
Chciałabym ostrzec wszystkich właścicieli psów, którzy chodzą na spacery do Bażantarni – napisała w dramatycznym mailu do naszej redakcji pani Agnieszka. Z nadesłanej relacji wynika, że jej pies został zaatakowany gazem przez jednego z biegaczy. Do incydentu doszło na czerwonym szlaku, popularnej wśród mieszkańców trasie w Bażantarni.
- Szłam z Balbiną, moim ukochanym buldogiem francuskim, czerwonym szlakiem w stronę głównej polany, z przeciwka biegł starszy pan. Mój pies nawet nie zwrócił na niego uwagi. Ten pan najpierw zapytał, gdzie mam kaganiec i smycz? Grzecznie odpowiedziałam, że pies nie zwrócił na tego pana uwagi i życzyłam miłego dnia. Niestety, Balbina zaczęła iść w stronę tego człowieka. Więc on cofnął się w jej stronę, wyjął gaz pieprzowy i psiknął psu w oczy! To stało się tak szybko, że nie zdążyłam go powstrzymać. Na całe szczęście Balbina jest mała, a on nie schylił się zbyt nisko, wiał wiatr, więc gaz poleciał na bok. Ale cała sytuacja wyglądała tak, jakby po prostu biegł z ręką w kieszeni i miał gaz „w gotowości” i w ułamku sekundy go użył – opowiada pani Agnieszka. - Mnie po prostu zatkało! Oczywiście usłyszał ode mnie parę niemiłych słów, ale miał dziwny wyraz twarzy i zachowywał się agresywnie, więc dla własnego bezpieczeństwa, wolałam pójść dalej. Nie wiem, co mógłby mi zrobić, skoro specjalnie cofnął się, żeby zaatakować małego psa, który nic mu nie zrobił. Jestem świadoma, że pies powinien być na smyczy, ale nie piszę tego, by jakoś uprzykrzyć życie temu panu czy jakoś go "dopaść. Piszę po to, by uprzedzić innych ludzi spacerujących z psami. Większość z nas chodzi z psami do lasu po to, by pies się wybiegał, a nie po to, by chodził uwiązany na smyczy przy nodze. Niestety, czasem możemy być pewni, że nasz pies nie zrobi nic złego, ale nie możemy przewidzieć, czy drugi człowiek nie zrobi nic złego naszemu pupilowi – dodaje pani Agnieszka.
Co sądzicie o całej historii? Zapraszamy do dyskusji!
Co sądzicie o całej historii? Zapraszamy do dyskusji!
Redakcja