
Niedzielne mecze forBET IV ligi przyniosły podział punktów dla obu elbląskich drużyn. Olimpia II zremisowała 0:0 z liderem z Nidzicy, pokazując, że potrafi stawić czoła nawet najmocniejszym. Concordia, po emocjonującym starciu w Gołdapi, wróciła z remisem 2:2, ratując punkt w końcówce dzięki skuteczności Adama Cenknera. Choć to nie był przełomowy weekend, oba zespoły pokazały solidność i odporność.
Start Nidzica, beniaminek z marzeniami o III lidze, przyjechał do Elbląga jako lider z 18 zwycięstwami, solidną defensywą i skutecznością godną faworyta. Olimpia II? Młoda, nieprzewidywalna, walcząca o przetrwanie. U siebie groźna, ale z formą w kratkę. Zderzyły się więc dwa światy: spokój góry tabeli i nerwowość dołu. Jedni z planem awansu do wyższej ligi, drudzy z nożem na gardle.
Początek mógł zaskoczyć zebranych kibiców, bo Olimpia II, a nie faworyzowany Start, narzuciła swoje warunki. Już w pierwszych minutach bliscy otwarcia wyniku byli Jasiński i Michoń, ale ich strzały były minimalnie niecelne. Goście po raz pierwszy poważniej zaatakowali dopiero po upływie dziesięciu minut. Groźnie uderzał Tomaszewski, ale Kossakowski uratował Olimpię skuteczną interwencją. Rzut rożny należał się bez dwóch zdań, ale sędzia pozostał niewzruszony i nie wskazał na narożnik boiska. Przed przerwą ponownie Jasiński miał znakomitą sytuację, wyszedł “sam na sam” z bramkarzem, ale nie zdołał go pokonać. Presja obrońców zrobiła swoje, ale wciąż pozostawało wrażenie, że można było z tej okazji wycisnąć więcej. W końcówce odpowiedział jeszcze Start, Wawrzyniak spróbował szczęścia, ale jego uderzenie było pozbawione odpowiedniej siły.
Po przerwie działo się wiele, niestety więcej złego niż dobrego dla Olimpii. Już w 50. minucie Łaszak faulował w polu karnym, a arbiter bez wahania wskazał na jedenasty metr. Wydawało się, że Start dopnie swego, ale Maciej Komorowski przegrał pojedynek z Marcinem Kossakowskim. Bramkarz Olimpii wyczuł intencje strzelca i uchronił swój zespół przed stratą gola. „Kosa” zresztą jeszcze nie raz ratował elblążan, był jak żywa zapora, skutecznie odpierając kolejne próby gości. Tymczasem w 63. minucie na murawę w polu karnym padł Jasiński, gwizdek sędziego zabrzmiał, ale ku zaskoczeniu kibiców nie oznaczał rzutu karnego. Napastnik Olimpii obejrzał drugą żółtą kartkę i gospodarze musieli radzić sobie w dziesiątkę. Start ruszył do ataków, Olimpia broniła się i szukała szczęścia w kontrach. Gdy mecz zmierzał ku końcowi, goście mieli piłkę meczową. W doliczonym czasie Masiak miał wszystko, aby zapewnić liderowi komplet punktów, jednak jego strzał z bliska poszybował nad poprzeczką.
Ostatecznie bez bramek, ale z zadziwiającą dramaturgią. Olimpia następne domowe spotkanie (1 czerwca) rozegra na stadionie przy ul. Skrzydlatej.
Olimpia II - Start Nidzica 0:0
Olimpia II: Kossakowski - Jasiński, Piróg (70’ Koziełło), Sikora, Rychter (70’ Kościuk), Berdyczko (54’ Sargalski), Dettlaff, Majewski, Michoń (74’ Wilczek), Łaszak, Dziurdzia (90’ Turulski)
Rominta Gołdap to jeden z najmocniejszych zespołów tego sezonu. Od porażki 2:3 z Concordią w rundzie jesiennej, przegrała tylko dwa razy, z dwoma czołowymi zespołami, czyli ze Zniczem Biała Piska i Startem Nidzica. W środę gołdapianie ograli jeszcze 3:0 Jezioraka Iława w zaległym spotkaniu i z 46 punktami zajmowali trzecie miejsce w tabeli. To mówiło wszystko o skali wyzwania.
Concordia przyjechała do Gołdapi po bolesnym 1:4 z DKS-em Dobre Miasto, ale tamten mecz był jedynie preludium do ważniejszego starcia, pucharowej batalii z Mrągowią. Wygrana 2:1 dała elblążanom finał Wojewódzkiego Pucharu Polski i szansę na obronę trofeum.
Pierwszy cios zadała Rominta. W 42. minucie Omilianowicz dał gospodarzom prowadzenie. Tuż przed przerwą zespół z Gołdapi stanął przed szansą podwyższenia wyniku, ale rzut karny został obroniony przez Mateusza Uzarka. W drugiej połowie na boisku pojawił się Adam Cenkner i szybko zrobił różnicę. W 78. minucie wyrównał, pokazując instynkt rasowego napastnika. Rominta odpowiedziała błyskawicznie, po dwóch minutach bramkę na 2:1 zdobył Kozłowski. Wydawało się, że trzy punkty pozostaną w Gołdapi, ale… nie z Cenknerem na boisku.
W 87. minucie napastnik Concordii po raz drugi wpisał się na listę strzelców, ustalając wynik meczu na 2:2 i odbierając gospodarzom komplet punktów. „Super rezerwowy”? Może i tak, ale przede wszystkim piłkarz, który w tym dniu miał nosa i timing.
Rominta prowadziła dwukrotnie, miała rzut karny, a mimo to nie zdołała wygrać. Concordia natomiast pokazała pazur i upór, których nie da się nauczyć na treningach. Czasem jeden punkt mówi więcej niż trzy.
Rominta Gołdap - Concordia Elbląg 2:2 (1:0)
1:0 - Omilianowicz (42. min.), 1:1 - Cenkner (78. min.), 2:1 - Kozłowski (80. min.), 2:2 - Cenkner (87. min.)
Concordia: Uzarek – Filipczyk, Kaczorowski, Rogoz, Tomczuk (30’ Wieliczko), Czerniec (45’ Błaszczyk), Bukacki, Grochocki (77’ Fercho), Stolarowicz, Drewek (59’ Cenkner), Łęcki