospieszymy i będzie dobrze. Niestety – całość jest logistycznie zaplanowana i zorganizowana tak, że nie udało mi się ochronić mojej 5-letniej córeczki przed widokiem gołych dorosłych facetów pod prysznicami i później w szatni. Ja nie czułem się komfortowo i moja córcia również nie. Ogólnie niefajnie.
Nie akceptując takiego stanu rzeczy, wychodząc z szatni próbowałem porozmawiać z Paniami z obsługi. Poprosiłem, że skoro będziemy z córką przychodzić tutaj częściej, to warto byłoby zastanowić się nad tym tematem – bo za tydzień nie chciałbym, by taka sytuacja się powtórzyła. Cóż – od Pani usłyszałem, że ona tutaj tylko pracuje i nie zajmuje się takimi sprawami. Po krótkiej rozmowie poczułem się jak w głębokim PRL-u a Pani nijak nie dała się przekonać, że chcę ochronić moją córkę przed widokiem facetów na golasa. Pani nie chciała poszukać rozwiązania problemu, w ogóle jej to nie interesowało – i pojawił się standardowy tekst „Jak Panu się nie podoba to proszę iść do kierownika”. Cóż do kierownika też nie mogłem pójść, bo go nie było. Pani zaprosiła mnie w poniedziałek, bo kierownik jest od 9 do 13 (na basen chodzimy w niedziele). No tak – sarkastycznie mówiąc – to faktycznie mam dużo wolnego czasu, w pracy mogę wyjść sobie kiedy chcę i na ile chcę - przyjdę sobie do kierownika, to sobie pogadamy. Niestety nie mogę – nie jestem urzędnikiem. Pani też nie była zainteresowana, żeby w moim imieniu porozmawiać z kierownikiem o problemie – tak, bo ona tutaj tylko pracuje i nie rozmawia z kierownikiem o takich sprawach.
I chociaż już wieczorem słyszałem, że „podobno” wielką awanturę zrobiłem na basenie i chociaż myślałem, że coś się zmieni za tydzień – to okazało się że jestem niepoprawnym optymistą. Ta sama Pani oczywiście znów wysyłała mnie do męskiej szatni i absolutnie nie było innego rozwiązania tematu ojca z małą córką i skorzystania z basenowej szatni. Tak, Pani wciąż nie widziała nic złego we wspólnej obecności pod prysznicem małej dziewczynki wśród nago biegających facetów.
Pozostaje mi w tym momencie bardzo podziękować Pani instruktor pływania, która uczy pływać moją córkę. Jej interwencja pokazała, że jednak można łatwo i szybko sobie poradzić z tematem. Okazało się, że jednak może to być bezstresowa wizyta dla dziecka i taty w szatni basenowej.
Czy za tydzień również problem powróci jak bumerang – zobaczymy, na szczęście jest Pani instruktor. Czy rozwój aktywności fizycznej dziecka jest ważny i czy musimy dbać o możliwość rozwijania tej aktywności – tak, dwa razy tak. Czy z takim problemem spotkaliśmy się na innych basenach – nie, wiele z nich już odwiedziliśmy i na żadnym nie było problemu z szatnią czy prysznicami. Czy inicjatywa dotycząca chipsów i coli jest ważna – nie wiem, ja osobiście popieram taką inicjatywę, ale charakter mam taki, że najpierw dbam o „swoje podwórko”, a potem szukam pomysłów co mogę zrobić więcej – nie odwrotnie.
Czytelnik