W tym roku ukończyłem szkołę średnią, zdałem maturę. Jak wielu spośród elbląskiej młodzieży. Przyszedł czas na najdłuższe wakacje w życiu. Jak wielu miałem nadzieję, że będą to nie tylko najdłuższe wakacje, ale również i najlepsze. I, niestety, jak wielu zawiodłem się.
Z przyczyn losowych moje plany wakacyjne uległy dużym zmianom, większość swych wakacji spędziłem właśnie w moim mieście - Elblągu. I ten wakacyjny czas spędzony w mieście utwierdził mnie w przekonaniu, że Elbląg nie jest miastem dla młodych, energicznych, chcących coś osiągnąć ludzi.
Jest maj, matura zdana, wielka radość, matura zdana dość dobrze. „Uciec z Elbląga!” - to była moja pierwsza, konkretna myśl, która narodziła się po otrzymaniu wyników maturalnych.
„Miasto bez perspektyw” - słyszałem to od wielu znajomych w moim wieku, którzy również zdali w tym roku maturę i wybierają się na studia. Ba, niewielu znam takich, którzy zostają w Elblągu, „bo chcą”. A może nikogo? Ciężko nawet o wakacyjny zarobek. Wiadomo, pieniądze na wakacje potrzebne są i to bardzo. Znaleźć zatrudnienie w Elblągu na okres wakacyjny, nie przy roznoszeniu ulotek, a na nieco lepiej płatnym „stanowisku” - o to już trudniej, o wiele trudniej. Chyba, że ma się popularne bardzo w naszym kraju „znajomości”. A to ojciec pracę załatwi, a to mama u koleżanki popyta, a to wujek zatrudni. A jak poszukuje się na własną rękę, pójdzie do jakiegoś marketu czy normalnego sklepu, to odpowiedź bywa z reguły ta sama: „nie przyjmujemy na wakacje” lub „przyjąłbym kogoś do pracy, ale ten ktoś musi być doświadczony”. W większym sklepie, owszem, może i przyjmą podanie o pracę, ale szansa, że zostanie ono pozytywnie rozpatrzone, jest praktycznie równa zeru.
Trudno, nie ma pracy, nie ma pieniędzy. Plany wakacyjne ulegają zmianie, większość wakacyjnego czasu spędzam w Elblągu. I niemal codziennie przeraża mnie myśl, że miasto tak naprawdę niewiele ma do zaoferowania młodym ludziom, nie tylko perspektyw nie ma, ale nie ma także wielu możliwości spędzania wolnego czasu. Koncertów jak na lekarstwo, wystawy jakieś takie nijakie, o muzeum lepiej nie wspominać (Ciągle te same wystawy. Za pierwszym czy drugim razem może i interesujące, ale jak się idzie do muzeum po raz n-ty i widzi to samo, to aż płakać się chce, czyż nie?). Teatr? Wiadomo, nie każdego młodego człowieka interesuje teatr. Choć jak taki ktoś jak ja - młody człowiek bez wielkiego budżetu - patrzy na cenę spektaklu, to zwiesza głowę. Czasem można pójść do kina na jakiś film, ale co za dużo, to niezdrowo. Zakupy? Gdzie? Nie ma ani jednego porządnego centrum handlowego w naszym mieście. Ach, jeszcze basen jest. A, przepraszam, szambo, nie basen. Co pozostaje? Ano, piwo ze znajomymi. A i to nie jest takie proste. Bo gdzie wypić można piwo, kiedy panuje upał i w domu nie da się wytrzymać? Chować musimy się po krzakach, żeby policja nas nie złapała i mandatu nie wlepiła.
Nasze miasto jest dość duże, liczy sobie jakieś 130 tys. mieszkańców. Ale jakbym komuś powiedział, jak wyglądają wakacje w moim mieście, pomyślałby zapewne, że nie mieszkam w dużym mieście, a raczej malej mieścinie gdzieś na Mazurach. Wakacje pełną parą! A Twoje wakacje jak wyglądają, młody człowieku?
Jest maj, matura zdana, wielka radość, matura zdana dość dobrze. „Uciec z Elbląga!” - to była moja pierwsza, konkretna myśl, która narodziła się po otrzymaniu wyników maturalnych.
„Miasto bez perspektyw” - słyszałem to od wielu znajomych w moim wieku, którzy również zdali w tym roku maturę i wybierają się na studia. Ba, niewielu znam takich, którzy zostają w Elblągu, „bo chcą”. A może nikogo? Ciężko nawet o wakacyjny zarobek. Wiadomo, pieniądze na wakacje potrzebne są i to bardzo. Znaleźć zatrudnienie w Elblągu na okres wakacyjny, nie przy roznoszeniu ulotek, a na nieco lepiej płatnym „stanowisku” - o to już trudniej, o wiele trudniej. Chyba, że ma się popularne bardzo w naszym kraju „znajomości”. A to ojciec pracę załatwi, a to mama u koleżanki popyta, a to wujek zatrudni. A jak poszukuje się na własną rękę, pójdzie do jakiegoś marketu czy normalnego sklepu, to odpowiedź bywa z reguły ta sama: „nie przyjmujemy na wakacje” lub „przyjąłbym kogoś do pracy, ale ten ktoś musi być doświadczony”. W większym sklepie, owszem, może i przyjmą podanie o pracę, ale szansa, że zostanie ono pozytywnie rozpatrzone, jest praktycznie równa zeru.
Trudno, nie ma pracy, nie ma pieniędzy. Plany wakacyjne ulegają zmianie, większość wakacyjnego czasu spędzam w Elblągu. I niemal codziennie przeraża mnie myśl, że miasto tak naprawdę niewiele ma do zaoferowania młodym ludziom, nie tylko perspektyw nie ma, ale nie ma także wielu możliwości spędzania wolnego czasu. Koncertów jak na lekarstwo, wystawy jakieś takie nijakie, o muzeum lepiej nie wspominać (Ciągle te same wystawy. Za pierwszym czy drugim razem może i interesujące, ale jak się idzie do muzeum po raz n-ty i widzi to samo, to aż płakać się chce, czyż nie?). Teatr? Wiadomo, nie każdego młodego człowieka interesuje teatr. Choć jak taki ktoś jak ja - młody człowiek bez wielkiego budżetu - patrzy na cenę spektaklu, to zwiesza głowę. Czasem można pójść do kina na jakiś film, ale co za dużo, to niezdrowo. Zakupy? Gdzie? Nie ma ani jednego porządnego centrum handlowego w naszym mieście. Ach, jeszcze basen jest. A, przepraszam, szambo, nie basen. Co pozostaje? Ano, piwo ze znajomymi. A i to nie jest takie proste. Bo gdzie wypić można piwo, kiedy panuje upał i w domu nie da się wytrzymać? Chować musimy się po krzakach, żeby policja nas nie złapała i mandatu nie wlepiła.
Nasze miasto jest dość duże, liczy sobie jakieś 130 tys. mieszkańców. Ale jakbym komuś powiedział, jak wyglądają wakacje w moim mieście, pomyślałby zapewne, że nie mieszkam w dużym mieście, a raczej malej mieścinie gdzieś na Mazurach. Wakacje pełną parą! A Twoje wakacje jak wyglądają, młody człowieku?