UWAGA!

Wojciech Samulewski: Awansować było ciężko

 Elbląg, Wojciech Samulewski, trener siatkarek Truso Elbląg
Wojciech Samulewski, trener siatkarek Truso Elbląg

- Z perspektywy czasu myślę, że zabrakło nam trochę szczęścia. Patrząc realnie to piąte lub szóste miejsce było w naszym zasięgu. W grupie wygraliśmy z Libero Starogard Gdański, przegraliśmy z MKS Dąbrowa Górnicza i Legionovią Legionowo. Libero jakimś cudem wygrało z Legionovią i efekt był taki, że w grupie zajęliśmy czwartą pozycję i mogliśmy grać tylko o siódme miejsce - tak Wojciech Samulewski, trener siatkówki wspomina mistrzostwa Polski juniorek młodszych, na których prowadził drużynę Truso Elbląg.

- Jak zaczęła się przygoda z siatkówką?

- W Szkole Podstawowej nr 21 nauczycielem wychowania fizycznego był Marek Kuczawski, który w czwartej klasie zaraził mnie bakcylem do piłki siatkowej. Udało się stworzyć fajną grupę, która w mieście i regionie wygrywała niemal wszystkie turnieje minisiatkówki. Rok później (początek lat dwutysięcznych) z polecenia Marka Kuczawskiego uczęszczałem na zajęcia MKS Truso Elbląg, gdzie trafiłem pod skrzydła Adama Jażdżyńskiego, który poprowadził drużynę w młodzikach do drugiej klasy gimnazjum. W trzeciej klasie naturalnie przeszedłem w wiek juniora młodszego, a moim trenerem został Stanisław Gudziński. Cały czas reprezentowałem Truso.

 

- Jak wyglądały rozgrywki?

- Rywalizowaliśmy w województwie warmińsko – mazurskim. Nie ukrywam, że było ciężko. Prym w rozgrywkach wiodły zespoły z Olsztyna. Olsztyński AZS UWM co roku meldował się w finałach mistrzostw Polski i zdobywał medale. Bywało tak, że w lidze grały cztery drużyny olsztyńskie, Truso i ktoś jeszcze. Awansować do rozgrywek centralnych było niezmiernie ciężko, przepustkę do dalszej gry otrzymywały mistrz i wicemistrz województwa. Największym sukcesem był ćwierćfinał mistrzostw Polski.

 

- Stosunkowo szybko zajął się Pan trenowaniem.

- Już do IV Liceum Ogólnokształcącego w Elblągu poszedłem „przygotować się” do studiów na Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku. Na AWFiS uzyskałem tytuł trenera II klasy, które uprawniał mnie do trenowania zespołów i dał możliwość uczestnictwa w współzawodnictwie sportowym. W 2012 r. nawiązałem współpracę z Truso, przejąłem grupę młodziczek po Aleksandrze Pietrulewicz.

 

- Jak wam szło?

- To była bardzo fajna grupa, mam z nią same miłe wspomnienia. Pracowaliśmy razem od młodziczki do juniorki starszej. W każdym sezonie stawaliśmy na podium mistrzostw województwa. Siatkówka jest dość popularną dyscypliną w naszym regionie: na początkowym etapie mamy około 18 – 20 drużyn. Żeby się przebić do góry, trzeba mieć jakieś umiejętności. A one je miały. Największy sukces tej grupy to awans do finału mistrzostw Polski w sezonie 2014/15 jako juniorki młodsze. Ostatecznie dziewczyny z rocznika 1998 zajęły ósme miejsce w Polsce. Z perspektywy czasu myślę, że zabrakło nam trochę szczęścia. Patrząc realnie to piąte lub szóste miejsce było w naszym zasięgu. W grupie wygraliśmy z Libero Starogard Gdański, przegraliśmy z MKS Dąbrowa Górnicza i Legionovią Legionowo. Libero jakimś cudem wygrało z Legionovią i efekt był taki, że w grupie zajęliśmy czwartą pozycję i mogliśmy grać tylko o siódme miejsce. To spotkanie przegraliśmy z Developresem Rzeszów 2:3 w tie breaku do 13. Nie byłoby tego sukcesu, gdybyśmy nie nawiązali przed tym sezonem współpracy z seniorską drużyną Orła. W tamtym sezonie elbląskie siatkarki prowadzone przez Andrzeja Jewniewicza i przeze mnie awansowały do półfinałowego turnieju o awans do I ligi. Nasze juniorki miały okazję sprawdzić się w seniorskiej siatkówce na poziomie II ligi. Dziś nie ma takiej możliwości, żeby juniorki starsze, czy też nawet młodszej nie ogrywały się w rozgrywkach na poziomie II ligi i liczyły na wysokie miejsce w Polsce.

 

- Kto się przez te lata przewinął przez trenera drużynę?

- Dziś mam ogromną satysfakcję oglądania w telewizji dwóch moich zawodniczek z rocznika 1998: Weroniki Wołodko w #Volley Wrocław i Aleksandry Szczygłowskiej w BKS Bielsko – Biała. Weronika była wychowanką Sparty Braniewo i do nas przyszła w pierwszej klasie liceum. Ola jest wychowanką Oli Pietrulewicz. Dziś obie grają w TauronLidze – siatkarskiej ekstraklasie. W tym sezonie miałem okazję oglądać je w telewizji w bezpośrednim starciu. W przypadku Oli Szczygłowskiej od razu było widać talent. Swego czasu była porównywana do Joanny Wołosz jeżeli chodzi o motorykę i sposób gry. Pewną ciekawostką jest fakt, że w wieku szkolnym wygrywała niemal wszystkie zawody sportowe na jakich się pojawiła, zostawiając w tyle nawet zawodniczki trenujące te dyscypliny. Myślę, że byłaby wyróżniającą się zawodniczką w każdej dyscyplinie jaką zdecydowałaby się trenować. Talent podparty pracą. Pozostałe zawodniczki miały okazję sprawdzić się na poziomie I i II ligi lub biorą udział w Akademickich Mistrzostwach Polski.

 

- Kiedy trener trafił na ławkę seniorek?

- W 2014 r., jak już mówiłem, porozumiałem się z Andrzejem Jewniewiczem i elbląskim Orłem na temat ogrywania juniorek młodszych i starszych Truso w II lidze kobiet. Tak na dobrą sprawę od tamtej chwili pracuję w seniorskiej siatkówce. W tym sezonie objąłem stanowisko pierwszego trenera seniorskiej drużyny teraz już Energa MKS Truso Elbląg w II lidze. Sytuacja w polskiej siatkówce niejako wymusza grę młodzieży na tym etapie. Pandemia bardzo niekorzystnie odbiła się na naszej drużynie. Straciliśmy sponsorów, do ostatniej chwili ważyło się, czy w ogóle wystartujemy w II lidze. Zdecydowaliśmy się zaryzykować i podjąć wyzwanie. Łatwo nie jest – cały czas walczymy o utrzymanie. Większość zespołów w naszej grupie to drużyny złożone ze studentek, albo drużyny młodzieżowe, które co roku grają o medale mistrzostw Polski. Wspomnę tu chociaż o GKS Wieżyca 2011 Stężyca – wicemistrza Polski juniorek z ubiegłego roku, czy Energetyka Poznań brązowego medalisty mistrzostw Polski juniorek. Decydując się na II ligę przede wszystkim braliśmy pod uwagę możliwość ogrywania juniorek młodszych i starszych. Kiedy zdecydowano o przerwaniu sezonu byliśmy w strefie spadkowej i szykowaliśmy się do play-outów. Co prawda byliśmy faworytami walki o utrzymanie, ale... wiadomo, to jest sport i różnie to się mogło skończyć.

 

- Jak wygląda dziś sytuacja w grupach młodzieżowych?

- Całkiem nieźle. W juniorkach starszych nasze zawodniczki z kompletem zwycięstw powadzą w grupie B. Juniorki młodsze też są w czołówce swojej grupy. Mają kilka meczów zaległych przez koronawirusa. Więcej będziemy wiedzieć, kiedy odrobimy zaległości. Sytuacja kadrowa jest taka, że osiem dziewczyn z juniorek młodszych rywalizuje na trzech frontach: jako „górny rocznik” swojej kategorii, w rozgrywkach juniorek starszych i w II lidze. W związku z tym trzeba trochę żonglować składem, aby dziewczyn nie przemęczyć. Odpukać, 2020 rok skończyliśmy bez kontuzji. Na pewno oba zespoły młodzieżowe będą w tym sezonie grać o medale w naszym województwie. Nie ukrywamy, że z juniorkami młodszymi chcemy awansować do najlepszej szesnastki w Polsce. Dwa lata wcześniej dziewczyny z tej drużyny awansowały do półfinału mistrzostw Polski młodziczek. Bardzo mało zabrakło do finału: przegrany 1:2 mecz z Liderem Konstantynów Łódzki uplasował nas na pozycjach 9 – 12 w Polsce. Pora poprawić ten wynik, taki cel sobie założyliśmy. Mamy w drużynie dwie zawodniczki, które mają predyspozycje do grania w I lidze lub ekstraklasie.

 

- Dziękuję za rozmowę.

rozmawiał Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Sport

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama