Nerwowa bieganina, natłok obowiązków, stres, przepracowanie i zmęczenie składają się dziś na naszą codzienność. Bardziej odporni na stres całkiem nieźle odnajdują się w obecnej rzeczywistości, wrażliwcom znacznie trudniej jest się z nią zmierzyć, są bardziej podatni na depresję czy nerwicę. W skrajnych przypadkach dopadają ich myśli samobójcze.
Zobaczysz, jak życie jest ciężkie…
Z dzieciństwa pamiętam niewiele, jednak jedno krótkie zdanie wypowiedziane przez moją mamę utkwiło mi głęboko w pamięci: „Jak będziesz dorosła, zobaczysz, jak życie jest ciężkie”. Miała rację: jest ciężkie. Czasami wydaje się, że jest jeszcze bardziej zwariowane niż kilkanaście lat temu. Codzienna bieganina z pracy do domu, z domu do pracy, gonitwa za pieniędzmi, by starczyło do pierwszego, obowiązki rodzinne, natłok złych informacji zasłyszanych w telewizyjnych wiadomościach, problemy bliskich, nie daj Boże ze zdrowiem – to czasami zbyt wiele do udźwignięcia jak na jednego człowieka. Nasza psychika poddaje się, wpadamy w depresję, czasami o tym zupełnie nie wiedząc. Są i tacy, którzy miewają myśli samobójcze.
– Znany psychiatra Bleuler napisał, że każda próba samobójcza jest wynikiem choćby krótkotrwałych, ale zaburzeń psychicznych – mówi ordynator oddziału psychiatrycznego Elbląskiego Szpitala Specjalistycznego, dr Rafał Łuczak. – Każdy ma bowiem w sobie tzw. instynkt samozachowawczy, który nie pozwala, aby pozbawić się życia, więc jeżeli instynkt na jakiś czas zostaje wyłączony, dzieje się to w wyniku jakiegoś zaburzenia psychicznego – dodaje. – Oczywiście inaczej potraktujemy kogoś, kto próbuje popełnić samobójstwo z powodu zawiedzionej miłości albo z powodu depresji, a inaczej bohaterskiego dowódcę obrony jakiegoś bunkra, wysadzającego się granatem, żeby nie oddać go w ręce wroga. Jednak i w jednym, i drugim przypadku mamy do czynienia z chwilowymi zaburzeniami czynności psychicznych, nieważne, czy nazwiemy to szałem bitewnym, czy głębokim zaburzeniem depresyjnym.
Oczy i uszy szeroko otwarte…
Zatrważające jest, jak wielkie żniwo zbiera dziś to zjawisko. Według udostępnionych danych, w samym roku 2012 doszło w naszym mieście do prawie 130 prób samobójczych, około jedna szósta z nich to próby „udane”. Znaczna większość samobójców to mężczyźni.
– Klasycznym samobójcą w Polsce jest samotny mężczyzna po pięćdziesiątym roku życia – mówi dr Łuczak. – Liczba samobójstw wzrasta szczególnie w okresie Bożego Narodzenia. Mamy także do czynienia z dużą szarą strefą samobójstw, których dokonują osoby starsze, leczące się z wielu różnych chorób, które np. przedawkują leki. W takim przypadku nie wiadomo nawet, czy mamy do czynienia z samobójstwem, ponieważ najczęściej stwierdza się zgon z przyczyn naturalnych, związany ze starością czy z rozległymi schorzeniami. Zatrważające jest to, że w skali kraju prób samobójczych jest coraz więcej – kontynuuje psychiatra. – Tendencja wzrostowa nie tyle jest widoczna w naszym mieście, ile w skali całego kraju. Z tego, co ostatnio słyszałem, liczba „udanych” samobójstw w Polsce przekroczyła liczbę ofiar wypadków drogowych. Zresztą, Polska zawsze znajdowała się w czołówce krajów europejskich z wysokim wskaźnikiem samobójców. Swego czasu byliśmy drugim państwem w Europie, zaraz po Węgrach. Potem wyprzedziła nas Albania. W tej chwili zdaje się, zajmujemy czwarte miejsce w Europie.
W przypadku samobójstw wielkie pole do popisu mają najbliżsi osoby zdesperowanej. Należy być wyczulonym na niepokojące sygnały, które w sposób pośredni lub bezpośredni może dawać osoba planująca odebranie sobie życia. Rozpoznać te sygnały nie jest wcale łatwo, jednak odpowiednie odczytanie komunikatu może zapobiec tragedii.
– Sygnały tworzą tzw. zespół presuicydalny, czyli przedsamobójczy – mówi elbląski psychiatra. – Bardzo często takie osoby wcale nie opowiadają, że chcą popełnić samobójstwo, choć nie można oczywiście lekceważyć ludzi, którzy to deklarują – dodaje. – Bardzo często osoba, która planuje popełnić samobójstwo, przygotowuje się do tego. Robi to w tajemnicy przed rodziną, bliskimi, po to, żeby nikt nie zorientował się i nie przeszkodził jej w planach. Następuje wtedy lekkie odsunięcie od osób bliskich, by nie zauważyły, co się dzieje. Takie osoby bardzo często w zawoalowany sposób żegnają się z bliskimi, znajomymi, piszą pożegnalne maile. Nie wynika z nich wprost, że chcą się zabić, przybierają jednak formę pożegnań. Osoby te oddają różne pożyczone przedmioty: jakieś płyty czy inne rzeczy. To może i powinno zwracać uwagę. A jak pomóc takiej osobie? Starać się być jak najbliżej niej, żeby móc wyczuć, czy rzeczywiście coś takiego się dzieje. A jeżeli mamy świadomość, że coś takiego się dzieje, to zwykle potrzebna jest fachowa pomoc, czyli psychiatra.
Próba samobójcza formą demonstracji
Podczas gdy jedni samobójcy w spokoju i ciszy żegnają się z bliskimi, inni podejmując próbę samobójczą, chcą zwrócić na siebie uwagę otoczenia czy wymusić pewne zachowania. Mamy tu do czynienia z szantażem emocjonalnym. Taka próba może być także wołaniem o pomoc. Należy pamiętać, że nawet najbardziej „demonstracyjne” zachowanie może zakończyć się tragicznie, nawet wbrew intencji ofiary.
– Niemal wszyscy pacjenci dokonujący poważnych prób samobójczych trafiają na oddział psychiatryczny – mówi dr Łuczak. – Jeżeli lekarz uzna, że zagrożenie popełnieniem samobójstwa jest wysokie, pacjent kierowany jest na taki oddział. Jeżeli niedoszły samobójca nie zgadza się na przyjęcie do szpitala, w niektórych przypadkach można go przyjąć bez jego zgody i zatrzymać na oddziale. Czasami mamy też do czynienia z próbami samobójczymi demonstracyjnymi, które mają na celu szantaż otoczenia, wymuszenie jakichś określonych zachowań lub innych sytuacji i wcale nie mają na celu faktycznego pozbawienia się życia.
W dzisiejszym zabieganym świecie często brakuje czasu na rozmowę z drugim człowiekiem, rozmowę, która pomogłaby dostrzec, że dzieje się z nim coś złego, że potrzebuje pomocy, że tłamsi w sobie problemy, które wywołują w nim myśli o samobójstwie. Czasami tą bliską osobą może być nasze dorastające dziecko, które ma „dziurę” w sercu po zawiedzionej miłości, czasami samotna sąsiadka, pozbawiona bliskich, albo kolega z pracy, który przeżył ostatnio wielką tragedię. Są wokół nas ludzie, którzy potrzebują wsparcia, pomocnej dłoni, deski ratunku, którą może okazać się nawet zwykła rozmowa.
Rozglądajmy się wokół siebie, reagujmy, znajdźmy w sobie choć odrobinę empatii! Zbyt wiele jest zła na tym świecie, pokażmy zdesperowanym, że obok zła jest także dobro, że warto zawalczyć o siebie, warto żyć.
Z dzieciństwa pamiętam niewiele, jednak jedno krótkie zdanie wypowiedziane przez moją mamę utkwiło mi głęboko w pamięci: „Jak będziesz dorosła, zobaczysz, jak życie jest ciężkie”. Miała rację: jest ciężkie. Czasami wydaje się, że jest jeszcze bardziej zwariowane niż kilkanaście lat temu. Codzienna bieganina z pracy do domu, z domu do pracy, gonitwa za pieniędzmi, by starczyło do pierwszego, obowiązki rodzinne, natłok złych informacji zasłyszanych w telewizyjnych wiadomościach, problemy bliskich, nie daj Boże ze zdrowiem – to czasami zbyt wiele do udźwignięcia jak na jednego człowieka. Nasza psychika poddaje się, wpadamy w depresję, czasami o tym zupełnie nie wiedząc. Są i tacy, którzy miewają myśli samobójcze.
– Znany psychiatra Bleuler napisał, że każda próba samobójcza jest wynikiem choćby krótkotrwałych, ale zaburzeń psychicznych – mówi ordynator oddziału psychiatrycznego Elbląskiego Szpitala Specjalistycznego, dr Rafał Łuczak. – Każdy ma bowiem w sobie tzw. instynkt samozachowawczy, który nie pozwala, aby pozbawić się życia, więc jeżeli instynkt na jakiś czas zostaje wyłączony, dzieje się to w wyniku jakiegoś zaburzenia psychicznego – dodaje. – Oczywiście inaczej potraktujemy kogoś, kto próbuje popełnić samobójstwo z powodu zawiedzionej miłości albo z powodu depresji, a inaczej bohaterskiego dowódcę obrony jakiegoś bunkra, wysadzającego się granatem, żeby nie oddać go w ręce wroga. Jednak i w jednym, i drugim przypadku mamy do czynienia z chwilowymi zaburzeniami czynności psychicznych, nieważne, czy nazwiemy to szałem bitewnym, czy głębokim zaburzeniem depresyjnym.
Oczy i uszy szeroko otwarte…
Zatrważające jest, jak wielkie żniwo zbiera dziś to zjawisko. Według udostępnionych danych, w samym roku 2012 doszło w naszym mieście do prawie 130 prób samobójczych, około jedna szósta z nich to próby „udane”. Znaczna większość samobójców to mężczyźni.
– Klasycznym samobójcą w Polsce jest samotny mężczyzna po pięćdziesiątym roku życia – mówi dr Łuczak. – Liczba samobójstw wzrasta szczególnie w okresie Bożego Narodzenia. Mamy także do czynienia z dużą szarą strefą samobójstw, których dokonują osoby starsze, leczące się z wielu różnych chorób, które np. przedawkują leki. W takim przypadku nie wiadomo nawet, czy mamy do czynienia z samobójstwem, ponieważ najczęściej stwierdza się zgon z przyczyn naturalnych, związany ze starością czy z rozległymi schorzeniami. Zatrważające jest to, że w skali kraju prób samobójczych jest coraz więcej – kontynuuje psychiatra. – Tendencja wzrostowa nie tyle jest widoczna w naszym mieście, ile w skali całego kraju. Z tego, co ostatnio słyszałem, liczba „udanych” samobójstw w Polsce przekroczyła liczbę ofiar wypadków drogowych. Zresztą, Polska zawsze znajdowała się w czołówce krajów europejskich z wysokim wskaźnikiem samobójców. Swego czasu byliśmy drugim państwem w Europie, zaraz po Węgrach. Potem wyprzedziła nas Albania. W tej chwili zdaje się, zajmujemy czwarte miejsce w Europie.
W przypadku samobójstw wielkie pole do popisu mają najbliżsi osoby zdesperowanej. Należy być wyczulonym na niepokojące sygnały, które w sposób pośredni lub bezpośredni może dawać osoba planująca odebranie sobie życia. Rozpoznać te sygnały nie jest wcale łatwo, jednak odpowiednie odczytanie komunikatu może zapobiec tragedii.
– Sygnały tworzą tzw. zespół presuicydalny, czyli przedsamobójczy – mówi elbląski psychiatra. – Bardzo często takie osoby wcale nie opowiadają, że chcą popełnić samobójstwo, choć nie można oczywiście lekceważyć ludzi, którzy to deklarują – dodaje. – Bardzo często osoba, która planuje popełnić samobójstwo, przygotowuje się do tego. Robi to w tajemnicy przed rodziną, bliskimi, po to, żeby nikt nie zorientował się i nie przeszkodził jej w planach. Następuje wtedy lekkie odsunięcie od osób bliskich, by nie zauważyły, co się dzieje. Takie osoby bardzo często w zawoalowany sposób żegnają się z bliskimi, znajomymi, piszą pożegnalne maile. Nie wynika z nich wprost, że chcą się zabić, przybierają jednak formę pożegnań. Osoby te oddają różne pożyczone przedmioty: jakieś płyty czy inne rzeczy. To może i powinno zwracać uwagę. A jak pomóc takiej osobie? Starać się być jak najbliżej niej, żeby móc wyczuć, czy rzeczywiście coś takiego się dzieje. A jeżeli mamy świadomość, że coś takiego się dzieje, to zwykle potrzebna jest fachowa pomoc, czyli psychiatra.
Próba samobójcza formą demonstracji
Podczas gdy jedni samobójcy w spokoju i ciszy żegnają się z bliskimi, inni podejmując próbę samobójczą, chcą zwrócić na siebie uwagę otoczenia czy wymusić pewne zachowania. Mamy tu do czynienia z szantażem emocjonalnym. Taka próba może być także wołaniem o pomoc. Należy pamiętać, że nawet najbardziej „demonstracyjne” zachowanie może zakończyć się tragicznie, nawet wbrew intencji ofiary.
– Niemal wszyscy pacjenci dokonujący poważnych prób samobójczych trafiają na oddział psychiatryczny – mówi dr Łuczak. – Jeżeli lekarz uzna, że zagrożenie popełnieniem samobójstwa jest wysokie, pacjent kierowany jest na taki oddział. Jeżeli niedoszły samobójca nie zgadza się na przyjęcie do szpitala, w niektórych przypadkach można go przyjąć bez jego zgody i zatrzymać na oddziale. Czasami mamy też do czynienia z próbami samobójczymi demonstracyjnymi, które mają na celu szantaż otoczenia, wymuszenie jakichś określonych zachowań lub innych sytuacji i wcale nie mają na celu faktycznego pozbawienia się życia.
W dzisiejszym zabieganym świecie często brakuje czasu na rozmowę z drugim człowiekiem, rozmowę, która pomogłaby dostrzec, że dzieje się z nim coś złego, że potrzebuje pomocy, że tłamsi w sobie problemy, które wywołują w nim myśli o samobójstwie. Czasami tą bliską osobą może być nasze dorastające dziecko, które ma „dziurę” w sercu po zawiedzionej miłości, czasami samotna sąsiadka, pozbawiona bliskich, albo kolega z pracy, który przeżył ostatnio wielką tragedię. Są wokół nas ludzie, którzy potrzebują wsparcia, pomocnej dłoni, deski ratunku, którą może okazać się nawet zwykła rozmowa.
Rozglądajmy się wokół siebie, reagujmy, znajdźmy w sobie choć odrobinę empatii! Zbyt wiele jest zła na tym świecie, pokażmy zdesperowanym, że obok zła jest także dobro, że warto zawalczyć o siebie, warto żyć.
dk