UWAGA!

Muszę nauczyć się żyć inaczej

 Elbląg, Marcin z ukochanym synkiem Kacperkiem
Marcin z ukochanym synkiem Kacperkiem (fot. arch. rodzinne)

Jedna chwila zmieniła w jego życiu wszystko. Wystarczył moment, by wywrócić jego życie do góry nogami. Lekarze nie dawali mu żadnych szans na normalne życie. Na zawsze miał być przykuty do łóżka. Dziś małymi krokami wraca do normalności.

Był 26 maja 2012 roku. Środek wiosny, Dzień Matki. Było słonecznie, świeżość unosiła się w powietrzu i nic nie zapowiadało zbliżającej się tragedii. Marcin Kamiński ze swoją narzeczoną Kasią i znajomymi spędzali wiosenne chwile nad jeziorem w Siemianach. Pogoda zachęcała do kąpieli więc chłopcy beztrosko zaczęli skakać do wody. Nagle dobrą zabawę przerwała złowroga cisza.
       - Wtedy Marcin skoczył do wody. Już w momencie skoku wiedziałam, że coś się stanie – mówi Katarzyna Czernecka, narzeczona Marcina. - Miałam takie dziwne przeczucie. Spojrzałam na wodę i Marcina nie było. Po chwili wypłynął. Leżał tak dziwnie głową w dół. Chłopacy go wyciągnęli. Marcin był fioletowy, nie oddychał. Zaczęłam go reanimować. Przyjechała karetka i też go reanimowano. Został zabrany karetką do Olsztyna. W szpitalu dowiedzieliśmy się, że może nie przeżyć operacji, że najważniejsze są pierwsze 72 godziny.
       - Nieraz już tam skakałem, jednak tym razem za mocno mnie przegięło i uderzyłem głową w dno, a potem to już nic nie pamiętam – mówi Marcin. - Obudziłem się miesiąc później.
       Gdy zdarzył się wypadek, Kasia była w siódmym miesiącu ciąży. Oczekiwanie na narodziny ukochanego dziecka przerwało traumatyczne wydarzenie. Kasia codzienne jeździła do Olsztyna, do szpitala, żyła w ciągłym napięciu.
       - Szczerze mówiąc niewiele z tego okresu pamiętam – mówi Kasia. - Żyłam z dnia na dzień. Mieszkałam wtedy u mamy. Mama na siłę mnie karmiła, dbała o mnie, a we mnie nie było żadnej chęci do życia. Żyłam tylko tym, że pojadę zaraz do Olsztyna, do Marcina, do szpitala. Na początku byłam w Olsztynie niemal codziennie.
       Marcin leżał przez miesiąc w śpiączce na OIOM-ie w Olsztynie. Rokowania nie dawały większych nadziei.
       - Lekarze mówili, że Marcin może nie przeżyć operacji, a jeśli ją przeżyje, to będzie całe życie pod respiratorem i nie będzie się ruszał. Będzie tylko mówił. – mówi Kasia. – Cale szczęście lekarze pomylili się.
       Po wyjściu z OIOM-u Marcin trafił na oddział rehabilitacyjny. Gdy zaczął ćwiczyć z każdym dniem było coraz lepiej. Zaczął ruszać rękoma.
       - Cierpię na czterokończynowe porażenie, nie mam czucia od klatki piersiowej w dół, mam także niesprawne dłonie – mówi Marcin. - Obecnie przechodzę regularną rehabilitację. Chcę jak najbardziej usprawnić ręce, by jak najszybciej się usamodzielnić i uniezależnić od innych.
       Marcin pokrywa koszty za rehabilitację z własnych środków. A rehabilitacja mało nie kosztuje. W zbieraniu pieniędzy pomagają mu znajomi. Jednak, jak wiadomo, jest ich ciągle za mało. Chłopak ma niewielką rentę, a Kasia po skończonym urlopie macierzyńskim, pozostała bez zatrudnienia. Kolejnym problemem jest fakt, że Marcin i Kasia mieszkają na trzecim piętrze, więc chłopak bardzo rzadko ma kontakt z zewnętrznym światem.
       - Wychodzę bardzo rzadko – mówi Marcin. - Czasami pomagają mi znajomi, ale zdarza się to głównie wtedy, gdy muszę wyjść do lekarza. Przychodzi do mnie dwóch, trzech kolegów i znoszą mnie z tego trzeciego piętra.
       Marcin Kamiński przed wypadkiem przez wiele lat uprawiał karate. Nie bez sukcesów. Po dawnym życiu pozostało, niestety, tylko wspomnienie. Sił dodaje mu jednak narzeczona i synek Kacper, który dziś ma już pół roku.
       - Przed wypadkiem pracowałem jako przedstawiciel handlowy. Lubiłem tę pracę, byłem ciągle w ruchu, miałem kontakt z ludźmi – wspomina Marcin. - Przez piętnaście lat trenowałem karate. Moim największym sukcesem jest zdobycie srebrnego i brązowego medalu podczas Pucharu Świata Karate w Szwecji.

 


       Na pytanie, jak wyobraża sobie swoje dalsze życie, Marcin odpowiada: - Czasami mam takie chwile, że się podłamuję, że nie mam ochoty ćwiczyć i wszystkiego mi się odechciewa. Z drugiej strony mam mobilizację, żeby ćwiczyć – wskazuje na Kasię i Kacpra. - Pomaga nam Fundacja Maltańska i Fundacja Aktywnej Rehabilitacji. Za dwa dni jadę na drugi już obóz, podczas którego będę miał okazję dalej się usprawniać i uczyć technik jeżdżenia na wózku, ubierania się, rozbierania, by być jak najbardziej samodzielnym. Zależy mi na tym, by jak najszybciej się uniezależnić. Denerwuje mnie, że wszyscy muszą mi pomagać. Teraz trzeba się nauczyć po prostu żyć inaczej.
       - Na razie żyjemy z dnia na dzień. Nie myślimy, co będzie potem - mówi Kasia. - Za dużo jest jeszcze świeżych spraw. Najbardziej martwi nas sprawa tego, że mieszkamy na trzecim piętrze. Boję się tego, że gdy będzie ciepło, ja z Kacperkiem pójdę na spacer, a Marcin będzie musiał zostać w domu, bo nie będzie nikogo, kto mógłby go znieść.
       Kasia i Marcin bardzo się wzajemnie wspierają. Nie tracą sił i nadziei. Najgorsze już mają za sobą. Życzymy im, by wciąż mieli w sobie wiele nadziei i wiary w lepsze jutro.
      

dk

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
  • Moim zdaniem gośc po prostu jest nieodpowiedzialny. Sam sobie napytał biedy na własne życzenie.
  • Chciał nie chciał szkoda chłopa
  • Kamyk wspieramy!!! Jesteśmy z Tobą! :)
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    1
    0
    D. Washington(2013-02-27)
  • anonimie, co ma do tego nieodpowiedzialność, wypadek jak wiele innych. Nawet w domu zdarzają się wypadki, ponoć najczęściej. Życzę zdrowia i sił ( dla całej rodziny).
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    1
    0
    kaziuk(2013-02-27)
  • *gosciu* inaczej bys spiewal jakby to spotkalo kogos z twojej rodziny!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Czytelnik_MOBI_10735(2013-02-27)
  • Jesteś dzielny młody tak trzymaj wieże że dasz radę musisz stanąć na nogi masz dla kogo synek wspaniały warto dla nich się poświęcić
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    1
    0
    Kajtek Dwa(2013-02-27)
  • Wypadek ? Wypadek to może być jak jedziesz autem i pijak w Ciebie wjedzie i zrobi CI krzywdę do końca życia. Ile się mówi, nie skacze się do wody na "główkę" w takich miejscach - sportowiec i nie zdawał sobie sprawy ? Bez komentarza. Niech wraca do zdrowia bo to najważniejsze ale nie piszcie takich głupot. ..
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    anonim-nie?(2013-02-27)
  • mam na dzieje że czyta to sam Pan Marcin Ja mogę doradzić proszę się umówić z prezydentem miasta nr jest na stronie UM napewno spotka się z Panem jego zastępca bo on sam ma wszystkich gdzieś ale jestem święcie przekonany że miasto może Panu pomóc i załatwić leprze mieszkanie może na zamianę a może na wynajem. wiem co mówię chociaż jestem za odwołaniem tej władzy w naszym mieście. Naprawdę proszę sprubować nie ma Pan nic do stracenia
  • Walcz i wracaj do sprawności kolego, najwazniejszym jest pozytywne myślenie. Będę o tobie pamiętał przy rozliczeniu rocznym. pozdrawiam
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Jacek KP(2013-02-27)
  • chłopaku jesteś dzielny! oby tak dalej! walcz o "normalne" życie! trzymam kciuki za Ciebie!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    agataa(2013-02-27)
  • Proszę Państwa ! Pan Prezydent ( człowiek o wielkim sercu ) już dawno wykazał zainteresowanie i Marcin otrzyma mieszkanie z Miasta. Zamiast pisać głupoty pomyślcie jak pomóc chłopakowi. Pozdrawiam
  • aivon a ty skąd wiesz że otrzyma mieszkanie z miasta i o co ci chidzi nad czym tu myśleć nad jaką pomocą?
Reklama