Musze przyznać z uciechą, że coś niecoś się dzieje na elbląskiej stronie. Niby politycy na siebie pokrzykują, etatowi malkontenci i nieudacznicy ciągle zeznają, że wszystko jest i będzie do du...
I jest fajnie, a zarazem swojsko. Czasem się który wychyli z jakim pomysłem - to go w łeb! Niech palant nad poziomy nie wzlata - ma być taki jak ja - typowym, elbląskim oglądaczem serialowym i ewentualnie piewcą bogatej i nie przeniknionej popkultury amerykańskiej.
Taaa... to jest dopiero hit: zaspokoić potrzeby lokalnej społeczności i jeszcze na tym zarobić. A wiecie? Wielokrotnie się nad tym zastanawiałem i stwierdzam, że nikt nie urodzi dobrego pomysłu, ilekroć będzie w dobrej kondycji materialnej.
Mnie na ten przykład nic tak nie dopinguje do działania, jak presja biedy i niepewnej sytuacji życiowej.
No, tak, ktoś powie: A co ma piernik do wiatraka? Być może będzie miał rację. Generalizacja w tym względzie - a właściwie w każdej dziedzinie i przejawie życia człowieczego - nigdy nie przyniosła budujących wniosków. Średni obywatel, średni odbiorca, średni konsument - toż to słowa wytrychy, które nic nie znaczą.
No, dobra, ale ja względem tych potrzeb. Sadzę, że niemałych, nawet w skali Elbląga. Czy ktoś z Państwa zastanawiał się nad stworzeniem jadłodajni obiadowej lub całodobowej podającej i dowożącej w każde miejsce miasta potrawy wegetariańskie i wszystkie te hity Kwaśniewskiego? Przecież po ulicach chodzi masę wychudzonych istot, które wiele czasu nieraz poświęcają na robienie sobie papu. Mnie osobiście najbardziej smakuje posiłek zrobiony przez kogoś. Markę i reżimy technologiczne w tym względzie możemy spokojnie zachować, a jeszcze rzucić parę ton tego żarcia nowobogackim zza wschodniej, bliskiej granicy.
Moja postać nie jest smukła, lubię zjeść, ale chętnie bym się poddał opiece takiej instytucji - zwłaszcza gdyby czyniła to z należytą starannością. A do tego tak niewiele potrzeba... Smacznego
Taaa... to jest dopiero hit: zaspokoić potrzeby lokalnej społeczności i jeszcze na tym zarobić. A wiecie? Wielokrotnie się nad tym zastanawiałem i stwierdzam, że nikt nie urodzi dobrego pomysłu, ilekroć będzie w dobrej kondycji materialnej.
Mnie na ten przykład nic tak nie dopinguje do działania, jak presja biedy i niepewnej sytuacji życiowej.
No, tak, ktoś powie: A co ma piernik do wiatraka? Być może będzie miał rację. Generalizacja w tym względzie - a właściwie w każdej dziedzinie i przejawie życia człowieczego - nigdy nie przyniosła budujących wniosków. Średni obywatel, średni odbiorca, średni konsument - toż to słowa wytrychy, które nic nie znaczą.
No, dobra, ale ja względem tych potrzeb. Sadzę, że niemałych, nawet w skali Elbląga. Czy ktoś z Państwa zastanawiał się nad stworzeniem jadłodajni obiadowej lub całodobowej podającej i dowożącej w każde miejsce miasta potrawy wegetariańskie i wszystkie te hity Kwaśniewskiego? Przecież po ulicach chodzi masę wychudzonych istot, które wiele czasu nieraz poświęcają na robienie sobie papu. Mnie osobiście najbardziej smakuje posiłek zrobiony przez kogoś. Markę i reżimy technologiczne w tym względzie możemy spokojnie zachować, a jeszcze rzucić parę ton tego żarcia nowobogackim zza wschodniej, bliskiej granicy.
Moja postać nie jest smukła, lubię zjeść, ale chętnie bym się poddał opiece takiej instytucji - zwłaszcza gdyby czyniła to z należytą starannością. A do tego tak niewiele potrzeba... Smacznego
AborygenMiejscowy