Chciałbym zabrać głos jako kierowca w sprawie wielu wąskich uliczek w okolicach osiedli domków jednorodzinnych i zabudowy szeregowej. Te osiedla powstawały jakieś 30 lat temu lub jeszcze przed wojną, gdy samochodów było dużo mniej i taka szerokość wystarczała. Dziś się nie sprawdzają.
Takie ulice często mają tylko 4 metry szerokości, będąc ulicą dwukierunkową (podczas gdy jeden pas ruchu w jedną stronę powinien mieć 3 metry), a przy boku są zaparkowane auta mieszkańców okolicznych domów, więc do przejazdu zostało jakieś 1,5 metra. Gdy to jest tylko jeden lub dwa zaparkowane auta to jakoś da się to tolerować i je wyminąć, ale gdy jest cały rząd, to zanim się dojedzie do końca takiego tunelu jadąc po lewej stronie, z tyłu jadą kolejne auta, a z przeciwka spotyka się inne np. ciężarowe, które się nie cofną aby nas przepuścić. To prowadzi do frustracji, niepotrzebnych nerwów, nawet kłótni między kierowcami, a często także do kolizji.
Tymczasem trzeba to sobie powiedzieć - publiczna droga, jaka by to nie była, to nie parking. Nikt sobie nie wykupił miejsca na ulicy aby mieć prawo tam zostawiać auto kiedy mu się zechce, czasami nawet na kilka tygodni, blokując przejazd.
Władze miasta powinny przygotować nową regulację ulic które nie są przystosowane aby tam parkować samochody i wprowadzić tam zakaz postoju (można by tolerować krótkie zatrzymanie np. na wypuszczenie kogoś z auta na chodnik). Właściciele domów jednorodzinnych powinni rozumieć, że ulica która jest koło nich, nie jest już ich własnością i tam nie powinni parkować. Mają własny kawałek terenu, czasem piękny ogród - więc powinni kawałek wyciąć i zbudować na własny koszt parking (nawet i na 2 auta) w granicach własnej działki budowlanej. Tymczasem chciwość nie zna granic. Gdy ktoś już sobie posadził np. drzewko tuż przed domem to nie będzie chciał go teraz wycinać. Ale to już jego problem gdzie i jak sobie znajdzie miejsce na własny samochód, nawet i na trawie, ale nie na publicznej (komunalnej) ulicy.
Trzeba by to jakoś może przedyskutować z mieszkańcami, bo trudno to będzie wprowadzić tak od razu. Ludzie muszą o tym wiedzieć np. rok wcześniej. Niektórzy mają przy domu jakieś małe firmy i klienci często do nich przyjeżdżają samochodem. Więc dla swoich klientów także powinni przygotować kilka miejsc, lub złożyć wniosek i zapłacić dla Urzędu Miasta za białą kopertę na ulicy (której szerokość na to pozwala) z nr domu do którego będzie ona należeć i wtedy można będzie tam parkować.
Spółdzielnie mieszkaniowe od swoich mieszkańców, którzy mają samochody, powinni pobierać opłatę parkingową co miesiąc, z przeznaczeniem na budowę nowych parkingów.
Cały ten temat budowy parkingów może nawet pobudzić gospodarkę, bo będzie większy ruch w sklepach budowlanych oraz w firmach realizujących te budowy.
Obecnie gdy chyba już co druga rodzina ma samochód, z parkingami jest wielki problem, zarówno w centrum jak i przy domu. Gdy samochodów będzie wciąż przybywać, to problem będzie się pogłębiał. Trzeba pomyśleć jak systemowo ten problem rozwiązać na następne lata.
Zrozumiałe, że żaden samorządowiec nie odważy się na ten temat wypowiedzieć teraz przed wyborami. Raczej nie wypada mówić mieszkańcom teraz, że coś od nich się będzie wymagać. Ale może nowy samorząd się tym zainteresuje, bo miasto będzie coraz bardziej sparaliżowane i łatwiej będzie gdzieś dojechać rowerem lub pieszo niż samochodem. Więc jaki pożytek z auta?
Tymczasem trzeba to sobie powiedzieć - publiczna droga, jaka by to nie była, to nie parking. Nikt sobie nie wykupił miejsca na ulicy aby mieć prawo tam zostawiać auto kiedy mu się zechce, czasami nawet na kilka tygodni, blokując przejazd.
Władze miasta powinny przygotować nową regulację ulic które nie są przystosowane aby tam parkować samochody i wprowadzić tam zakaz postoju (można by tolerować krótkie zatrzymanie np. na wypuszczenie kogoś z auta na chodnik). Właściciele domów jednorodzinnych powinni rozumieć, że ulica która jest koło nich, nie jest już ich własnością i tam nie powinni parkować. Mają własny kawałek terenu, czasem piękny ogród - więc powinni kawałek wyciąć i zbudować na własny koszt parking (nawet i na 2 auta) w granicach własnej działki budowlanej. Tymczasem chciwość nie zna granic. Gdy ktoś już sobie posadził np. drzewko tuż przed domem to nie będzie chciał go teraz wycinać. Ale to już jego problem gdzie i jak sobie znajdzie miejsce na własny samochód, nawet i na trawie, ale nie na publicznej (komunalnej) ulicy.
Trzeba by to jakoś może przedyskutować z mieszkańcami, bo trudno to będzie wprowadzić tak od razu. Ludzie muszą o tym wiedzieć np. rok wcześniej. Niektórzy mają przy domu jakieś małe firmy i klienci często do nich przyjeżdżają samochodem. Więc dla swoich klientów także powinni przygotować kilka miejsc, lub złożyć wniosek i zapłacić dla Urzędu Miasta za białą kopertę na ulicy (której szerokość na to pozwala) z nr domu do którego będzie ona należeć i wtedy można będzie tam parkować.
Spółdzielnie mieszkaniowe od swoich mieszkańców, którzy mają samochody, powinni pobierać opłatę parkingową co miesiąc, z przeznaczeniem na budowę nowych parkingów.
Cały ten temat budowy parkingów może nawet pobudzić gospodarkę, bo będzie większy ruch w sklepach budowlanych oraz w firmach realizujących te budowy.
Obecnie gdy chyba już co druga rodzina ma samochód, z parkingami jest wielki problem, zarówno w centrum jak i przy domu. Gdy samochodów będzie wciąż przybywać, to problem będzie się pogłębiał. Trzeba pomyśleć jak systemowo ten problem rozwiązać na następne lata.
Zrozumiałe, że żaden samorządowiec nie odważy się na ten temat wypowiedzieć teraz przed wyborami. Raczej nie wypada mówić mieszkańcom teraz, że coś od nich się będzie wymagać. Ale może nowy samorząd się tym zainteresuje, bo miasto będzie coraz bardziej sparaliżowane i łatwiej będzie gdzieś dojechać rowerem lub pieszo niż samochodem. Więc jaki pożytek z auta?