UWAGA!

Karol Dobrołowicz: Nie mieliśmy trenera szermierki

 Elbląg, Karol Dobrołowicz, elbląski pięcioboista nowoczesny
Karol Dobrołowicz, elbląski pięcioboista nowoczesny (fot. Anna Dembińska)

- Radziliśmy sobie biegając po osiedlu przy basenie i wbiegając na strzelnicę, aby oddać strzały. Ja byłem uczony strzelania precyzyjnego, przestawienie się było trudne. To opóźnienie odbiło się później na zawodach - tak Karol Dobrołowicz, elbląski zawodnik pięcioboju nowoczesnego, wspomina połączenie strzelania i biegania w jedną konkurencję. Z elbląskim sportowcem rozmawiamy o kłopotach elbląskiego pięcioboju.

- Jak zaczęła się Pana przygoda z pięciobojem nowoczesnym? Coś było wcześniej?

- W drugiej klasie szkoły podstawowej, chodziłem do „dwunastki”, na lekcjach pływania wypatrzył mnie trener Mirosław Radomski. I zaproponował moim rodzicom, żebym zaczął trenować pięciobój nowoczesny w Orliku. Niejako „przy okazji” treningi zaczęli mój brat Michał i kuzynki: Kamila i Adrianna. Ale z tej paczki to moja kariera trwała najdłużej.

 

- Jak wyglądały początki?

- W skład pięcioboju nowoczesnego wchodzą: pływanie, bieganie, strzelanie, szermierka i jazda konna. Ale wszystkie te konkurencje uprawiają dorośli. Najmłodsi, tacy jak ja, zaczynają od tzw. MM dwuboju: pływania na 50 metrów i biegania na 600 metrów. Im zawodnik starszy, tym te dystanse się zwiększają i dochodzą kolejne konkurencje. Sezon w pięcioboju trwa mniej więcej jak rok szkolny: od września do czerwca. Podobno dość szybko „łapałem”, o co chodzi w pływaniu, ale i tak dość długo trenowaliśmy samą technikę pływania i biegu. Treningi pływackie były na basenie przy ul. Robotniczej. Kiedy zaczynałem, treningi biegowe mieliśmy na stadionie przy ul. Krakusa. Wtedy tam jeszcze była bieżnia, potem stadion został przekształcony w typowo piłkarski. A my z treningami przenieśliśmy się do parku Modrzewie. Mieliśmy ustalony układ alejek, których przebiegnięcie oznaczało pokonanie właściwego dystansu. Na zawodach regułą są biegi przełajowe, ale jak wiadomo od każdej reguły są wyjątki. Były zawody, gdzie biegaliśmy po „normalnej” bieżni lekkoatletycznej, pamiętam też, że w Drzonkowie biegałem w hali. Na środku były korty do tenisa ziemnego, a zawodnicy biegali dookoła. Pływanie też było dość wszechstronne: oczywiście najwięcej uwagi poświęcaliśmy kraulowi, ale musieliśmy umieć pływać różnymi stylami.

 

- Dochodzi strzelanie.

- To już jest trójbój, który uprawiają zawodnicy w wieku 15-16 lat. W Elblągu „swoją” strzelnicę Orlik i Orzeł mają na na basenie przy ul. Robotniczej. Z moim strzelaniem wiąże się ciekawa historia. Kiedy zaczynałem, wtedy jeszcze dwubój, strzelanie było osobną konkurencją. Oddawało się 20 strzałów do tarczy „na punkty” z pistoletu pneumatycznego na 10 metrów. Im więcej punktów się trafiło, tym więcej oczek zdobywało się do klasyfikacji ogólnej. I tak było jeszcze wtedy, gdy byłem młodszym rocznikiem w trójboju.

Kiedy wchodziłem w starszy rocznik, wprowadzono zmianę i strzelanie połączono z bieganiem. Przypomina to trochę biathlon, ale nie biegamy z karabinem, pistolet laserowy leży na stanowisku strzeleckim, nie ma też karnych kółek. Różnica polega też na tym, że nie strzela się już na punkty. „Wystarczy” wcelować w czarne koło tak jak w tarczach do biathlonu. Ma się półtorej minuty na oddanie strzałów. To tak naprawdę inna konkurencja.

Dodatkowo mniejsze ośrodki pięcioboju, tak jak Elbląg zostały odrobinę poszkodowane przez centralę. Nowe tarcze dostaliśmy już po rozpoczęciu sezonu. Jeszcze pierwsze zawody w Pasymiu organizowane przez nasz klub w sezonie, kiedy obowiązywały już nowe reguły, były rozgrywane ze strzelaniem precyzyjnym. Naturalnie wystąpiły więc problemy z treningiem. Radziliśmy sobie biegając po osiedlu przy basenie i wbiegając na strzelnicę, aby oddać strzały. Ja byłem uczony strzelania precyzyjnego, przestawienie się było trudne. To opóźnienie odbiło się później na zawodach. Bardzo krótko mieliśmy do dyspozycji teren wojskowy przy ul. Łęczyckiej, tam gdzie teraz trwa budowa jednostki straży pożarnej. Mogliśmy tam biegać i strzelać. Ale to było kilka miesięcy.

 

- Problem pojawił się z szermierką.

- Czwórbój jest przeznaczony dla zawodników w wieku 17-18 lat. Walczy się na szpady, systemem każdy z każdym. Walka trwa minutę, albo do pierwszego trafienia. Kiedy przez minutę nikt nie trafi, to obaj zawodnicy mają walki przegrane. Na koniec konkurencji zlicza się każdemu zawodnikowi liczbę trafień i na tej podstawie przyznaje punkty do klasyfikacji generalnej. W Elblągu mieliśmy podstawowy problem – nie mieliśmy trenera szermierki. Treningi pływackie prowadził Mirosław Radomski, bieganie i strzelanie – Ryszard Krzysztofowicz. Kiedyś policzyliśmy, ile punktów tracimy na zawodach w szermierce. I to nie były małe liczby.

Trenowali nas starsi zawodnicy, którzy kiedyś uprawiali pięciobój. Walczyliśmy ze sobą, brakowało typowo szermierczych treningów. Trenowaliśmy podstawy. Radziliśmy sobie różnie. Czasami wyjeżdżaliśmy na obóz sportowy z jakimś klubem szermierczym i trenowaliśmy z nimi. Wyjeżdżaliśmy do Kaliningradu, gdzie jest zaprzyjaźniony z nami klub pięcioboistów, który ma bardzo dobrych trenerów od szermierki. I trenowaliśmy pod ich okiem. Raz w miesiącu w Kaliningradzie odbywał się wspólny trening pięcioboistów i szermierzy. Miało to formę towarzyskiego turnieju, ale też zwracano uwagę na techniki walki. Można było wtedy skonsultować się u trenerów, podpatrzeć bardziej doświadczonych zawodników. Było też takie nastawienie na pomoc: kiedy ktoś widział nieprawidłowości, to pomagał. W Kaliningradzie był też klub szermierczy, w którym dorośli spotykali się po pracy i amatorsko walczyli. Tam też podpatrywaliśmy i doskonaliliśmy swoje umiejętności.

 

- Pełny pięciobój też ma pan na koncie.

- W pełnym pięcioboju startuje się od 18. roku życia. Ale jest wyjątek. Zawsze pod koniec grudnia w Drzonkowie pod Zieloną Górą jest organizowany turniej, w którym młodsi zawodnicy mogą rywalizować we wszystkich konkurencjach. Wtedy był mój debiut, w wieku 16 lat. Na zawodach konie wystawia organizator. Technika jazdy na koniu jest taka sama. To tak jak z samochodami. Ale trzeba pamiętać, że to w końcu żywe zwierzęta i do końca nie wiadomo, co mogą zrobić. Konkurencja polega na przejechaniu w określonym limicie czasowym przez tor przeszkód. Pewną ciekawostką jest fakt, że... raz można spaść z konia, wsiąść na niego z powrotem i dokończyć przejazd. W Orliku na treningi jeździeckie jeździliśmy do Sokolnika. Potem, po skończeniu 18 lat. startowałem już w pełnym pięcioboju. Zarówno u nas jak i w Kaliningradzie.

 

- Jak na ośrodek pięcioboju, gdzie warunki do trenowania były powiedzmy średnie, to udało się odnieść kilka sukcesów.

- Patrząc realnie, to w dwu i trójboju było dobrze. Jak doszła szermierka, o kłopotach z nią już mówiłem wcześniej, to coś się popsuło. Pierwszym takim poważniejszym sukcesem było czwarte miejsce w zawodach Pucharu Polski w Warszawie w 2006 r. Wtedy jeszcze stratowałem w dwuboju. Rok później zdobyłem mistrzostwo naszego województwa. To były ciekawe zawody pod tym względem, że faktycznie elblążanie rywalizowali z zawodnikami z Kaliningradu. Dobre występy w tym roku też na arenie krajowej zaowocowały powołaniem do kadry narodowej w 2007 r w dwuboju i rok później w trójboju.

Wziąłem udział w Mistrzostwach Europy Juniorów w Irlandii. Bez szczególnych sukcesów, ale po powrocie wygrałem trójbój nowoczesny na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży w Grudziądzu. Brałem udział w turnieju nadziei olimpijskich w Bystrzycy (Czechy). Tam byłem drugi indywidualnie i pierwszy w drużynie. Potem było już nieco słabiej, na co pewnie wpływ miała ta nieszczęsna szermierka i wcześniej wzmiankowane połączenie biegania i strzelania w jedną konkurencję. Wystarczy porównać moje występy na OOM. W 2008 r. kiedy strzelanie i biegi były osobno, byłem pierwszy – rok później, kiedy połączono obie konkurencje, zająłem 12. miejsce. Epizodycznie próbowałem swoich sił w strzelaniu. Tutaj największy sukces to drużynowe wicemistrzostwo Polski juniorów w barwach Orła z Mateuszem Borsukowiczem i Maciejem Milaniukiem.

 

- Pięciobój trenowali też Pana bliscy.

- Tak. Razem ze mną zaczynał mój starszy brat Michał. On już wtedy był w wieku trójboisty, stąd jego kariera była krótsza. Pięciobojowych konkurencji próbowały też moje kuzynki: Adrianna i Kamila, która do dziś jeździ konno. Moja przygoda z pięciobojem skończyła się, kiedy rozpocząłem studia w Gdańsku. Trudno było pogodzić studia ze sportem, zwłaszcza, że w Gdańsku nie ma klubu z pełnym pięciobojem.

 

- Dziękuję za rozmowę.

rozmawiał Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Sport

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama