Plan jest taki: pokonać wodny odcinek z Elbląga do Ostródy kajakiem. 80 kilometrów w 10 godzin. - Jeszcze nikt tej trasy kajakiem wyczynowym nie przepłynął, a ja od dawna nosiłem się z tym pomysłem – mówi 24-letni Sławomir Ciężkowski, zawodnik PKS Korona. – Ruszam 9 czerwca, póki mam formę i zdrowie dopisuje. Czy dam radę? Oczywiście, ale chcę popłynąć jak najszybciej, by ustanowić rekord, żeby mógł go później ktoś pobić.
Kanał Elbląski to trasa znana statkom wycieczkowym. No, może także rekreacyjnym kajakarzom, którzy w upalny, letni dzień wybierają się na wycieczkę do pochylni. Znalazł się jednak śmiałek, który chce pokonać cały dystans 80 kilometrów - płynąc szybko, sprawnie pokonując pochylnie z kajakiem na ramieniu, by po chwili znowu być w wodzie. 9 czerwca Sławomir Ciężkowski będzie próbował ustanowić kajakowy rekord Kanału Elbląskiego.
Nie jesteś amatorem
Sławomir Ciężkowski: Nie. Mój staż treningowy to 14 lat. Pływanie, trochę podnoszenie ciężarów, a ostatnie sześć lat to deskorolka. Na kajaki kiedyś chodziłem rekreacyjnie. W wakacje. Teraz trenuję wyczynowo. Zawsze mnie ciągnęło do wody (śmiech). Jestem zawodnikiem PKS Korona w Elblągu.
Z sukcesami?
Jestem stworzony do maratonu – tak mówią (śmiech). Ostatnio w crossie odcinek 40 kilometrów pokonałem w czasie 4 godziny 11 minut, ale płynąłem spokojnie. I wygrałem. Poczułem się na siłach, że mogę przepłynąć dłuższą trasę.
Na przykład 80 kilometrów z Elbląga do Ostródy?
Od dawna się szykowałem na tę trasę. Jednak zdrowie mi nie pozwoliło [reumatoidalne zapalenie stawów – red.], przestałem trenować i odłożyłem ten pomysł w czasie. W listopadzie ub. r. znowu podjąłem treningi. Moja choroba jest nieuleczalna, ale można ją stabilizować odpowiednią dietą. Wspiera mnie w tej walce firma Hi-Tec Nutrition. Dzięki jej produktom jest możliwy mój dalszy rozwój. Ona jest również głównym sponsorem mojej wyprawy.
Tej trasy, z tego co wiem, wyczynowo nie pokonał jeszcze żaden kajakarz. A ja czuję się teraz na siłach i chcę ustanowić rekord, który później ktoś będzie mógł pobić. Poinformowałem o tym Księgę Rekordów Guinnessa.
Jak się przygotowujesz do tej wyprawy?
Codziennie dwa kilometry biegu na trening, później 10 kilometrów na wodzie, dalej siłownia, później znowu bieg. Siłownia pięć razy w tygodniu, a raz w tygodniu 10-20 kilometrów biegu. Do kajaka wkładam cegły, by pływało się ciężej. Po treningu idę do pracy, po południu trochę czasu spędzam z rodziną i spać. Zrzuciłem już 8 kilogramów, a planuję zrzucić jeszcze dwa. To lepiej, gdy jest mniejszy ciężar ciała. Chodzi o to, by pozbyć się tkanki tłuszczowej, bo mięśnie muszą być (śmiech).
A dieta?
Tydzień przed startem to już jest dieta specjalistyczna, bo najpierw trzeba pozbyć się cukru z organizmu, z mięśni, by później znowu je naładować.
Dasz radę?
Wiem, że będzie ciężko. Ostatnio, po tych 40 kilometrach, które przepłynąłem w maratonie, przez tydzień dochodziłem do siebie. A teraz popłynę dwa razy dłużej.
Oczywiście, że dam radę, ale założyłem sobie za cel płynąć cały czas jak najszybciej, by ustanowić rekord, żeby co roku ktoś się odważył go pobić.
To nie jest trasa wodna w 100 procentach. Są pochylnie, trzeba więc będzie pokonać odcinki lądowe biegiem?
No tak. Będę biegł z kajakiem na ramieniu.
A ile taki kajak waży?
Ok. 15 kilogramów.
A do zabierzesz do plecaka?
Elektrolity, ewentualnie słodkie batony. Głównie stawiam na odżywkę z witaminami i minerałami, która zabezpieczy mięśnie. A jak coś zjeść to tylko batona, by nie marnować czasu. Jedyną chwilą zatrzymania będzie uzupełnienie napoju w plecaku.
O czym się myśli podczas tak długiej wyprawy?
Myśli się o różnych rzeczach, a głównie o tym, żeby dopłynąć. W maratonach patrzę przed siebie i myślę o wiosłowaniu i o tym, kiedy to się skończy (śmiech).
Wyruszysz 9 czerwca, nawet jak będzie padać?
Ja lubię pływać, gdy jest deszczyk. Jak jest chłodniej to organizm tak szybko nie traci wody. A trzeba pamiętać, że 2 procent odwodnienia to już utrata 25 proc. wydolności, 4 proc. – 50 proc. wydolności, dalej to się już nie żyje (śmiech).
Chciałem ścigać się ze statkiem, który o godz. 8 rano wyrusza na Kanał Elbląski i z nim wygrać. Okazało się jednak, że on płynie tylko do ostatniej pochylni. Dalej popłynę więc sam. Daję sobie maksymalnie 10 godzin.
Teraz mam formę, zdrowie więc jak nie teraz to kiedy?
Nie jesteś amatorem
Sławomir Ciężkowski: Nie. Mój staż treningowy to 14 lat. Pływanie, trochę podnoszenie ciężarów, a ostatnie sześć lat to deskorolka. Na kajaki kiedyś chodziłem rekreacyjnie. W wakacje. Teraz trenuję wyczynowo. Zawsze mnie ciągnęło do wody (śmiech). Jestem zawodnikiem PKS Korona w Elblągu.
Z sukcesami?
Jestem stworzony do maratonu – tak mówią (śmiech). Ostatnio w crossie odcinek 40 kilometrów pokonałem w czasie 4 godziny 11 minut, ale płynąłem spokojnie. I wygrałem. Poczułem się na siłach, że mogę przepłynąć dłuższą trasę.
Na przykład 80 kilometrów z Elbląga do Ostródy?
Od dawna się szykowałem na tę trasę. Jednak zdrowie mi nie pozwoliło [reumatoidalne zapalenie stawów – red.], przestałem trenować i odłożyłem ten pomysł w czasie. W listopadzie ub. r. znowu podjąłem treningi. Moja choroba jest nieuleczalna, ale można ją stabilizować odpowiednią dietą. Wspiera mnie w tej walce firma Hi-Tec Nutrition. Dzięki jej produktom jest możliwy mój dalszy rozwój. Ona jest również głównym sponsorem mojej wyprawy.
Tej trasy, z tego co wiem, wyczynowo nie pokonał jeszcze żaden kajakarz. A ja czuję się teraz na siłach i chcę ustanowić rekord, który później ktoś będzie mógł pobić. Poinformowałem o tym Księgę Rekordów Guinnessa.
Jak się przygotowujesz do tej wyprawy?
Codziennie dwa kilometry biegu na trening, później 10 kilometrów na wodzie, dalej siłownia, później znowu bieg. Siłownia pięć razy w tygodniu, a raz w tygodniu 10-20 kilometrów biegu. Do kajaka wkładam cegły, by pływało się ciężej. Po treningu idę do pracy, po południu trochę czasu spędzam z rodziną i spać. Zrzuciłem już 8 kilogramów, a planuję zrzucić jeszcze dwa. To lepiej, gdy jest mniejszy ciężar ciała. Chodzi o to, by pozbyć się tkanki tłuszczowej, bo mięśnie muszą być (śmiech).
A dieta?
Tydzień przed startem to już jest dieta specjalistyczna, bo najpierw trzeba pozbyć się cukru z organizmu, z mięśni, by później znowu je naładować.
Dasz radę?
Wiem, że będzie ciężko. Ostatnio, po tych 40 kilometrach, które przepłynąłem w maratonie, przez tydzień dochodziłem do siebie. A teraz popłynę dwa razy dłużej.
Oczywiście, że dam radę, ale założyłem sobie za cel płynąć cały czas jak najszybciej, by ustanowić rekord, żeby co roku ktoś się odważył go pobić.
To nie jest trasa wodna w 100 procentach. Są pochylnie, trzeba więc będzie pokonać odcinki lądowe biegiem?
No tak. Będę biegł z kajakiem na ramieniu.
A ile taki kajak waży?
Ok. 15 kilogramów.
A do zabierzesz do plecaka?
Elektrolity, ewentualnie słodkie batony. Głównie stawiam na odżywkę z witaminami i minerałami, która zabezpieczy mięśnie. A jak coś zjeść to tylko batona, by nie marnować czasu. Jedyną chwilą zatrzymania będzie uzupełnienie napoju w plecaku.
O czym się myśli podczas tak długiej wyprawy?
Myśli się o różnych rzeczach, a głównie o tym, żeby dopłynąć. W maratonach patrzę przed siebie i myślę o wiosłowaniu i o tym, kiedy to się skończy (śmiech).
Wyruszysz 9 czerwca, nawet jak będzie padać?
Ja lubię pływać, gdy jest deszczyk. Jak jest chłodniej to organizm tak szybko nie traci wody. A trzeba pamiętać, że 2 procent odwodnienia to już utrata 25 proc. wydolności, 4 proc. – 50 proc. wydolności, dalej to się już nie żyje (śmiech).
Chciałem ścigać się ze statkiem, który o godz. 8 rano wyrusza na Kanał Elbląski i z nim wygrać. Okazało się jednak, że on płynie tylko do ostatniej pochylni. Dalej popłynę więc sam. Daję sobie maksymalnie 10 godzin.
Teraz mam formę, zdrowie więc jak nie teraz to kiedy?
A