
Po raz pierwszy w historii zespół Sokoła Łęcze wystąpił w rozgrywkach Pucharu Polski. W premierowym spotkaniu rywalem gospodarzy była ekipa piątoligowego Barkasu Tolkmicko. Grający na co dzień w B-klasie gospodarze pomimo ambitnej postawy nie sprostali wyżej notowanemu rywalowi, przegrali 1:4 i odpadli z pucharowej rywalizacji.
Ambicja nie wystarczyła
Bardziej doświadczony zespół z Tolkmicka bardzo szybko, bo już w 2. minucie wyszedł na prowadzenie i miejscowi od samego początku musieli gonić wynik, co przy ciężkim boisku (mały, nierówny plac i padający deszcz) było trudnym zadaniem. Inna sprawa, że strzelec pierwszej bramki przy zdobywaniu gola ewidentnie pomógł sobie ręką, co niestety umknęło uwadze arbitra Włodzimierza Gradzińskiego i spotkanie od początku ułożyło się po myśli tolkmiczan. Później gra toczyła się głównie w środku pola, choć zarysowała się lekka przewaga Barkasu. Najgroźniej pod miejscową bramkę było po akcjach strzelca gola Grabowskiego, który w pierwszych 45 minutach jeszcze trzy razy uderzał na bramkę strzeżoną przez Dawida Jałowskiego i za każdym razem futbolówka mijała słupki o centymetry.
Honor uratowany, premierowy gol
W drugiej połowie nad boiskiem w Łęczu rozpadało się na dobre, co skutecznie przepędziło mniej odpornych kibiców, a szkoda, bo w tej odsłonie padły aż cztery gole. Trzy z nich zdobyli goście, ale gospodarze uratowali honor i w pierwszym meczu pucharowym w historii zdobyli gola. Wyczynu tego dokonał na kwadrans przed końcem gry wprowadzony na boisko z ławki rezerwowych Jacek Pałulski. Barkas w końcówce zdołał jeszcze odpowiedzieć golem Tomasza Filipowicza i mecz zakończył się zasłużonym, pewnym zwycięstwem zespołu ligi okręgowej.
Trenerzy o meczu
Jacek Florek (trener Sokoła Łęcze): - To nasz historyczny występ, pierwsze spotkanie w Pucharze Polski w Łęczu. Jak to się mówi „pierwsze śliwki robaczywki”. Staraliśmy się pokazać licznie przybyłym kibicom z jak najlepszej strony i myślę, że to się nam udało. Na pewno nie przynieśliśmy wstydu. Niestety, rywal gra wyżej i lepiej i to było dziś widoczne. Wszystko zrobimy, by piłka nożna zagościła w naszej miejscowości jak najdłużej, a może i na zawsze. Na wszystko potrzeba czasu, nie da rady zrobić nic w miesiąc czy rok. Spokojnie będziemy podchodzili do szkolenia młodzieży i seniorów, tak byśmy mogli już wkrótce być z nich dumni. Planujemy w przyszłym sezonie włączyć się w walkę o awans z B do A-klasy, zaplecze jest, sponsorzy zapowiedzieli wsparcie, jestem optymistą. Ten sezon, który się właśnie skończył, był naszym pierwszym, wszystko robiliśmy tak trochę na wariackich papierach - zebraliśmy się 15 sierpnia, a już 25 zagraliśmy pierwszy mecz o punkty. Dlatego nie można się dziwić, że jesień była dość słaba w naszym wykonaniu, mieliśmy kłopoty ze skompletowaniem pełnego składu i zdobyliśmy tylko 8 punktów. Po porządnie przepracowanym okresie zimowym wiosna wyglądała już inaczej, zdobyliśmy 18 punktów, zyskaliśmy nowych sponsorów, zaczyna się coś w Łęczu dziać, burmistrz również nam kibicuje, można się tylko cieszyć i ze spokojem planować przyszłość.
Paweł Karpowicz (trener Barkasu Tolkmicko): - Wreszcie skończył się ten sezon, dziś przyjechaliśmy odrobić pracę domową, wygrać i to się udało, najważniejsze, że obyło się bez kontuzji. Ten sezon nie był najlepszy w naszym wykonaniu, planowałem inaczej, skończyło się trochę inaczej, zaważył na tym szereg czynników. Siódme miejsce na mecie sezonu nie może zadowalać i mnie nie zadowala. Za wynik sportowy biorę pełną odpowiedzialność, ale jestem bardzo rozczarowany tym wynikiem. Po jesieni startowaliśmy z wyższego pułapu, dobrze zaczęliśmy wiosnę, potem poszło już gorzej, zespół pękł, zeszło powietrze z drużyny po porażce 5:6 na w Nowym Mieście Lubawskim z Drwęcą. To było spotkanie z podtekstami, wyjazd o 5 rano, granie o 10, do tego słabo dysponowany sędzia, dziwne decyzje i w efekcie przegrana. Chłopaki do końca ligi nie mogli się po tym pozbierać, doszły do tego problemy w klubie i plaga kontuzji (m.in. kontuzjowani obaj bramkarze). Liczę, że działacze spróbują zaradzić możliwie szybko problemom, nazwijmy to, techniczno-organizacyjnym. Nie chcę wybiegać daleko w przyszłość, jak coś będzie na rzeczy w sprawie mojej pracy w Tolkmicku czy poza nim, na pewno będzie o tym głośno, nie interesuje mnie to, o czym ćwierkają wróbelki. Teraz, jeśli odejdę z klubu, chciałbym się rozliczyć, chciałbym też, by klub rozliczył się ze mną.
Sokół Łęcze - Barkas Tolkmicko 1:4 (0:1)
0:1 - Grabowski (2.), 0:2 - Gruszka (58.), 0:3 - Pszczołowski (67.), 1:3 - Pałulski (75.), 1:4 - Filipowicz (88.)
Sokół: Dawid Jałowski - Łukasz Lasota, Michał Gliniecki, Andrzej Haracz, Andrzej Falkowski (C), Krzysztof Szematowicz, Marek Misztal, Ryszard Misztal, Michał Morus, Tomasz Haracz, Maciej Morus
Rezerwa: Robert Listkowski, Jacek Pałulski, Paweł Albrecht, Arkadiusz Karpiński
Barkas: Ingielewicz - Bieliński, Osiak, Niesiobędzki, Brzeziński (88. Kaliński), Piotrowski (55. Gruszka), Jernat, Pichla (65. Polanin), Grabowski, Pszczołowski (75. Birkholc), Filipowicz.
Żółta kartka: Brzeziński.
Bardziej doświadczony zespół z Tolkmicka bardzo szybko, bo już w 2. minucie wyszedł na prowadzenie i miejscowi od samego początku musieli gonić wynik, co przy ciężkim boisku (mały, nierówny plac i padający deszcz) było trudnym zadaniem. Inna sprawa, że strzelec pierwszej bramki przy zdobywaniu gola ewidentnie pomógł sobie ręką, co niestety umknęło uwadze arbitra Włodzimierza Gradzińskiego i spotkanie od początku ułożyło się po myśli tolkmiczan. Później gra toczyła się głównie w środku pola, choć zarysowała się lekka przewaga Barkasu. Najgroźniej pod miejscową bramkę było po akcjach strzelca gola Grabowskiego, który w pierwszych 45 minutach jeszcze trzy razy uderzał na bramkę strzeżoną przez Dawida Jałowskiego i za każdym razem futbolówka mijała słupki o centymetry.
Honor uratowany, premierowy gol
W drugiej połowie nad boiskiem w Łęczu rozpadało się na dobre, co skutecznie przepędziło mniej odpornych kibiców, a szkoda, bo w tej odsłonie padły aż cztery gole. Trzy z nich zdobyli goście, ale gospodarze uratowali honor i w pierwszym meczu pucharowym w historii zdobyli gola. Wyczynu tego dokonał na kwadrans przed końcem gry wprowadzony na boisko z ławki rezerwowych Jacek Pałulski. Barkas w końcówce zdołał jeszcze odpowiedzieć golem Tomasza Filipowicza i mecz zakończył się zasłużonym, pewnym zwycięstwem zespołu ligi okręgowej.
Trenerzy o meczu
Jacek Florek (trener Sokoła Łęcze): - To nasz historyczny występ, pierwsze spotkanie w Pucharze Polski w Łęczu. Jak to się mówi „pierwsze śliwki robaczywki”. Staraliśmy się pokazać licznie przybyłym kibicom z jak najlepszej strony i myślę, że to się nam udało. Na pewno nie przynieśliśmy wstydu. Niestety, rywal gra wyżej i lepiej i to było dziś widoczne. Wszystko zrobimy, by piłka nożna zagościła w naszej miejscowości jak najdłużej, a może i na zawsze. Na wszystko potrzeba czasu, nie da rady zrobić nic w miesiąc czy rok. Spokojnie będziemy podchodzili do szkolenia młodzieży i seniorów, tak byśmy mogli już wkrótce być z nich dumni. Planujemy w przyszłym sezonie włączyć się w walkę o awans z B do A-klasy, zaplecze jest, sponsorzy zapowiedzieli wsparcie, jestem optymistą. Ten sezon, który się właśnie skończył, był naszym pierwszym, wszystko robiliśmy tak trochę na wariackich papierach - zebraliśmy się 15 sierpnia, a już 25 zagraliśmy pierwszy mecz o punkty. Dlatego nie można się dziwić, że jesień była dość słaba w naszym wykonaniu, mieliśmy kłopoty ze skompletowaniem pełnego składu i zdobyliśmy tylko 8 punktów. Po porządnie przepracowanym okresie zimowym wiosna wyglądała już inaczej, zdobyliśmy 18 punktów, zyskaliśmy nowych sponsorów, zaczyna się coś w Łęczu dziać, burmistrz również nam kibicuje, można się tylko cieszyć i ze spokojem planować przyszłość.
Paweł Karpowicz (trener Barkasu Tolkmicko): - Wreszcie skończył się ten sezon, dziś przyjechaliśmy odrobić pracę domową, wygrać i to się udało, najważniejsze, że obyło się bez kontuzji. Ten sezon nie był najlepszy w naszym wykonaniu, planowałem inaczej, skończyło się trochę inaczej, zaważył na tym szereg czynników. Siódme miejsce na mecie sezonu nie może zadowalać i mnie nie zadowala. Za wynik sportowy biorę pełną odpowiedzialność, ale jestem bardzo rozczarowany tym wynikiem. Po jesieni startowaliśmy z wyższego pułapu, dobrze zaczęliśmy wiosnę, potem poszło już gorzej, zespół pękł, zeszło powietrze z drużyny po porażce 5:6 na w Nowym Mieście Lubawskim z Drwęcą. To było spotkanie z podtekstami, wyjazd o 5 rano, granie o 10, do tego słabo dysponowany sędzia, dziwne decyzje i w efekcie przegrana. Chłopaki do końca ligi nie mogli się po tym pozbierać, doszły do tego problemy w klubie i plaga kontuzji (m.in. kontuzjowani obaj bramkarze). Liczę, że działacze spróbują zaradzić możliwie szybko problemom, nazwijmy to, techniczno-organizacyjnym. Nie chcę wybiegać daleko w przyszłość, jak coś będzie na rzeczy w sprawie mojej pracy w Tolkmicku czy poza nim, na pewno będzie o tym głośno, nie interesuje mnie to, o czym ćwierkają wróbelki. Teraz, jeśli odejdę z klubu, chciałbym się rozliczyć, chciałbym też, by klub rozliczył się ze mną.
Sokół Łęcze - Barkas Tolkmicko 1:4 (0:1)
0:1 - Grabowski (2.), 0:2 - Gruszka (58.), 0:3 - Pszczołowski (67.), 1:3 - Pałulski (75.), 1:4 - Filipowicz (88.)
Sokół: Dawid Jałowski - Łukasz Lasota, Michał Gliniecki, Andrzej Haracz, Andrzej Falkowski (C), Krzysztof Szematowicz, Marek Misztal, Ryszard Misztal, Michał Morus, Tomasz Haracz, Maciej Morus
Rezerwa: Robert Listkowski, Jacek Pałulski, Paweł Albrecht, Arkadiusz Karpiński
Barkas: Ingielewicz - Bieliński, Osiak, Niesiobędzki, Brzeziński (88. Kaliński), Piotrowski (55. Gruszka), Jernat, Pichla (65. Polanin), Grabowski, Pszczołowski (75. Birkholc), Filipowicz.
Żółta kartka: Brzeziński.
BAR