Z dużej chmury, mały deszcz. Tak w największym skrócie można podsumować sobotnie spotkanie pomiędzy Olimpią Elbląg, a OKS 1945 Olsztyn. Po średniej jakości meczu obie drużyny muszą zadowolić się remisem, który szczęśliwie udało się uratować gospodarzom w samej końcówce meczu. Bramkę na wagę jednego punktu zdobył dla Olimpii w 91. minucie Ukrainiec Anton Kolosov. Zobacz fotorelację z meczu
Zapoznaj się z tekstową relacją live z meczu Olimpii Elbląg z OKS 1945 Olsztyn
Czegoś zabrakło
Obie drużyny przystąpiły do meczu bardzo zmotywowane, ale chyba nieco usztywnione rangą zawodów. To usztywnienie bardzo dobrze widoczne było zwłaszcza w pierwszej części meczu w szeregach gospodarzy. Olimpia grała wolno, schematycznie, po prostu słabo. Zabrakło szybkości i dokładności w rozegraniu akcji, kompletnie nie sprawdziła się koncepcja przyjęta na tą część gry w środku pola, za którą odpowiadać mieli Andrzej Matwijów i Ireneusz Chrzanowski. Nie można się więc dziwić, że w przerwie trener Arteniuk dokonał dwóch zmian w drugiej linii i obu zawodników zabrakło na murawie w drugiej odsłonie. Odsłonie, która była nieco lepsza w wykonaniu gospodarzy. Po pierwszych 45 minutach, w których obie drużyny nie dostarczyły kibicom zbyt wielu emocji, druga część meczu mogła już bardziej przypaść do gustu. Wszystko za sprawą Olimpii, która starała się wreszcie narzucić rywalowi swój styl gry, inna sprawa, że robiła to mało przekonywająco. Większość akcji była szarpana i prowadzona w jednostajnym tempie, w związku z czym obrona gości kierowana przez znakomicie znanego w Elblągu Arkadiusza Kopruckiego, z powodzeniem radziła sobie z ich rozbijaniem. Tak było do 60. minuty gry. Wówczas kolejny rajd jak zawsze pracowitego Krzysztofa Bułki zakończył się faulem bramkarza gości Rafała Gikiewicza w polu szesnastu metrów, a co za tym idzie rzutem karnym dla Olimpii. Sędzia prowadzący zawody pokazał olsztynianinowi jedynie żółty kartonik, dając mu tym samym szansę na rehabilitację. Gikiewicz z prezentu skorzystał, broniąc zarówno słabe uderzenie Kamila Jackiewicza w sam środek bramki, jak i równie nieudolną dobitkę najlepszego snajpera Olimpii. Ta parada golkipera nieco uskrzydliła zespół gości, bo w ostatnich trzydziestu minutach podopieczni Zbigniewa Kaczmarka z większą determinacją zaatakowali bramkę Olimpii. W większości sytuacji dobrze i pewnie interweniowała jednak obrona Olimpii na czele z bramkarzem Dominikiem Sobańskim. Pomyliła się zaledwie dwukrotnie – w 85. i 86. minucie, kiedy to piłka zatrzepotała w siatce elbląskiej bramki. Na szczęście dla Olimpii, w pierwszej z tych sytuacji Koprucki znajdował się na pozycji spalonej przy oddawaniu strzału. Druga ze wspomnianych akcji, zakończyła się jednak golem wprowadzonego kilka chwil wcześniej na boisko Łukasza Tumicza, który zanotował prawdziwe „wejście smoka”, wykorzystując fatalne ustawienie obrony i błąd w kryciu w polu karnym przy rzucie rożnym. Po bramce dla OKS-u Olimpia zaatakowała ze zdwojoną siłą i udało się jej wyszarpać punkt już w doliczonym czasie gry. Do piłki zagranej z głębi pola dopadł w polu karnym gości Kolosov, który wykorzystując niefrasobliwość Kopruckiego uderzył z 12 metra lewą nogą i futbolówka znalazła drogę do siatki dając Olimpii jeden punkt.
Czego zabrakło elblążanom do tego, by pokonać rywala z Olsztyna i wprawić w znakomity nastrój rzeszę swoich kibiców? Na to pytanie ciężko jest odpowiedzieć. Olimpia po raz drugi z rzędu (po ubiegłotygodniowej porażce w Suwałkach – przyp. BAR) zaprezentowała się przeciętnie, co zresztą podkreślił w pomeczowym wywiadzie filar zespołu Krzysztof Sobieraj. Drużynę dotknęła jakaś dziwna niemoc już nie tylko w zdobywaniu goli, ale również, we stwarzaniu sobie dogodnych sytuacji bramkowych. W meczach takich, jak ten z OKS oczekuje się od zawodników większej determinacji, zaangażowania i walki. Biorąc pod uwagę raport pomeczowy i rubrykę, w której zapisywane są napomnienia w postaci żółtych kartek, żółto-biało-niebiescy tu chyba mogą szukać największych rezerw. Jeśli ten aspekt nie ulegnie poprawie w ciągu najbliższych dni, to ciężko być optymistą przed najbliższym trudnym spotkaniem ze Stalą Stalowa Wola.
Rekord frekwencji
Sobotni pojedynek zgromadził na stadionie przy Agrykola rekordową w tym sezonie liczbę publiczności. Ponad 3 tysięczna grupa fanów piłki nożnej (w tym około 150 osobowa grupa kibiców gości – przyp. BAR) przez większą część zawodów wspierała piłkarzy głośnym i kulturalnym dopingiem. Najzagorzalsi kibice Olimpii z trybuny za bramką od ulicy Agrykola zaprezentowali specjalnie przygotowaną na to spotkanie oprawę, składającą się z malowanych transparentów, które zajęły praktycznie całą trybunę za bramką od ulicy Agrykola. Nie zabrakło również delegacji fanów z Olsztyna, przez co kibicowska otoczka meczu zyskała na atrakcyjności. Zawsze to lepiej, gdy oba zespoły mogą liczyć na doping własnych kibiców.
Pomeczowe wypowiedzi
Zbigniew Kaczmarek (trener OKS 1945 Olsztyn) – Poza rzutem karnym, Olimpia nie miała takich czystych sytuacji do zdobycia gola. W drugiej połowie grali długą piłką, stwarzając pewne zamieszanie, ale nie były to akcje na gole, nie oddawali strzałów. My z kolei już w pierwszej połowie mieliśmy kilka akcji, które mogły zakończyć się zdobyciem goli, znów zabrakło skuteczności. Strzeliliśmy też gola, którego nie uznał sędzia, nie wiem czy tam faktycznie była pozycja spalona, będę to jeszcze konsultował z zawodnikami. Rzut karny był zasłużony, Olimpia go nie wykorzystała, ale pragnę jeszcze raz podkreślić, że to była taka pierwsza poważna sytuacja bramkowa dla gospodarzy (trudno zgodzić się w tym miejscu z trenerem Kaczmarkiem, gdyż Olimpia miała jeszcze stuprocentową sytuację Jackiewicza - nie trafił głową z 7 metra i strzał głową Sobieraja, który o centymetry minął słupek bramki OKS-u - przyp. BAR). Mieliśmy w zasadzie kontrolę nad wydarzeniami, tak się ustawiliśmy, tak chcieliśmy grać. Trochę zabrakło spokoju, zwłaszcza po objęciu prowadzenia, szanse na skontrowanie przeciwnika i zwycięstwo były, niestety to się nam akurat nie udało. Mimo wszystko jestem zadowolony z zaprezentowanej gry i zaangażowania moich zawodników, punkty uciekły w samej końcówce i tego bez wątpienia żal.
Tomasz Arteniuk (trener Olimpii) – To oklepane stwierdzenie, że derby rządzą się swoimi prawami i jeśli w takim meczu ma się rzut karny, to należy go wykorzystać, wówczas nie musiałbym mówić o swoim poziomie rozgoryczenia, a pewnie cieszylibyśmy się wszyscy z trzech punktów. Olsztyn oddał dosłownie dwa strzały w światło bramki, my mieliśmy karnego i sytuacje w zasadzie sam na sam Kamila Jackiewicza w drugiej połowie, kiedy to głową przestrzelił z siódmego metra. Jeśli nie wykorzystuje się tak dogodnych okazji, to potem można za to zapłacić, tak jak stało się to przy rzucie rożnym, po którym straciliśmy bramkę. Co chcę podkreślić, to rewelacyjne zachowanie Antona, pokazanie charakteru, który tkwi w całym zespole. Spowodowało to, że wróciliśmy do gry, obroniliśmy remis. Uważam, że byliśmy drużyną lepszą. Na dzień dzisiejszy mamy 15 punktów, jesteśmy faktycznie zespołem lepszym od rywala, zespołem o wyższej kulturze gry. Dylematem są młodzieżowcy. Wiedzieliśmy, że Olsztyn będzie grał bokami, stąd decyzja o grze z tyłu doświadczonymi zawodnikami, bo Grzegorz Miecznik długo leczył kontuzję. Dwójka młodzieżowców z przodu niejako z konieczności i kto dziś był na meczu, ten widział jak daleka droga jest przed tymi chłopcami. Powinniśmy ten mecz spokojnie wygrać, ale musimy się zadowolić podziałem punktów.
Krzysztof Sobieraj (obrońca Olimpii) – Przed tym meczem była presja, można powiedzieć, że duża, wyczuwaliśmy ją w przeciągu tego całego tygodnia. Czy jej nie wytrzymaliśmy? Tego nie wiem. Uważam, że byliśmy przygotowani, wiemy jaki zawód uprawiamy. Dla elblążan spotkanie szczególne, oczywiście chcieliśmy je wygrać, ale my chcemy wygrywać w każdym meczu. Gołym okiem widać, że coś w naszej grze szwankuje. Stwarzamy sobie bardzo mało sytuacji, nie strzelamy bramek, nawet z tak dogodnych sytuacji jak rzuty karne. Do tego dochodzą katastrofalne błędy w kryciu. Drugi mecz pod rząd, drugi stały fragment gry, drugie odpuszczenie zawodnika, bardzo podobnie stracona bramka. Ciężko przy takim podejściu myśleć o zwycięstwie. Trzeba się cieszyć, że w końcówce udało się wyrównać, bo porażka w takim meczu byłaby bardzo bolesna.
Kolejka niespodzianek
O ile końcowy rezultat spotkania Olimpii z OKS 1945 Olsztyn mógł przed meczem być wytypowany z dużą dozą prawdopodobieństwa jego wystąpienia, o tyle kilka rozstrzygnięć ostatniej kolejki można rozpatrywać w kategorii dużych niespodzianek, a nawet sensacji. Bez wątpienia do takich niespodziewanych wyników należy zwycięstwo Sokoła Sokółka na Stali Rzeszów i porażka Wisły Płock na własnym boisku aż 0:4 z Resovią. Potknięcie i pierwszą przegraną w sezonie zaliczył także Pelikan Łowicz, który uległ na wyjeździe słabo spisującemu się Ruchowi Wysokie Mazowieckie 1:0.
Olimpia Elbląg – OKS 1945 Olsztyn 1:1 (1:1)
0:1 – Tumicz (86.), 1:1 – Kolosov (90.+1)
Olimpia: Sobański – Loda, Sobieraj, Dremliuk, Byrski, Bułka, Matwijów (46. Kudyba), Chrzanowski (46. Trela), M. Pietroń, Liszko, Jackiewicz (79. Kolosov)
OKS 1945: Gikiewicz – Sędrowski, Koprucki, Bucholc, Kowalski, Michałowski, Paweł Głowacki, Tunkiewicz, Różowicz (90. Filipek), Suchocki (82. Tumicz), Renusz (89. Piotr Głowacki)
Żółte kartki: Gikiewicz (OKS)
Sędziował: Andrzej Meler (Toruń)
Widzów: 3 106
Komplet wyników 11. kolejki II ligi gr. wschodniej w sezonie 2010/11: Olimpia Elbląg – OKS 1945 Olsztyn 1:1, Stal Rzeszów - Sokół Sokółka 0:1, Wisła Płock - Resovia 0:4, Świt Nowy Dwór Mazowiecki - Stal Stalowa Wola 1:1, Wigry Suwałki - Start Otwock 0:0, Okocimski Brzesko - GLKS Nadarzyn 2:0, Ruch Wysokie Mazowieckie - Pelikan Łowicz 1:0, Znicz Pruszków - Motor Lublin 1:1
Zobacz tabele
Czegoś zabrakło
Obie drużyny przystąpiły do meczu bardzo zmotywowane, ale chyba nieco usztywnione rangą zawodów. To usztywnienie bardzo dobrze widoczne było zwłaszcza w pierwszej części meczu w szeregach gospodarzy. Olimpia grała wolno, schematycznie, po prostu słabo. Zabrakło szybkości i dokładności w rozegraniu akcji, kompletnie nie sprawdziła się koncepcja przyjęta na tą część gry w środku pola, za którą odpowiadać mieli Andrzej Matwijów i Ireneusz Chrzanowski. Nie można się więc dziwić, że w przerwie trener Arteniuk dokonał dwóch zmian w drugiej linii i obu zawodników zabrakło na murawie w drugiej odsłonie. Odsłonie, która była nieco lepsza w wykonaniu gospodarzy. Po pierwszych 45 minutach, w których obie drużyny nie dostarczyły kibicom zbyt wielu emocji, druga część meczu mogła już bardziej przypaść do gustu. Wszystko za sprawą Olimpii, która starała się wreszcie narzucić rywalowi swój styl gry, inna sprawa, że robiła to mało przekonywająco. Większość akcji była szarpana i prowadzona w jednostajnym tempie, w związku z czym obrona gości kierowana przez znakomicie znanego w Elblągu Arkadiusza Kopruckiego, z powodzeniem radziła sobie z ich rozbijaniem. Tak było do 60. minuty gry. Wówczas kolejny rajd jak zawsze pracowitego Krzysztofa Bułki zakończył się faulem bramkarza gości Rafała Gikiewicza w polu szesnastu metrów, a co za tym idzie rzutem karnym dla Olimpii. Sędzia prowadzący zawody pokazał olsztynianinowi jedynie żółty kartonik, dając mu tym samym szansę na rehabilitację. Gikiewicz z prezentu skorzystał, broniąc zarówno słabe uderzenie Kamila Jackiewicza w sam środek bramki, jak i równie nieudolną dobitkę najlepszego snajpera Olimpii. Ta parada golkipera nieco uskrzydliła zespół gości, bo w ostatnich trzydziestu minutach podopieczni Zbigniewa Kaczmarka z większą determinacją zaatakowali bramkę Olimpii. W większości sytuacji dobrze i pewnie interweniowała jednak obrona Olimpii na czele z bramkarzem Dominikiem Sobańskim. Pomyliła się zaledwie dwukrotnie – w 85. i 86. minucie, kiedy to piłka zatrzepotała w siatce elbląskiej bramki. Na szczęście dla Olimpii, w pierwszej z tych sytuacji Koprucki znajdował się na pozycji spalonej przy oddawaniu strzału. Druga ze wspomnianych akcji, zakończyła się jednak golem wprowadzonego kilka chwil wcześniej na boisko Łukasza Tumicza, który zanotował prawdziwe „wejście smoka”, wykorzystując fatalne ustawienie obrony i błąd w kryciu w polu karnym przy rzucie rożnym. Po bramce dla OKS-u Olimpia zaatakowała ze zdwojoną siłą i udało się jej wyszarpać punkt już w doliczonym czasie gry. Do piłki zagranej z głębi pola dopadł w polu karnym gości Kolosov, który wykorzystując niefrasobliwość Kopruckiego uderzył z 12 metra lewą nogą i futbolówka znalazła drogę do siatki dając Olimpii jeden punkt.
Czego zabrakło elblążanom do tego, by pokonać rywala z Olsztyna i wprawić w znakomity nastrój rzeszę swoich kibiców? Na to pytanie ciężko jest odpowiedzieć. Olimpia po raz drugi z rzędu (po ubiegłotygodniowej porażce w Suwałkach – przyp. BAR) zaprezentowała się przeciętnie, co zresztą podkreślił w pomeczowym wywiadzie filar zespołu Krzysztof Sobieraj. Drużynę dotknęła jakaś dziwna niemoc już nie tylko w zdobywaniu goli, ale również, we stwarzaniu sobie dogodnych sytuacji bramkowych. W meczach takich, jak ten z OKS oczekuje się od zawodników większej determinacji, zaangażowania i walki. Biorąc pod uwagę raport pomeczowy i rubrykę, w której zapisywane są napomnienia w postaci żółtych kartek, żółto-biało-niebiescy tu chyba mogą szukać największych rezerw. Jeśli ten aspekt nie ulegnie poprawie w ciągu najbliższych dni, to ciężko być optymistą przed najbliższym trudnym spotkaniem ze Stalą Stalowa Wola.
Rekord frekwencji
Sobotni pojedynek zgromadził na stadionie przy Agrykola rekordową w tym sezonie liczbę publiczności. Ponad 3 tysięczna grupa fanów piłki nożnej (w tym około 150 osobowa grupa kibiców gości – przyp. BAR) przez większą część zawodów wspierała piłkarzy głośnym i kulturalnym dopingiem. Najzagorzalsi kibice Olimpii z trybuny za bramką od ulicy Agrykola zaprezentowali specjalnie przygotowaną na to spotkanie oprawę, składającą się z malowanych transparentów, które zajęły praktycznie całą trybunę za bramką od ulicy Agrykola. Nie zabrakło również delegacji fanów z Olsztyna, przez co kibicowska otoczka meczu zyskała na atrakcyjności. Zawsze to lepiej, gdy oba zespoły mogą liczyć na doping własnych kibiców.
Pomeczowe wypowiedzi
Zbigniew Kaczmarek (trener OKS 1945 Olsztyn) – Poza rzutem karnym, Olimpia nie miała takich czystych sytuacji do zdobycia gola. W drugiej połowie grali długą piłką, stwarzając pewne zamieszanie, ale nie były to akcje na gole, nie oddawali strzałów. My z kolei już w pierwszej połowie mieliśmy kilka akcji, które mogły zakończyć się zdobyciem goli, znów zabrakło skuteczności. Strzeliliśmy też gola, którego nie uznał sędzia, nie wiem czy tam faktycznie była pozycja spalona, będę to jeszcze konsultował z zawodnikami. Rzut karny był zasłużony, Olimpia go nie wykorzystała, ale pragnę jeszcze raz podkreślić, że to była taka pierwsza poważna sytuacja bramkowa dla gospodarzy (trudno zgodzić się w tym miejscu z trenerem Kaczmarkiem, gdyż Olimpia miała jeszcze stuprocentową sytuację Jackiewicza - nie trafił głową z 7 metra i strzał głową Sobieraja, który o centymetry minął słupek bramki OKS-u - przyp. BAR). Mieliśmy w zasadzie kontrolę nad wydarzeniami, tak się ustawiliśmy, tak chcieliśmy grać. Trochę zabrakło spokoju, zwłaszcza po objęciu prowadzenia, szanse na skontrowanie przeciwnika i zwycięstwo były, niestety to się nam akurat nie udało. Mimo wszystko jestem zadowolony z zaprezentowanej gry i zaangażowania moich zawodników, punkty uciekły w samej końcówce i tego bez wątpienia żal.
Tomasz Arteniuk (trener Olimpii) – To oklepane stwierdzenie, że derby rządzą się swoimi prawami i jeśli w takim meczu ma się rzut karny, to należy go wykorzystać, wówczas nie musiałbym mówić o swoim poziomie rozgoryczenia, a pewnie cieszylibyśmy się wszyscy z trzech punktów. Olsztyn oddał dosłownie dwa strzały w światło bramki, my mieliśmy karnego i sytuacje w zasadzie sam na sam Kamila Jackiewicza w drugiej połowie, kiedy to głową przestrzelił z siódmego metra. Jeśli nie wykorzystuje się tak dogodnych okazji, to potem można za to zapłacić, tak jak stało się to przy rzucie rożnym, po którym straciliśmy bramkę. Co chcę podkreślić, to rewelacyjne zachowanie Antona, pokazanie charakteru, który tkwi w całym zespole. Spowodowało to, że wróciliśmy do gry, obroniliśmy remis. Uważam, że byliśmy drużyną lepszą. Na dzień dzisiejszy mamy 15 punktów, jesteśmy faktycznie zespołem lepszym od rywala, zespołem o wyższej kulturze gry. Dylematem są młodzieżowcy. Wiedzieliśmy, że Olsztyn będzie grał bokami, stąd decyzja o grze z tyłu doświadczonymi zawodnikami, bo Grzegorz Miecznik długo leczył kontuzję. Dwójka młodzieżowców z przodu niejako z konieczności i kto dziś był na meczu, ten widział jak daleka droga jest przed tymi chłopcami. Powinniśmy ten mecz spokojnie wygrać, ale musimy się zadowolić podziałem punktów.
Krzysztof Sobieraj (obrońca Olimpii) – Przed tym meczem była presja, można powiedzieć, że duża, wyczuwaliśmy ją w przeciągu tego całego tygodnia. Czy jej nie wytrzymaliśmy? Tego nie wiem. Uważam, że byliśmy przygotowani, wiemy jaki zawód uprawiamy. Dla elblążan spotkanie szczególne, oczywiście chcieliśmy je wygrać, ale my chcemy wygrywać w każdym meczu. Gołym okiem widać, że coś w naszej grze szwankuje. Stwarzamy sobie bardzo mało sytuacji, nie strzelamy bramek, nawet z tak dogodnych sytuacji jak rzuty karne. Do tego dochodzą katastrofalne błędy w kryciu. Drugi mecz pod rząd, drugi stały fragment gry, drugie odpuszczenie zawodnika, bardzo podobnie stracona bramka. Ciężko przy takim podejściu myśleć o zwycięstwie. Trzeba się cieszyć, że w końcówce udało się wyrównać, bo porażka w takim meczu byłaby bardzo bolesna.
Kolejka niespodzianek
O ile końcowy rezultat spotkania Olimpii z OKS 1945 Olsztyn mógł przed meczem być wytypowany z dużą dozą prawdopodobieństwa jego wystąpienia, o tyle kilka rozstrzygnięć ostatniej kolejki można rozpatrywać w kategorii dużych niespodzianek, a nawet sensacji. Bez wątpienia do takich niespodziewanych wyników należy zwycięstwo Sokoła Sokółka na Stali Rzeszów i porażka Wisły Płock na własnym boisku aż 0:4 z Resovią. Potknięcie i pierwszą przegraną w sezonie zaliczył także Pelikan Łowicz, który uległ na wyjeździe słabo spisującemu się Ruchowi Wysokie Mazowieckie 1:0.
Olimpia Elbląg – OKS 1945 Olsztyn 1:1 (1:1)
0:1 – Tumicz (86.), 1:1 – Kolosov (90.+1)
Olimpia: Sobański – Loda, Sobieraj, Dremliuk, Byrski, Bułka, Matwijów (46. Kudyba), Chrzanowski (46. Trela), M. Pietroń, Liszko, Jackiewicz (79. Kolosov)
OKS 1945: Gikiewicz – Sędrowski, Koprucki, Bucholc, Kowalski, Michałowski, Paweł Głowacki, Tunkiewicz, Różowicz (90. Filipek), Suchocki (82. Tumicz), Renusz (89. Piotr Głowacki)
Żółte kartki: Gikiewicz (OKS)
Sędziował: Andrzej Meler (Toruń)
Widzów: 3 106
Komplet wyników 11. kolejki II ligi gr. wschodniej w sezonie 2010/11: Olimpia Elbląg – OKS 1945 Olsztyn 1:1, Stal Rzeszów - Sokół Sokółka 0:1, Wisła Płock - Resovia 0:4, Świt Nowy Dwór Mazowiecki - Stal Stalowa Wola 1:1, Wigry Suwałki - Start Otwock 0:0, Okocimski Brzesko - GLKS Nadarzyn 2:0, Ruch Wysokie Mazowieckie - Pelikan Łowicz 1:0, Znicz Pruszków - Motor Lublin 1:1
Zobacz tabele
BAR