W rewanżowym meczu 1/8 mistrzostw Polski juniorzy starsi Polonii Elbląg ulegli na własnym stadionie drużynie SMS Łódź 0:4 (0:1). Mimo wysokiej porażki podopieczni Adama Borosa, przynajmniej w pierwszej połowie byli równorzędnym partnerem dla rywali.
Po sobotniej porażce 0:3 mało kto wierzył, że w rewanżu juniorzy Polonii zdołają odrobić straty. Mimo tego elblążanie wyszli na murawę bardzo skoncentrowani, rządni rewanżu za niepowodzenie z Łodzi. W pierwszej połowie podopieczni trenera Adama Borosa prowadzili równorzędną walkę momentami będąc nawet zespołem lepszym. Niestety wystarczył jeden błąd i bramka dla rywali, by ustawić dalszy przebieg gry.
Od pierwszego gwizdka sędziego gospodarze starali się przejąć inicjatywę, by jak najszybciej zniwelować straty z pierwszego meczu. Łodzianie natomiast spokojnie cofnęli się do obrony wyprowadzając jedynie bardzo groźne kontrataki. Polonia pierwszą groźną akcję przeprowadziła w 10 min. kiedy to z prawej strony dośrodkował Tomasz Płachecki, ale strzał Jacka Bykowskiego trafił w spojenie słupka z poprzeczką. W odpowiedzi jeszcze w tej samej minucie nastąpił groźny kontratak rywali, ale na szczęście na posterunku był nasz bramkarz Michał Rakoczy.
Pięć minut później ponownie groźnie zaatakowali elblążanie, indywidualną akcją popisał się wyróżniający się tego dnia na boisku Płachecki, lecz jego strzał pewnie obronił golkiper gości. W kolejnych minutach przewaga należała do elblążan, którzy mimo stwarzanych sytuacji nie potrafili zdobyć bramki. Goście w tej części gry tylko raz groźnie zaatakowali, ale za to bardzo skutecznie. W 37 min. po akcji i dośrodkowaniu z lewej strony boiska do piłki doszedł nie pilnowany Dawid Nowak i płaskim strzałem pokonał naszego bramkarza. Strata bramki podcięła skrzydła naszym piłkarzom, którzy nie atakowali już z takim animuszem jak kilka minut wcześniej.
- W pierwszej połowie moi podopieczni zagrali odważniej aniżeli w Łodzi i do momentu utraty pierwszej bramki wyglądało to bardzo przyzwoicie - twierdzi Adam Boros. - Chłopcy podjęli walkę i za to im bardzo dziękuję. Niestety nasi dzisiejsi rywale przewyższali nas umiejętnościami praktycznie pod każdym względem.
W drugiej połowie na boisku przeważali już przyjezdni, a niemal każda ich akcja kończyła się groźną podbramkową sytuacją. Zaledwie pięć minut po wznowieniu gry łodzianie prowadzili już 2:0, po tym jak Paweł Zawistowski popisał się ładnym strzałem sprzed linii pola karmnego. Niestety w 54 min. goście prowadzili już 3:0. Z rzutu rożnego dośrodkował w pole karne Damian Rogowski, do piłki doszedł zupełnie nie pilnowany Piotr Samoraj, który najpierw spokojnie przyjął piłkę, odwrócił się z nią i strzelił z siedmiu metrów nie do obrony. Zupełnie zrezygnowani piłkarze Polonii nie potrafili w tym okresie gry skonstruować ani jednej akcji ofensywnej. By uniknąć podbramkowych sytuacji, bardzo często uciekali się do wybijania piłek daleko na połowę rywali. Wynik meczu na 4:0 ustalił w 70 min. Wojciech Wolański strzelając bramkę z rzutu karnego, po tym jak w polu karnym Grzegorz Gołębiewski faulował Daniela Fabicha.
- Po stracie drugiej i trzeciej bramki uszło powietrze z chłopaków, praktycznie skończyła się gra i dlatego dałem pograć wszystkim swoim zawodnikom rezerwowym. Tak jak już wcześniej powiedziałem dla nich jest to niepowtarzalna przygoda z piłką nożną. No cóż w tym roku skończyliśmy rozgrywki na pierwszej rundzie, ale osobiście życzę osobie, która w przyszłym roku przejmie po mnie ten zespół, aby powtórzyła ten sukces. Odwaliliśmy w tym roku kawał dobrej roboty i na pewno nie mam powodów, aby się wstydzić za swoich podopiecznych.
Polonia Elbląg - SMS Łódź 0:4 (0:1)
0:1 - Nowak D. (37.), 0:2 - Zawistowski (50.), 0:3 - Samoraj (54.), 0:4 - Wolański (70. - karny).
Polonia: Rakoczy - Kalinowski (66. Kozieł), Gołębiewski (80. Bober), Anuszek (59. Górak), Miller, Jaromiński (75. Gębka), Ciesielski, Grygrowski (30. Florek), Bykowski, Płachecki (80. Boros), Sambor.
Od pierwszego gwizdka sędziego gospodarze starali się przejąć inicjatywę, by jak najszybciej zniwelować straty z pierwszego meczu. Łodzianie natomiast spokojnie cofnęli się do obrony wyprowadzając jedynie bardzo groźne kontrataki. Polonia pierwszą groźną akcję przeprowadziła w 10 min. kiedy to z prawej strony dośrodkował Tomasz Płachecki, ale strzał Jacka Bykowskiego trafił w spojenie słupka z poprzeczką. W odpowiedzi jeszcze w tej samej minucie nastąpił groźny kontratak rywali, ale na szczęście na posterunku był nasz bramkarz Michał Rakoczy.
Pięć minut później ponownie groźnie zaatakowali elblążanie, indywidualną akcją popisał się wyróżniający się tego dnia na boisku Płachecki, lecz jego strzał pewnie obronił golkiper gości. W kolejnych minutach przewaga należała do elblążan, którzy mimo stwarzanych sytuacji nie potrafili zdobyć bramki. Goście w tej części gry tylko raz groźnie zaatakowali, ale za to bardzo skutecznie. W 37 min. po akcji i dośrodkowaniu z lewej strony boiska do piłki doszedł nie pilnowany Dawid Nowak i płaskim strzałem pokonał naszego bramkarza. Strata bramki podcięła skrzydła naszym piłkarzom, którzy nie atakowali już z takim animuszem jak kilka minut wcześniej.
- W pierwszej połowie moi podopieczni zagrali odważniej aniżeli w Łodzi i do momentu utraty pierwszej bramki wyglądało to bardzo przyzwoicie - twierdzi Adam Boros. - Chłopcy podjęli walkę i za to im bardzo dziękuję. Niestety nasi dzisiejsi rywale przewyższali nas umiejętnościami praktycznie pod każdym względem.
W drugiej połowie na boisku przeważali już przyjezdni, a niemal każda ich akcja kończyła się groźną podbramkową sytuacją. Zaledwie pięć minut po wznowieniu gry łodzianie prowadzili już 2:0, po tym jak Paweł Zawistowski popisał się ładnym strzałem sprzed linii pola karmnego. Niestety w 54 min. goście prowadzili już 3:0. Z rzutu rożnego dośrodkował w pole karne Damian Rogowski, do piłki doszedł zupełnie nie pilnowany Piotr Samoraj, który najpierw spokojnie przyjął piłkę, odwrócił się z nią i strzelił z siedmiu metrów nie do obrony. Zupełnie zrezygnowani piłkarze Polonii nie potrafili w tym okresie gry skonstruować ani jednej akcji ofensywnej. By uniknąć podbramkowych sytuacji, bardzo często uciekali się do wybijania piłek daleko na połowę rywali. Wynik meczu na 4:0 ustalił w 70 min. Wojciech Wolański strzelając bramkę z rzutu karnego, po tym jak w polu karnym Grzegorz Gołębiewski faulował Daniela Fabicha.
- Po stracie drugiej i trzeciej bramki uszło powietrze z chłopaków, praktycznie skończyła się gra i dlatego dałem pograć wszystkim swoim zawodnikom rezerwowym. Tak jak już wcześniej powiedziałem dla nich jest to niepowtarzalna przygoda z piłką nożną. No cóż w tym roku skończyliśmy rozgrywki na pierwszej rundzie, ale osobiście życzę osobie, która w przyszłym roku przejmie po mnie ten zespół, aby powtórzyła ten sukces. Odwaliliśmy w tym roku kawał dobrej roboty i na pewno nie mam powodów, aby się wstydzić za swoich podopiecznych.
Polonia Elbląg - SMS Łódź 0:4 (0:1)
0:1 - Nowak D. (37.), 0:2 - Zawistowski (50.), 0:3 - Samoraj (54.), 0:4 - Wolański (70. - karny).
Polonia: Rakoczy - Kalinowski (66. Kozieł), Gołębiewski (80. Bober), Anuszek (59. Górak), Miller, Jaromiński (75. Gębka), Ciesielski, Grygrowski (30. Florek), Bykowski, Płachecki (80. Boros), Sambor.
MP