Ten sport jest coraz bardziej popularny w naszym kraju. Także na „naszym” Zalewie Wiślanym, na którym widok charakterystycznego latawca staje się codziennością. W Kadynach można nieźle zaszaleć! A koniec sierpnia, wrzesień i październik to idealny czas dla kietowców.
Miłośnicy tego sportu twierdzą, że fruwanie z deską to niesamowite przeżycie. Wrażeń, jakie daje, nie da się z niczym porównać. Połączenie dwóch żywiołów, wody i powietrza oraz latania z pływaniem, daje niesamowity, trudny do opisania efekt. To coś, czego nie można zapomnieć, ale gdy raz spróbujesz - na pewno będziesz chcieć powtórzyć.
Kitesurfing jest, przynajmniej jeśli chodzi o wrażenia obserwatora, nieco podobny do znanego już wszystkim windsurfingu, ale zamiast żagla jest latawiec. Można powiedzieć, że to coś w rodzaju snowboardu, ale na wodzie i do tego z latawcem. Oczywiście, różnice są bardzo duże, m.in. w sposobie prowadzenia deski a także w jej budowie. Deska do kite’a (kiteboard) jest inaczej skonstruowana niż windsurfingowa, inna jest jej wytrzymałość, giętkość, a także wielkość i kształt. Jest to dość młody sport, co potwierdzi fakt, iż jego początki sięgają lat 90-tych, a w Polsce dopiero się rozwija, jednak z impetem zyskuje popularność.
To nie jest sport dla każdego. Na pewno nie jest stworzony dla osób, które boją się wyzwań i adrenaliny. Nie można o nim powiedzieć, że jest bezpieczny, bo latawiec może sportowca wynieść daleko od brzegu albo podrzucić na ogromną wysokość. To właśnie dlatego niezwykle ważna jest dobra umiejętność „latania”, którą można nabrać wyłącznie w dobrych i profesjonalnych szkołach. Bez zachowania zasad bezpieczeństwa można się nieźle połamać. Nie przesadzajmy jednak z podkreślaniem niebezpieczeństw. Są specjalne uprzęże i zabezpieczenia, a na wodę puszcza się tylko osoby, które przeszły odpowiednie szkolenie. Przynajmniej tak powinno być. Jeśli ktoś decyduje się na wejście do wody z latawcem i deską, nie mając pojęcia, z czym to się je, to ryzykuje bardzo mocno. To „zabawa” dla odważnych i zachowujących zimną krew w trudnych sytuacjach, ale także dla rozsądnych.
Prawdą jest, iż aby uprawiać ten przecież ekstremalny i trudny sport, trzeba mieć silnie mięśnie i być dość wysportowanym.
Ale to nie musi znaczyć, że kite jest tylko dla silnych facetów! Nikt nie powiedział, że panie nie mogą uprawiać tego sportu. Fakt, panie muszą być dosyć silne i mieć niezłą kondycję. Wystarczy więc trochę wysiłku na siłowni czy biegania i do dzieła! Na wodzie kobiety są często lepsze od mężczyzn, bo są rozważniejsze i potrafią lepiej ocenić sytuację, a to bardzo ważne. Są też ostrożniejsze i rzadziej ulegają wypadkom.
Rady, jaką deskę wybrać, na pewno przydadzą się tym, którzy zakochani w tym sporcie spróbowali już go i wiedzą, że chcą go uprawiać. Nie ma sensu kupować deski, gdy nie jest się pewnym, że to właśnie „to”, wszak nie są one najtańsze, ich cena osiąga nawet kilka tysięcy złotych.
Podstawowe zasady wyboru deski
Początkujący powinny wybrać deski miękkie i szerokie, które są bezpieczniejsze i łatwiejsze w użytkowaniu, chociaż nie można na nich robić naprawdę trudnych ewolucji. Bardziej zaawansowani wybiorą deski twardsze, które pozwolą im na wykonywanie trudnych, często niebezpiecznych, ale niezwykle widowiskowych i dających ogromne wrażenia prawie cyrkowych skoków. Problemem kitesurferów jest pękanie kiteboardów, dlatego najlepsze firmy wprowadzają do produkcji deski karbon (włókna węglowe używane w lotnictwie). Jaką deskę wybierzemy, zależy od tego, ile ważymy oraz jakie mamy umiejętności. Deski dla pań proponuje m.in. firma SU-2, której instruktorzy polecają lekkie deseczki z ładnymi wzorami. Nawet różowymi!
Jednak najważniejsze, to dobra szkoła, która nauczy podstaw
Typowy kurs dla początkujących to zaledwie kilka (ok. 6-8 ) godzin, a jego koszt zamknie się w ok. 600 zł.. Jednak aby dobrze pływać, trzeba się zdecydować na wielogodzinne lekcje z instruktorem. Wybierając szkółkę, należy przede wszystkim zwrócić uwagę na kadrę i jej profesjonalizm oraz na sprzęt, czy jest w dobrym stanie, czy daje możliwość przetestowania różnych modeli. Takie szkoły można znaleźć wszędzie tam, gdzie pływają kite’owcy. Pierwsze lekcje odbędą się „na sucho” (dosłownie i w przenośni), bez deski, ale z samym latawcem.
Dla nas, elblążan, idealnym miejscem na kite jest Zalew. Jest przecież dosyć płytki, nie ma wielkiej fali. I nie ma tam również takich dzikich tłumów, jak na przykład na Helu. A w Tolkmicku warto spytać o dobrego instruktora!
Spróbować zaszaleć na desce - polecam każdemu (no, prawie każdemu), byle by tylko z rozsądkiem i świadomością, że to przecież jednak sport ekstremalny!
Kitesurfing jest, przynajmniej jeśli chodzi o wrażenia obserwatora, nieco podobny do znanego już wszystkim windsurfingu, ale zamiast żagla jest latawiec. Można powiedzieć, że to coś w rodzaju snowboardu, ale na wodzie i do tego z latawcem. Oczywiście, różnice są bardzo duże, m.in. w sposobie prowadzenia deski a także w jej budowie. Deska do kite’a (kiteboard) jest inaczej skonstruowana niż windsurfingowa, inna jest jej wytrzymałość, giętkość, a także wielkość i kształt. Jest to dość młody sport, co potwierdzi fakt, iż jego początki sięgają lat 90-tych, a w Polsce dopiero się rozwija, jednak z impetem zyskuje popularność.
To nie jest sport dla każdego. Na pewno nie jest stworzony dla osób, które boją się wyzwań i adrenaliny. Nie można o nim powiedzieć, że jest bezpieczny, bo latawiec może sportowca wynieść daleko od brzegu albo podrzucić na ogromną wysokość. To właśnie dlatego niezwykle ważna jest dobra umiejętność „latania”, którą można nabrać wyłącznie w dobrych i profesjonalnych szkołach. Bez zachowania zasad bezpieczeństwa można się nieźle połamać. Nie przesadzajmy jednak z podkreślaniem niebezpieczeństw. Są specjalne uprzęże i zabezpieczenia, a na wodę puszcza się tylko osoby, które przeszły odpowiednie szkolenie. Przynajmniej tak powinno być. Jeśli ktoś decyduje się na wejście do wody z latawcem i deską, nie mając pojęcia, z czym to się je, to ryzykuje bardzo mocno. To „zabawa” dla odważnych i zachowujących zimną krew w trudnych sytuacjach, ale także dla rozsądnych.
Prawdą jest, iż aby uprawiać ten przecież ekstremalny i trudny sport, trzeba mieć silnie mięśnie i być dość wysportowanym.
Ale to nie musi znaczyć, że kite jest tylko dla silnych facetów! Nikt nie powiedział, że panie nie mogą uprawiać tego sportu. Fakt, panie muszą być dosyć silne i mieć niezłą kondycję. Wystarczy więc trochę wysiłku na siłowni czy biegania i do dzieła! Na wodzie kobiety są często lepsze od mężczyzn, bo są rozważniejsze i potrafią lepiej ocenić sytuację, a to bardzo ważne. Są też ostrożniejsze i rzadziej ulegają wypadkom.
Rady, jaką deskę wybrać, na pewno przydadzą się tym, którzy zakochani w tym sporcie spróbowali już go i wiedzą, że chcą go uprawiać. Nie ma sensu kupować deski, gdy nie jest się pewnym, że to właśnie „to”, wszak nie są one najtańsze, ich cena osiąga nawet kilka tysięcy złotych.
Podstawowe zasady wyboru deski
Początkujący powinny wybrać deski miękkie i szerokie, które są bezpieczniejsze i łatwiejsze w użytkowaniu, chociaż nie można na nich robić naprawdę trudnych ewolucji. Bardziej zaawansowani wybiorą deski twardsze, które pozwolą im na wykonywanie trudnych, często niebezpiecznych, ale niezwykle widowiskowych i dających ogromne wrażenia prawie cyrkowych skoków. Problemem kitesurferów jest pękanie kiteboardów, dlatego najlepsze firmy wprowadzają do produkcji deski karbon (włókna węglowe używane w lotnictwie). Jaką deskę wybierzemy, zależy od tego, ile ważymy oraz jakie mamy umiejętności. Deski dla pań proponuje m.in. firma SU-2, której instruktorzy polecają lekkie deseczki z ładnymi wzorami. Nawet różowymi!
Jednak najważniejsze, to dobra szkoła, która nauczy podstaw
Typowy kurs dla początkujących to zaledwie kilka (ok. 6-8 ) godzin, a jego koszt zamknie się w ok. 600 zł.. Jednak aby dobrze pływać, trzeba się zdecydować na wielogodzinne lekcje z instruktorem. Wybierając szkółkę, należy przede wszystkim zwrócić uwagę na kadrę i jej profesjonalizm oraz na sprzęt, czy jest w dobrym stanie, czy daje możliwość przetestowania różnych modeli. Takie szkoły można znaleźć wszędzie tam, gdzie pływają kite’owcy. Pierwsze lekcje odbędą się „na sucho” (dosłownie i w przenośni), bez deski, ale z samym latawcem.
Dla nas, elblążan, idealnym miejscem na kite jest Zalew. Jest przecież dosyć płytki, nie ma wielkiej fali. I nie ma tam również takich dzikich tłumów, jak na przykład na Helu. A w Tolkmicku warto spytać o dobrego instruktora!
Spróbować zaszaleć na desce - polecam każdemu (no, prawie każdemu), byle by tylko z rozsądkiem i świadomością, że to przecież jednak sport ekstremalny!