
W czasach, gdy świat nie był zdominowany przez chińską produkcję wszystkiego z wszystkiego, każde z naszych miast i miasteczek specjalizowało się w lokalnych wyrobach, które czasami swoją sławą sięgały odległych krain i krajów. Takim miasteczkiem na eksport było kiedyś Tolkmicko.
Jeszcze niedawno znane z marmolady i zielonego groszku w puszkach, a dawniej – przed wojną - z produkcji ceramicznych i drewnianych naczyń, legendarnych węgorzy, ale przede wszystkich z produkowanych tam niezwykłych łodzi rybackich, zwanych "lomami". Lomy ze względu na swoją znakomitą konstrukcję, były uniwersalnymi łodziami, nadającymi się do połowów i transportu. Wielkością swą i zanurzeniem dostosowane były do tutejszych akwenów. Płaskie dno sprawiało, że lomy wpływały nawet do najmniejszych portów rybackich. Bardzo dzielne i uniwersalne - tolkmickie lomy.
Większe, dwumasztowe lomy frachtowe, a więc przeznaczone do transportu, a nie do połowu, zwane były również galeasami. Woziły one cegłę z nadzalewowych cegielni, wypływały na Bałtyk po poławiane z dna głazy. Lomy budowano w małych zakładach szkutniczych na Mierzei Wiślanej i Mierzei Kurońskiej. Największa i najbardziej znana stocznia znajdowała się w Tolkmicku, a jej właścicielem był Heinrich Gottfried Modersitzki.
Po wojnie lomy i galeasy, tak charakterystyczne dla Zalewu Wiślanego, zniknęły z naszego krajobrazu. Większość z nich spalona została w tolkmickim porcie. Rybakom musiały wystarczyć mniejsze łodzie, zresztą zamknęła się dla nich droga na Bałtyk, a transport morski na zalewie zamarł. Lomy i galeasy, tak charakterystyczne dla Tolkmicka, Fromborka i całego Zalewu zobaczyć dziś można tylko na starych filmach i fotografiach.
Zobacz film
Większe, dwumasztowe lomy frachtowe, a więc przeznaczone do transportu, a nie do połowu, zwane były również galeasami. Woziły one cegłę z nadzalewowych cegielni, wypływały na Bałtyk po poławiane z dna głazy. Lomy budowano w małych zakładach szkutniczych na Mierzei Wiślanej i Mierzei Kurońskiej. Największa i najbardziej znana stocznia znajdowała się w Tolkmicku, a jej właścicielem był Heinrich Gottfried Modersitzki.
Po wojnie lomy i galeasy, tak charakterystyczne dla Zalewu Wiślanego, zniknęły z naszego krajobrazu. Większość z nich spalona została w tolkmickim porcie. Rybakom musiały wystarczyć mniejsze łodzie, zresztą zamknęła się dla nich droga na Bałtyk, a transport morski na zalewie zamarł. Lomy i galeasy, tak charakterystyczne dla Tolkmicka, Fromborka i całego Zalewu zobaczyć dziś można tylko na starych filmach i fotografiach.
Zobacz film
Juliusz Marek, Telewizja Elbląska