UWAGA!

Warto pomagać – nie warto się bać!

 Elbląg, Przemysław Wołoszyn i Cezary Misiewicz.
Przemysław Wołoszyn i Cezary Misiewicz.

Inspiracją do założenia Fundacji na rzecz Rozwoju Ratownictwa Medycznego w Elblągu był dzień 25 stycznia 2007 r., wyjazd do nieprzytomnego człowieka na ulicy Grunwaldzkiej – mówi Cezary Misiewicz, wiceprezes fundacji. – Zanim przybyliśmy na miejsce zdarzenia, dwóch młodych studentów podjęło resuscytację krążeniowo-oddechową poszkodowanego, „kupując” mu tym samym czas.

W ubiegłym tygodniu w Tolkmicku odbyła się konferencja zamykająca projekt „Pierwsi do Pierwszej Pomocy”, zrealizowany przez ratowników medycznych elbląskiego pogotowia współpracujących z Fundacją na rzecz Rozwoju Ratownictwa Medycznego w Elblągu. W czasie cyklu szkoleń młodzież z Gimnazjum w Tolkmicku i Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Kamionku Wielkim zdobywała wiedzę na temat sposobów niesienia pomocy ludziom poszkodowanym w wypadkach. Młodzież uczono między innymi przeprowadzania podstawowych zabiegów resuscytacyjnych, układania poszkodowanego w pozycji bocznej, zabezpieczania złamań oraz opatrywania ran i oparzeń.
      
       Dwa podobne przypadki, dwie odmienne postawy
      
– Inspiracją do założenia Fundacji na rzecz Rozwoju Ratownictwa Medycznego w Elblągu był dzień 25 stycznia 2007 r., wyjazd do nieprzytomnego człowieka na ulicy Grunwaldzkiej – opowiada Cezary Misiewicz, zastępca prezesa fundacji. – Zanim przybyliśmy na miejsce zdarzenia, dwóch młodych studentów podjęło resuscytację krążeniowo-oddechową poszkodowanego, „kupując” mu tym samym czas. Kiedy zaopatrzyliśmy tego człowieka w karetce, przekazaliśmy go w ręce ordynatora oddziału intensywnej terapii 110 Szpitala Wojskowego. Człowiek ten po kilku dniach intensywnej terapii, leczeniu i rehabilitacji po pierwsze – powrócił do żywych, po drugie – powrócił także do społeczeństwa i nadal jest kierowcą MPK w Elblągu. Tego samego dnia – godzina 14, wyjazd do oddalonego od Elbląga przeszło 20 km Zwierzna. Weterynarz, który przyjechał leczyć chore zwierzę, zasłabł i przewrócił się w dosyć niefortunny sposób. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, podjęliśmy akcję reanimacyjną. Niestety, ten człowiek zmarł. Zapytałem ludzi, którzy tam byli, którzy byli świadkami tego zdarzenia, dlaczego nie zrobili nic poza wezwaniem pogotowia? Dlaczego nie odchylili mu głowy i nie rozpoczęli masażu serca, być może to uratowałoby mu to życie?
       Cezary Misiewicz nadzieje na upowszechnienie się nawyku pierwszej pomocy wiąże z młodym pokoleniem.
       – Naszą intencją jest, aby szerzyć idee ratownictwa przede wszystkim wśród młodych ludzi, którzy by tę filozofię ratownictwa rozprzestrzeniali w okolicy Elbląga – mówi. – Żebyśmy się po prostu czuli bezpieczni, żeby człowiek, który naprawdę potrzebuje pomocy, otrzymał ją od przypadkowego przechodnia, który potrafi szybko zadziałać, do czasu przyjazdu profesjonalnych służb medycznych. Razem z moim kolegą Przemkiem Wołoszynem, z którym na co dzień pracujemy w oddziale ratownictwa medycznego w Elblągu, podczas jednego z nocnych dyżurów wpadliśmy na pomysł, żeby, korzystając z dofinansowania unijnego, przekazać wiedzę, jak pomagać, młodym ludziom. Stąd ten projekt.
      
       Uczymy młodych odpowiedzialności
      
Projekt podsumował Przemysław Wołoszyn, rzecznik prasowy Fundacji:
       – Wnioski, do jakich doszliśmy z Czarkiem, że ludzie boją się udzielać pierwszej pomocy, że nie potrafią tego robić, zostały potwierdzone przez test, który zrobiliśmy na samym początku tego projektu wśród młodzieży – sprawdzający wiedzę na temat sposobów niesienia pomocy i chęci jej udzielenia. Wynik pierwszego testu był zatrważający. Analiza testu wprowadziła nas w głębokie zamyślenie, bo młodzież praktycznie nie miała żadnej motywacji wewnętrznej do tego, żeby udzielić pomoc. 98 proc. pytanych odpowiedziało, że osoba leżąca gdzieś na ulicy to pewnie pijany, do którego lepiej nie podchodzić, lepiej go zostawić – niech każdy radzi sobie, jak potrafi. Po realizacji projektu, kiedy zrobiliśmy test kończący, 85 proc. uczestników projektu wypełniło go w sposób dobry lub bardzo dobry, co więcej, żadna z osób – a było ich 103 - biorących udział w projekcie nie odpowiedziała, że nie podejdzie lub boi się podejść do osoby leżącej, żeby sprawdzić, co się z nią stało. Podkreślam, że celem projektu nie było szkolenie młodzieży na ratowników, bo do tego 16 godzin to za mało. My tych ludzi chcemy uwrażliwić na fakt, że są odpowiedzialni za swoją lokalną, małą wspólnotę. Myślę, że ten cel udało się osiągnąć i było to widać po zaangażowaniu młodzieży oraz w teście kończącym i w różnicy, jaka uwidoczniła się po porównaniu z nim testu wstępnego.
       Przemysław Wołoszyn przekazał na koniec placówkom, w których projekt był realizowany, dwa manekiny do ćwiczeń pierwszej pomocy.
      

 


       Na zdjęciu: konferencja wieńcząca projekt.
      

       – Na początku byłem zdziwiony i pomyślałem, że 16 godzin szkolenia to w sumie niewiele i młodzież niewiele z tego zapamięta – podsumowuje projekt Ryszard Przyborowski, dyrektor Gimnazjum w Tolkmicku. – Ale gdy okazało się, że cel jest zupełnie inny, że celem jest to, żeby młodzież przestała obawiać się udzielania pierwszej pomocy, to chętnie przystałem na tę propozycję współpracy. Po rozmowach z młodzieżą i nauczycielami okazało się, że projekt spełnił założone cele. Młodzież była zmotywowana, a nauczyciele wyrazili chęci dalszej współpracy.
      
       Czy warto nieść pierwszą pomoc?
      
Kilka faktów z prelekcji dr Sławomira Głowackiego, ordynatora Oddziału Intensywnej Terapii 110 Szpitala Wojskowego: – Proces umierania nie jest procesem nagłym. Obejmuje kilka faz: fazę agonii, czyli powolnego zaniku funkcji życiowych; fazę drugą, czyli śmierci klinicznej – zatrzymanie krążeniowo-oddechowe to moment, kiedy życie ludzkie leży w rękach osób drugich. Jeśli w fazie drugiej nikt nie pomoże człowiekowi, dochodzi do fazy trzeciej, czyli śmierci biologicznej.
       Jeśli dojdzie do zatrzymania krążenia, szanse przeżycia bez udzielania pierwszej pomocy spadają o 7-10 proc. z każdą minutą, czyli czas dojazdu pogotowia nie może przekroczyć 10-14 minut. Po 8 minutach bez udzielenia pierwszej pomocy 56-80 proc. z zatrzymanym krążeniem zginie. W przypadku udzielenia pierwszej pomocy przez świadków zdarzenia szanse przeżycia spadają o 3-4 proc. z każdą minutą, zatem czas dojazdu karetki wydłuża się do 20-30 minut. Po 8 minutach, gdy pomoc przedmedyczna była udzielana, wskaźnik śmiertelności spada do 24-32 proc.
       Im lepiej chorzy są zaopatrzeni w opiece przedszpitalnej i opiece około szpitalnej, tym lepiej rokują na przyszłość. Przywrócenie spontanicznego krążenia jest tylko pierwszym krokiem do osiągnięcia celu, jakim jest powrót pacjenta do stanu zdrowia sprzed zatrzymania krążenia. Po skutecznej resuscytacji przywracamy funkcje krążenia i funkcje układu oddechowego, organem, który decyduje o przeżyciu jest mózg. Na intensywnej terapii stosuje się wszystkie dostępne środki do zapobiegania nieodwracalnym zamianom w mózgu. Pomimo tego 2/3 pacjentów przyjętych na oddział intensywnej terapii, po zewnątrz szpitalnym zatrzymaniu krążenia umiera albo kończy jako pacjenci głęboko uszkodzeni z ośrodkowego układu nerwowego. W przypadku wewnątrz szpitalnego zatrzymania odsetek ten wynosi 25 proc.
       Kilka faktów z prelekcji dr Anny Skalskiej-Wołoszyn pracującej na OIOM 110 Szpitala Wojskowego i dyżurującej w Pogotowiu Ratunkowym w Elblągu: – Pierwsza pomoc to zespół czynności wykonywanych w razie urazu lub nagłego ataku choroby w celu zminimalizowania niekorzystnych następstw, zanim możliwe będzie udzielenie specjalistycznej pomocy medycznej po przewiezieniu do szpitala. Konieczność udzielenia pierwszej pomocy jest w Polsce regulowana prawnie. W Art. 162. Kodeksu Karnego czytamy: „§ 1. Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.” Artykuł ustawy nie mówi, jakiego rodzaju to ma być pomoc, nie chodzi tu o świadczenie zdrowotne (czyli pomoc udzielaną przez ludzi wykonujących zawód medyczny). Mowa tu o wezwaniu odpowiednich służb i udzieleniu pierwszej pomocy.
       Czas, w którym służby medyczne powinny znaleźć się na miejscu zdarzenia (określony w ustawie z 8 września 2006 r. O Państwowym Ratownictwie Medycznym) wynosi maksymalnie 8-15 minut w mieście powyżej 10 tys. mieszkańców, a 15-20 minut poza miastem powyżej 10 tys. mieszkańców. Nieodwracalne zmiany w mózgu u poszkodowanego przebywającego w normalnych warunkach termicznych zaczynają się już po 4-6 minutach niedotlenienia. W ciągu 15 minut na skutek niedotlenienia można by było umrzeć trzykrotnie.
       To nie jest tak, że my, ratownicy czy lekarze próbujemy zrzucić na ludzi swoją pracę, to nie tak. Przyjedziemy i pomożemy, bo to jest nasza praca – ale najczęściej jesteśmy daleko. Nie jesteśmy w stanie być przy każdym w każdej chwili i sytuacji. Uważam, że ludzie, żyjąc w lokalnych wspólnotach, powinni w ramach wspólnot dbać o siebie. Ideałem byłoby, gdyby osoba poszkodowana przestała być anonimowa, tylko zaczęła być panią Krysią z kiosku Ruchu, nauczycielem czy dzieckiem sąsiada...
      
       Projekt „Pierwsi do Pierwszej Pomocy” był współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
      
      

Robert Paul

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama