
- Znałem swoje możliwości, wiedziałem, że może być dobrze i po cichu liczyłem na medal - mówi Tomasz Talewicz, wicemistrz Polski w podnoszeniu ciężarów do lat 15. A miał być bokserem.
- Jak to się stało, że trafiłeś do podnoszenia ciężarów?
- Szukałem jakieś dyscypliny sportu dla siebie. Na początku zainteresowałem się boksem. Treningi odbywały się na tej samej sali, co podnoszenie ciężarów. Trener Grzegorz Rajkowski zwrócił mi uwagę na niepoprawną sylwetkę ciała. Na początku zaproponował mi dodatkowe treningi przed treningiem bokserskim. Wykonywałem ćwiczenia mające na celu korekcję sylwetki. Z biegiem czasu spodobały mi się treningi ciężarowców i postanowiłem chodzić częściej. Zrezygnowałem z treningów bokserskich na rzecz podnoszenia ciężarów. Trenuję już dwa i pół roku. Jest satysfakcja z przełamywania własnych granic, pokonywania własnych słabości oraz podnoszenia coraz to większych ciężarów.
- Jak wyglądały początki?
- Zaczyna się od zupełnych podstaw. Od podnoszenia samego „patyka” bez ciężarów. Niby nic, "patyk" waży tylko 7 kg. Ale chodzi o to, żeby nauczyć się prawidłowej techniki rwania i podrzutu, nabrać prawidłowych nawyków. Na tym etapie, 7 kg potrafi przy złym ruchu technicznym przewrócić człowieka. W późniejszym etapie treningu można oczywiście poprawiać drobiazgi, ale podstawą jest prawidłowa technika. Byle jak się dużych ciężarów nie podniesie. Teraz jak już jest większa siła i technika, podnosi się coraz więcej i satysfakcja jest większa.
- Jak często trenujesz?
- Trenuję cztery razy w tygodniu, treningi zazwyczaj trwają dwie godziny. Trenujemy w sali gimnastycznej w Atleticonie pod okiem Grzegorza Rajkowskiego. No i najważniejsze: jestem zawodnikiem LUKS Meyer Elbląg. Mamy fajną ekipę, co też jest zaletą, bo lepiej się trenuje w gronie dobrych kolegów i koleżanek. Zajęcia są bardzo urozmaicone. Trenujemy siłę, wejście na większe ciężary, ale też np. skaczemy przez płotki, żeby wyrobić sobie dynamikę.
- Jak to się udaje połączyć ze szkołą?
- Trzeba to jakoś połączyć. Taryfy ulgowej nie mam. Uczę się w Zespole Szkół Mechanicznych. Oczywiście, wszyscy się cieszą z moich sukcesów, ale łatwiejszych pytań na sprawdzianie z tego powodu nie mam. Daję radę.
- Potem przyszły pierwsze zawody.
- Po kilku miesiącach treningu wystartowałem po raz pierwszy w zawodach okręgowych w Elblągu. Stres oczywiście był, pierwszy raz występowałem przed publicznością. W dwuboju osiągnąłem wynik 57 kg. Wtedy było ciężko, ale patrząc z perspektywy czasu, to drobiazg. Teraz już robię lepsze wyniki.
- Kolejne starty i kolejne sukcesy.
- W ubiegłym roku wystąpiłem na Mistrzostwach Polski LZS – ów, i Mistrzostwach Polski do lat 15. Na obu zawodach zająłem piąte miejsce. W tym roku udało mi się poprawić wynik. Najpierw na Mistrzostwach Polski LZS – ów zdobyłem srebrny medal uzyskując wynik w dwuboju 195 kg, a niedawno zostałem wicemistrzem Polski do lat 15 w wadze do 96 kg z wynikiem 202 kg.
- Srebro to raczej niespodzianka, czy wiedziałeś, że jedziesz po medal?
- W sporcie nic nie jest pewne. Znałem swoje możliwości, wiedziałem, że może być dobrze i po cichu liczyłem na medal. W rwaniu [podnoszenie ciężarów składa się z dwóch konkurencji: rwania i podrzutu. Zawodnicy mają po trzy próby, w których starają się podnieść jak największy ciężar. – przyp. red.] zaliczyłem podejście 85 kg i 90 kg, trzecie podejście 95 kg spaliłem. W podrzucie odpowiednio: 105 kg, 110 kg i 117 kg. Ostatniego podejścia nie zaliczyłem, ale i tak medal był mój.
- Po tym srebrnym medalu pora na zawody międzynarodowe.
- Nie powiem, żebym nie chciał. Ale znam realia europejskie i wiem ile mi brakuje do najlepszych w Europie. Ja stosunkowo późno zacząłem treningi, bo w wieku 13 lat. W innych krajach ośmiolatki zaczynają swoją przygodę z podnoszeniem ciężarów. I na zawodach widać tę różnicę. O wszystkim zdecyduje trener.
- Jakie masz marzenia sportowe?
- Oryginalny chyba nie będę. Marzeniem każdego sportowca jest występ na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata. Chciałbym wystąpić na tych zawodach. Trenować chcę, dopóki będę miał z tego satysfakcję. A jak jeszcze będą wyniki to już zupełnie będę zadowolony. W każdym razie jeszcze kilka lat potrenuję. A co będzie, to czas pokaże.