Od ponad roku jeździ na rowerze po całej Polsce z przesłaniem „Odblaski ratują życie”, o czym sam się przekonał. Dzisiaj w nocy przyjechał do Elbląga. Maciek Stawinoga ma 26 lat i pochodzi ze Szczecina. Jeszcze rok temu był mechanikiem w warsztacie...
Jedno tragiczne wydarzenie odmieniło jego. Był świadkiem wypadku na przejściu dla pieszych, w którym zginęła dziewczynka.
– Dlaczego to robię? Bo zginęło dziecko za moimi plecami. Gdybym szedł z tyłu, to prawdopodobnie ja bym zginął, a ona przeżyła. Chodzi o to, żeby było bezpieczniej na polskich drogach. To moja prywatna akcja, dlatego sam zbieram odblaski po różnych firmach ubezpieczeniowych, stacjach benzynowych itp. – mówi.
Od 13 stycznia 2009 roku jest ciągle w trasie, by rozpowszechniać akcję społeczną na rzecz noszenia elementów odblaskowych, które mogą uratować życie. Dlatego rozdaje odblaski dzieciom i rowerzystom.
– Jeżdżę po całej Polsce i rozdaję odblaskowe opaski, naklejki i taśmy dla pieszych i rowerzystów poza terenem zabudowanym. Na przykład taką folią odblaskową oklejam rowery. Normalnie taka ścinka odblaskowa „idzie” do wyrzucenia i się marnuje. Zamiast ją wyrzucać, biorę ją od firm, używam i rozdaję innym – na tym to polega – wyjaśnia Maciek Stawinoga.
Celem tej spontanicznej akcji jest doprowadzenie do sytuacji, że elementy odblaskowe będą obowiązkowe dla wszystkich pieszych i rowerzystów znajdujących się poza terenem zabudowanym, tak jak zapinanie pasów w samochodzie.
Jak się dowiedzieliśmy w elbląskiej drogówce, aktualnie przepisy nakładają taki obowiązek tylko na dzieci do lat 15 wieczorowo-nocną porą.
– Potrafiliśmy w Polsce wprowadzić obowiązek noszenia przez narciarzy kasków na stokach, za nieprzestrzeganie tego nakazu grozi mandat. Równocześnie nie umiemy wprowadzić przepisu o noszeniu odblasków na drodze – dziwi się Maciek. Jak zapowiada, będzie jeździł po kraju do czasu, gdy taki przepis zostanie wprowadzony. Dotychczas odwiedził m.in. Warszawę, Bydgoszcz, Poznań Gdańsk, Rzeszów, Wrocław i Kraków. Obecnie wybiera się do Gdańska, ale awaria roweru przeszkodziła mu w realizacji tego planu.
– Przyjechał do nas na stację o północy i poprosił, żeby mu pomóc wyładować rower – opowiada Sebastian, pracownik elbląskiej stacji paliw BP. – Na początku nie wiedziałem kompletnie, o co chodzi. Gdy próbowałem podnieść ten rower, to było naprawdę ciężko – we trójkę wyładowaliśmy rower z samochodu, który zabrał go z Małdyt, gdzie miał awarię. Wcześniej słyszałem o tej akcji, bo Maciek już był u nas i prosił o odblaski, więc znamy go z opowieści. Postać dla nas znana, więc przywitaliśmy go ciepło herbatką i posiłkiem. Jak go zobaczyliśmy, wyglądał jak wrak człowieka. Powiedział nam, że nie spał ponad 40 godzin i ledwo się trzyma na nogach.
Dzięki życzliwości ludzi ze stacji BP i sklepu rowerowego przy ul. Gwiezdnej udało się Maciejowi pokonać te trudności i przygotować się w dalszą trasę.
– Co myślę na temat tej akcji? Na pewno jest pozytywnie zwariowana. Nie wyobrażam sobie takiego życia, jakie prowadzi Maciek, ale wydaje mi się, że akcja niesie pozytywne przesłanie – wyznaje Sebastian.
Podczas akcji zorganizowanej w naszym mieście dzieci otrzymywały różne odblaski, a przechodnie nie mogli się nadziwić, że ktoś prywatnie i bezinteresownie prowadzi własną akcję.
– Każdy odblask jest dla nas cudowny, na szczęście jesteśmy szkołą, która dostaje odblaski z Alstomu i jako pierwszaki też dostaliśmy. Aktualnie dzieci są w czwartej klasie, więc mogły już zgubić odblaski, ale teraz nasze ubytki zostaną uzupełnione – powiedziała nam nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 15 podczas rozdawania dzieciom odblasków.
– Dlaczego to robię? Bo zginęło dziecko za moimi plecami. Gdybym szedł z tyłu, to prawdopodobnie ja bym zginął, a ona przeżyła. Chodzi o to, żeby było bezpieczniej na polskich drogach. To moja prywatna akcja, dlatego sam zbieram odblaski po różnych firmach ubezpieczeniowych, stacjach benzynowych itp. – mówi.
Od 13 stycznia 2009 roku jest ciągle w trasie, by rozpowszechniać akcję społeczną na rzecz noszenia elementów odblaskowych, które mogą uratować życie. Dlatego rozdaje odblaski dzieciom i rowerzystom.
– Jeżdżę po całej Polsce i rozdaję odblaskowe opaski, naklejki i taśmy dla pieszych i rowerzystów poza terenem zabudowanym. Na przykład taką folią odblaskową oklejam rowery. Normalnie taka ścinka odblaskowa „idzie” do wyrzucenia i się marnuje. Zamiast ją wyrzucać, biorę ją od firm, używam i rozdaję innym – na tym to polega – wyjaśnia Maciek Stawinoga.
Celem tej spontanicznej akcji jest doprowadzenie do sytuacji, że elementy odblaskowe będą obowiązkowe dla wszystkich pieszych i rowerzystów znajdujących się poza terenem zabudowanym, tak jak zapinanie pasów w samochodzie.
Jak się dowiedzieliśmy w elbląskiej drogówce, aktualnie przepisy nakładają taki obowiązek tylko na dzieci do lat 15 wieczorowo-nocną porą.
– Potrafiliśmy w Polsce wprowadzić obowiązek noszenia przez narciarzy kasków na stokach, za nieprzestrzeganie tego nakazu grozi mandat. Równocześnie nie umiemy wprowadzić przepisu o noszeniu odblasków na drodze – dziwi się Maciek. Jak zapowiada, będzie jeździł po kraju do czasu, gdy taki przepis zostanie wprowadzony. Dotychczas odwiedził m.in. Warszawę, Bydgoszcz, Poznań Gdańsk, Rzeszów, Wrocław i Kraków. Obecnie wybiera się do Gdańska, ale awaria roweru przeszkodziła mu w realizacji tego planu.
– Przyjechał do nas na stację o północy i poprosił, żeby mu pomóc wyładować rower – opowiada Sebastian, pracownik elbląskiej stacji paliw BP. – Na początku nie wiedziałem kompletnie, o co chodzi. Gdy próbowałem podnieść ten rower, to było naprawdę ciężko – we trójkę wyładowaliśmy rower z samochodu, który zabrał go z Małdyt, gdzie miał awarię. Wcześniej słyszałem o tej akcji, bo Maciek już był u nas i prosił o odblaski, więc znamy go z opowieści. Postać dla nas znana, więc przywitaliśmy go ciepło herbatką i posiłkiem. Jak go zobaczyliśmy, wyglądał jak wrak człowieka. Powiedział nam, że nie spał ponad 40 godzin i ledwo się trzyma na nogach.
Dzięki życzliwości ludzi ze stacji BP i sklepu rowerowego przy ul. Gwiezdnej udało się Maciejowi pokonać te trudności i przygotować się w dalszą trasę.
– Co myślę na temat tej akcji? Na pewno jest pozytywnie zwariowana. Nie wyobrażam sobie takiego życia, jakie prowadzi Maciek, ale wydaje mi się, że akcja niesie pozytywne przesłanie – wyznaje Sebastian.
Podczas akcji zorganizowanej w naszym mieście dzieci otrzymywały różne odblaski, a przechodnie nie mogli się nadziwić, że ktoś prywatnie i bezinteresownie prowadzi własną akcję.
– Każdy odblask jest dla nas cudowny, na szczęście jesteśmy szkołą, która dostaje odblaski z Alstomu i jako pierwszaki też dostaliśmy. Aktualnie dzieci są w czwartej klasie, więc mogły już zgubić odblaski, ale teraz nasze ubytki zostaną uzupełnione – powiedziała nam nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 15 podczas rozdawania dzieciom odblasków.
W rozmowie z nami Maciek Stawinoga podkreślał, że taki odblask kosztuje zaledwie 4 zł, a te 4 zł mogą uratować komuś życie. Od ponad roku jego misją stało się uświadamianie innych i przestrzeganie przed niebezpieczeństwem, jakie niosą polskie drogi, na których aż roi się od „niewidzialnych” pieszych i rowerzystów.
Agnieszka Jasionowska