Udało się! Sławek Ciężkowski, zmęczony, ale szczęśliwy dopłynął do Ostródy w czasie 9 godzin 25 minut i 15 sekund. Ustanowił tym samym kajakowy rekord trasy na Kanale Elbląskim. - W przyszłym roku będę chciał go pobić, a może i inni chętni się znajdą - zastanawia się młody kajakarz.
24-letni zawodnik PKS Korona wyruszył dziś (9 czerwca) rano z Elbląga, by samotnie pokonać kajakiem wyczynowym trasę do Ostródy. Zakładał, że dokona tego w 10 godzin i ustanowi rekord. Popłynął szybciej.
- Udało się - mówił nam przed chwilą zmęczony Sławek Ciężkowski. - Mój czas to 9 godzin 25 minut i 15 sekund. To szybciej niż przewidywaliśmy. Trasa była wyczerpująca, jestem zmęczony, ale prawdziwy ból przyjedzie jutro, pojutrze - przyznał mimo wszystko ze śmiechem.- Najgorzej bolą mięśnie głębokie brzucha, mięśnie lędźwiowe, pośladki. Mam też odciski na rękach.
Młody kajakarz przyznał, że podczas samotnej podróży miał kryzysy.
- Najgorsze było pierwsze 40 kilometrów, pochylnie, glony oblepiały dziób kajaka, co mnie spowalniało - relacjonował na gorąco. - Po jeziorach płynęło się już szybciej.
Sławek jest zadowolony ze swojego wyczynu i już zapowiada, że będzie próbował swój rekord pobić w przyszłym roku: - Może znajdą się też inni chętni - zastanawia się. - Cieszy mnie też to, że statek pokonuje trasę z Elbląga do Ostródy w 12 godzin. Ja byłem szybszy - dodał z uśmiechem.
Teraz zmęczony kajakarz wraca do Elbląga. Będzie odpoczywał po morderczym wysiłku. A już w przyszłym tygodniu (jeśli się zregeneruje) popłynie w mistrzostwach Polski.
- Popłynę, ale spokojnie, nie będę walczył o miejsce w czołówce - zapowiadał dziś rano.
- Udało się - mówił nam przed chwilą zmęczony Sławek Ciężkowski. - Mój czas to 9 godzin 25 minut i 15 sekund. To szybciej niż przewidywaliśmy. Trasa była wyczerpująca, jestem zmęczony, ale prawdziwy ból przyjedzie jutro, pojutrze - przyznał mimo wszystko ze śmiechem.- Najgorzej bolą mięśnie głębokie brzucha, mięśnie lędźwiowe, pośladki. Mam też odciski na rękach.
Młody kajakarz przyznał, że podczas samotnej podróży miał kryzysy.
- Najgorsze było pierwsze 40 kilometrów, pochylnie, glony oblepiały dziób kajaka, co mnie spowalniało - relacjonował na gorąco. - Po jeziorach płynęło się już szybciej.
Sławek jest zadowolony ze swojego wyczynu i już zapowiada, że będzie próbował swój rekord pobić w przyszłym roku: - Może znajdą się też inni chętni - zastanawia się. - Cieszy mnie też to, że statek pokonuje trasę z Elbląga do Ostródy w 12 godzin. Ja byłem szybszy - dodał z uśmiechem.
Teraz zmęczony kajakarz wraca do Elbląga. Będzie odpoczywał po morderczym wysiłku. A już w przyszłym tygodniu (jeśli się zregeneruje) popłynie w mistrzostwach Polski.
- Popłynę, ale spokojnie, nie będę walczył o miejsce w czołówce - zapowiadał dziś rano.
A