Kolejny nieudany sparing mają za sobą zawodnicy Olimpii Elbląg. W sobotę przegrali przy Skrzydlatej z trzecioligowym Bałtykiem Gdynia 1:2. Honorowe trafienie dla drugoligowców zaliczył Kamil Graczyk.
Mizeria do przerwy
Pierwsza połowa w wykonaniu gospodarzy pozostawiała wiele do życzenia. Nieliczne akcje ofensywne były bardzo chaotyczne i zbyt wolne, by sprawić kłopot gdyńskiej defensywie. Goście sprawiali korzystniejsze wrażenie, lepiej operowali piłką i mieli więcej z gry. Piłkarze Olimpii razili nieporadnością, katowali kibiców schematami, które były łatwe do odgadnięcia dla rywali. Do tego w poczynaniach olimpijczyków mnóstwo było niedokładności, żadne z dośrodkowań w pole karne, czy z lewej strony Piotra Skokowskiego, czy z prawej Kiriłła Raduszko, nie trafiło do adresata. Kompletnie bezproduktywny z przodu był odcięty od podań Krzysztof Wierzba, który ani raz nie przedarł się pod bramkę Bałtyku. Olimpia w tej części meczu nie stworzyła ani jednej sytuacji, która choć pachniałaby szansą bramkową. Bałtyk z kolei zdominował środek pola, próbując szybkich ataków oskrzydlających i czyhając na błędy elbląskiej defensywy. O te w sobotę nie było niestety trudno i po jednym z nich, w 24. minucie goście objęli prowadzenie. Nieporozumienie Kamila Hrynowieckiego i Łukasza Molgi wykorzystał filigranowy Japończyk Ryuki Kozawa, który z 5 metra skierował piłkę do pustej bramki. Stracona bramka nie wzbudziła w podopiecznych Olega Raduszko sportowej złości, nadal sprawiali na boisku wrażenie, jakby spotkali się po raz pierwszy, a grę w piłkę nożna traktowali wyłącznie jako przykry obowiązek.
Zmiany na lepsze
W drugiej połowie na boisku pojawił się od pierwszej minuty Kamil Kopycki z Olimpii 2004 Elbląg i trzeba przyznać, że wniósł mnóstwo ożywienia do gry. Bałtyk co prawda nadal wyglądał lepiej piłkarsko, ale Olimpia wreszcie zaczęła nękać gdyńską defensywę. Gdy wydawało się, że remis jest kwestią czasu, goście przeprowadzili akcję lewą stroną boiska i Kacper Kiełdanowicz przy biernej postawie obrony, uderzył nie do obrony sprzed pola karnego dając gdynianom dwubramkowe prowadzenie. Dopiero wtedy elblążanie przebudzili się na dobrze z ponad godzinnego letargu. Ich gra nabrała rumieńców, a akcje tempa. Pod bramką gości wreszcie dochodziło do groźnych spięć. Po jednej z takich akcji żółto-biało-niebiescy zaliczyli kontaktowe trafienie. Składny atak na lewej stronie, szybka wymiana piłki pomiędzy trójką Kamili – Piotrowskim, Kopyckim i Graczykiem, zakończyła się zdobyciem gola przez tego ostatniego. Po tej bramce Olimpia starała się pójść za ciosem i miała znakomite okazje nie tylko do wyrównania, ale i objęcia prowadzenia. Groźnie z dystansu uderzył wprowadzony na boisko Patryk Burzyński, a po jego strzale piłka zatrzymała się na poprzeczce. Dobitkę głową Kopyckiego z trzeciego metra wybronił golkiper gości. Kilka minut później Kamil Kopycki w krótkim odstępie czasu był dwukrotnie bardzo bliski pokonania Dariusza Grubby, ale za każdym razem piłka o centymetry mijała słupki bramki Bałtyku.
Do plusów w drugiej części meczu należy również zaliczyć pierwszy po długiej przerwie spowodowanej chorobą występ stopera Tomasza Lewandowskiego. „Lewy”, który zagrał ostatnie dwadzieścia minut pomimo widocznych braków z szybkością i czuciem piłki, poukładał grę w obronie i od jego pojawienia się na boisku goście nie wchodzili już jak „w masło” w elbląskie pole karne. Powrót na boisko tego akurat zawodnika to jeden z niewielu pozytywów po sparingu z Bałtykiem. Do kolejnych zaliczyć można grę przymierzanych do Olimpii graczy Olimpii 2004 Elbląg, na czele z Kamilem Kopyckim. Olimpii nie opuszcza niestety pech, który znów dotknął młodego pomocnika Marka Paprockiego. Wojownik środka pola, jak zwykło się o nim mówić, po jednym ze starć musiał przedwcześnie opuścić boisko. Niestety pierwsze diagnozy mówią o kolejnym, w krótkim odstępie czasu trzecim, złamaniu nosa.
Liga później?
Do regulaminowego startu rozgrywek pozostały równo dwa tygodnie. Nie jest jednak pewne, że liga wystartuje planowo. Swoimi wątpliwościami w tej kwestii podzielił się dyrektor Olimpii Robert Pilecki. - Mieliśmy zapytanie z PZPN o stan boiska, na którym gramy w lidze. Wszyscy wiemy, że prognozy nie nastrajają optymistycznie i nawet te dwa tygodnie, które zostały do pierwszego meczu mogą nie wystarczyć do odpowiedniego przygotowania płyty. Dlatego w zbliżającym się tygodniu przedstawimy swoje stanowisko piłkarskiej centrali. Myślę, że można spodziewać się opóźnienia inauguracji ligowej wiosny – powiedział Pilecki.
Jeśli PZPN nie przełoży startu ligi, to Olimpia przed pierwszym meczem ze Stalą Rzeszów ma jeszcze zaplanowane dwa sparingi – z rezerwami Lechii Gdańsk i Pogonią Prabuty.
Olimpia Elbląg – Bałtyk Gdynia 1:2 (0:1)
0:1 – Kozawa (24.), 0:2 – Kiełdanowicz (66.), 1:2 – Graczyk (72.)
Olimpia: Kamil Hrynowiecki – Michał Ressel, Łukasz Molga, Oleg Ichim, Witalij Nadijewskij (75. Patryk Burzyński), Piotr Skokowski (60. Kamil Piotrowski), Kamil Graczyk, Marek Paprocki (84. Rafał Lisiecki), Anton Kołosow, Kiriłł Raduszko (70. Tomasz Lewandowski), Krzysztof Wierzba (46. Kamil Kopycki)
Bałtyk Gdynia: I połowa - Osama Yehia – Bartosz Pionk, Daniel Kokosiński, Karol Wasielewski, Arkadiusz Byczkowski, Ryuki Kozawa, Adam Prusaczyk, Ryotaro Nakano, Krzysztof Bułka, Michał Danilczyk, Karol Szostek. II połowa - Dariusz Grubba – Zbigniew Bodzak, Bartosz Byliński, Marcin Martyniuk, Arkadiusz Byczkowski, Michał Drzymała, Dawid Klawikowski, Tomasz Piekarski, Kacper Kiełdanowicz, Dariusz Kudyba, Kamil Wojciechowski
Pierwsza połowa w wykonaniu gospodarzy pozostawiała wiele do życzenia. Nieliczne akcje ofensywne były bardzo chaotyczne i zbyt wolne, by sprawić kłopot gdyńskiej defensywie. Goście sprawiali korzystniejsze wrażenie, lepiej operowali piłką i mieli więcej z gry. Piłkarze Olimpii razili nieporadnością, katowali kibiców schematami, które były łatwe do odgadnięcia dla rywali. Do tego w poczynaniach olimpijczyków mnóstwo było niedokładności, żadne z dośrodkowań w pole karne, czy z lewej strony Piotra Skokowskiego, czy z prawej Kiriłła Raduszko, nie trafiło do adresata. Kompletnie bezproduktywny z przodu był odcięty od podań Krzysztof Wierzba, który ani raz nie przedarł się pod bramkę Bałtyku. Olimpia w tej części meczu nie stworzyła ani jednej sytuacji, która choć pachniałaby szansą bramkową. Bałtyk z kolei zdominował środek pola, próbując szybkich ataków oskrzydlających i czyhając na błędy elbląskiej defensywy. O te w sobotę nie było niestety trudno i po jednym z nich, w 24. minucie goście objęli prowadzenie. Nieporozumienie Kamila Hrynowieckiego i Łukasza Molgi wykorzystał filigranowy Japończyk Ryuki Kozawa, który z 5 metra skierował piłkę do pustej bramki. Stracona bramka nie wzbudziła w podopiecznych Olega Raduszko sportowej złości, nadal sprawiali na boisku wrażenie, jakby spotkali się po raz pierwszy, a grę w piłkę nożna traktowali wyłącznie jako przykry obowiązek.
Zmiany na lepsze
W drugiej połowie na boisku pojawił się od pierwszej minuty Kamil Kopycki z Olimpii 2004 Elbląg i trzeba przyznać, że wniósł mnóstwo ożywienia do gry. Bałtyk co prawda nadal wyglądał lepiej piłkarsko, ale Olimpia wreszcie zaczęła nękać gdyńską defensywę. Gdy wydawało się, że remis jest kwestią czasu, goście przeprowadzili akcję lewą stroną boiska i Kacper Kiełdanowicz przy biernej postawie obrony, uderzył nie do obrony sprzed pola karnego dając gdynianom dwubramkowe prowadzenie. Dopiero wtedy elblążanie przebudzili się na dobrze z ponad godzinnego letargu. Ich gra nabrała rumieńców, a akcje tempa. Pod bramką gości wreszcie dochodziło do groźnych spięć. Po jednej z takich akcji żółto-biało-niebiescy zaliczyli kontaktowe trafienie. Składny atak na lewej stronie, szybka wymiana piłki pomiędzy trójką Kamili – Piotrowskim, Kopyckim i Graczykiem, zakończyła się zdobyciem gola przez tego ostatniego. Po tej bramce Olimpia starała się pójść za ciosem i miała znakomite okazje nie tylko do wyrównania, ale i objęcia prowadzenia. Groźnie z dystansu uderzył wprowadzony na boisko Patryk Burzyński, a po jego strzale piłka zatrzymała się na poprzeczce. Dobitkę głową Kopyckiego z trzeciego metra wybronił golkiper gości. Kilka minut później Kamil Kopycki w krótkim odstępie czasu był dwukrotnie bardzo bliski pokonania Dariusza Grubby, ale za każdym razem piłka o centymetry mijała słupki bramki Bałtyku.
Do plusów w drugiej części meczu należy również zaliczyć pierwszy po długiej przerwie spowodowanej chorobą występ stopera Tomasza Lewandowskiego. „Lewy”, który zagrał ostatnie dwadzieścia minut pomimo widocznych braków z szybkością i czuciem piłki, poukładał grę w obronie i od jego pojawienia się na boisku goście nie wchodzili już jak „w masło” w elbląskie pole karne. Powrót na boisko tego akurat zawodnika to jeden z niewielu pozytywów po sparingu z Bałtykiem. Do kolejnych zaliczyć można grę przymierzanych do Olimpii graczy Olimpii 2004 Elbląg, na czele z Kamilem Kopyckim. Olimpii nie opuszcza niestety pech, który znów dotknął młodego pomocnika Marka Paprockiego. Wojownik środka pola, jak zwykło się o nim mówić, po jednym ze starć musiał przedwcześnie opuścić boisko. Niestety pierwsze diagnozy mówią o kolejnym, w krótkim odstępie czasu trzecim, złamaniu nosa.
Liga później?
Do regulaminowego startu rozgrywek pozostały równo dwa tygodnie. Nie jest jednak pewne, że liga wystartuje planowo. Swoimi wątpliwościami w tej kwestii podzielił się dyrektor Olimpii Robert Pilecki. - Mieliśmy zapytanie z PZPN o stan boiska, na którym gramy w lidze. Wszyscy wiemy, że prognozy nie nastrajają optymistycznie i nawet te dwa tygodnie, które zostały do pierwszego meczu mogą nie wystarczyć do odpowiedniego przygotowania płyty. Dlatego w zbliżającym się tygodniu przedstawimy swoje stanowisko piłkarskiej centrali. Myślę, że można spodziewać się opóźnienia inauguracji ligowej wiosny – powiedział Pilecki.
Jeśli PZPN nie przełoży startu ligi, to Olimpia przed pierwszym meczem ze Stalą Rzeszów ma jeszcze zaplanowane dwa sparingi – z rezerwami Lechii Gdańsk i Pogonią Prabuty.
Olimpia Elbląg – Bałtyk Gdynia 1:2 (0:1)
0:1 – Kozawa (24.), 0:2 – Kiełdanowicz (66.), 1:2 – Graczyk (72.)
Olimpia: Kamil Hrynowiecki – Michał Ressel, Łukasz Molga, Oleg Ichim, Witalij Nadijewskij (75. Patryk Burzyński), Piotr Skokowski (60. Kamil Piotrowski), Kamil Graczyk, Marek Paprocki (84. Rafał Lisiecki), Anton Kołosow, Kiriłł Raduszko (70. Tomasz Lewandowski), Krzysztof Wierzba (46. Kamil Kopycki)
Bałtyk Gdynia: I połowa - Osama Yehia – Bartosz Pionk, Daniel Kokosiński, Karol Wasielewski, Arkadiusz Byczkowski, Ryuki Kozawa, Adam Prusaczyk, Ryotaro Nakano, Krzysztof Bułka, Michał Danilczyk, Karol Szostek. II połowa - Dariusz Grubba – Zbigniew Bodzak, Bartosz Byliński, Marcin Martyniuk, Arkadiusz Byczkowski, Michał Drzymała, Dawid Klawikowski, Tomasz Piekarski, Kacper Kiełdanowicz, Dariusz Kudyba, Kamil Wojciechowski
k.o.