Codziennie w drodze do pracy przemierzam Skwer Solidarności i podziwiam bujną miejską zieleń.
Przy okazji robię sama z sobą zakłady, obstawiając roślinki. Miesiąc temu postawiłam na róże przeciwko mleczom, a nawet ostom, chociaż to już było ryzykowne zagranie. Ale raz kozie śmierć. Jeśli przegram, to najwyżej schudnę, nie jedząc przez parę dni słodyczy (a potem szybko nadrobię.) Trochę się też denerwowałam, czy nieprzewidziane okoliczności zewnętrzne nie zepsują mi zabawy. Bo może ktoś się wyrwać i uporządkować trawniki w samym sercu miasta.
Ale spoko. Na skwerze pusto, sielsko, rośliny rosną bez przeszkód. I tak doglądając miejskiej zieleni, jeszcze mam okazję do refleksji: Takie róże, aby rozkwitły, trzeba starannie pielęgnować, chronić przed chorobami, pasożytami i co tam jeszcze. A takie chwasty - im mniej się nimi ludzie interesują, tym lepiej się mają.
Ale spoko. Na skwerze pusto, sielsko, rośliny rosną bez przeszkód. I tak doglądając miejskiej zieleni, jeszcze mam okazję do refleksji: Takie róże, aby rozkwitły, trzeba starannie pielęgnować, chronić przed chorobami, pasożytami i co tam jeszcze. A takie chwasty - im mniej się nimi ludzie interesują, tym lepiej się mają.
szeba