
Zdalne nauczanie. Wielu z nas od kilku dni próbuje zdefiniować to pojęcie. I rodzice, i nauczyciele. Większość nauczycieli przesyła uczniom scenariusze lekcji i zadania za pomocą dziennika elektronicznego, który już dziś z powodu przeciążenia odmawia posłuszeństwa. Jest jednak grupa, która zdecydowała się na lekcje on-line. Należy do niej Dorota Kujawa-Weinke, nauczycielka Szkoły Podstawowej nr 21.
Pani Dorota takie lekcje organizuje już od dwóch tygodni. Tematem dzisiejszych zajęć były "Stepy akermańskie" Adama Mickiewicza. Nauczycielka łączy się z uczniami za pomocą programu ZOOM. Wcześniej przygotowuje scenariusz zajęć, a lekcja niewiele różni się od tych, które odbywały się do niedawna w szkolnej sali. Uczniowie z wielkim zaangażowaniem odpowiadali na pytania swojej nauczycielki, próbowali zrozumieć sens utworu, odczytać uczucia podmiotu lirycznego, a przede wszystkim zapoznali się z budową sonetu. Zdalne nauczanie dla większości pedagogów to jednak wciąż obce pojęcie i trudno im się odnaleźć w sytuacji, na którą nie zostali przygotowani.
- Wielu nauczycieli rozpoczyna pracę zdalną. To głęboka woda, bo nikt tak naprawdę nie wie, jak ma to wyglądać – mówi Dorota Kujawa-Weinke. - Mam doświadczenie e-learningu, bo szkolę nauczycieli zdalnie, więc może łatwiej było mi zacząć pracę z uczniami. Do takiej lekcji trzeba się zupełnie inaczej przygotować, trzeba też użyć narzędzi do komunikacji z uczniami. Połączenie tych dwóch nowych aktywności może być na początku wyzwaniem dla nauczyciela. A pamiętać również trzeba o indywidualizowaniu kształcenia i dostrzeganiu różnych potrzeb uczniów.
Nauczyciele otrzymali wprawdzie wytyczne od organów rządzących, by nauczać zdalnie, jednak do takiego nauczania nie zostali wcześniej przygotowani. Sytuacja jest o tyle bardziej skomplikowana, że oprócz przygotowywania scenariuszy zajęć, są zobowiązani do zdawania sprawozdań ze swojej codziennej pracy! Sfrustrowani są również rodzice, którzy nie nadążają w odbieraniu maili z pracami domowymi. Rodzą się niepotrzebne konflikty, frustracja i chaos. Ministerstwo Edukacji Narodowej zamiast wspierać nauczycieli, uczniów i rodziców w tej trudnej sytuacji, przede wszystkim wymaga. Takie są odczucia wszystkich, z którymi rozmawiamy.
- Chcemy pokazać, jak sytuacja wygląda z naszej strony, nauczycieli – mówi nauczycielka jednej z elbląskich szkół średnich. - Decyzja o zdalnym nauczaniu spadła nas z dnia na dzień. Nikt nas nie przeszkolił, jak taka nauka miałaby wyglądać. Nie dość, że przygotowujemy scenariusze zajęć tak, by były jak najbardziej zrozumiałe dla uczniów i zawierały treści, które potem będą wymagane na egzaminach, to jeszcze wymaga się od nas codziennych sprawozdań z naszej pracy. Mamy udokumentować to, co danego dnia zrobiliśmy, by pokazać, że zasłużyliśmy na nasze wynagrodzenie. Zabiera nam to cenny czas na przygotowywanie kolejnych zajęć i przyuczenie się do nauczania zdalnego – dodaje. - Wkrótce rozpoczniemy szkolenie on-line, ponieważ planujemy w naszej szkole uruchomić nową platformę do nauczania zdalnego. Jednak najpierw sami musimy przejść kurs, by się nauczyć jej obsługi, a to potrwa dwa tygodnie. Także mamy co robić. My naprawdę jesteśmy chętni i gotowi do pracy. Nie trzeba nam patrzeć na ręce. Zaufajmy sobie wzajemnie. Pomagajmy sobie i wspierajmy się w tej trudnej sytuacji.