Poniższy artykuł ma posłużyć jedynie, a w zasadzie przede wszystkim, ciągłemu polepszaniu standardów związanych z bezpieczeństwem osób kąpiących się i przebywających nad wodą - pisze Paweł Głowacki, wieloletni instruktor WOPR.
Po smutnym okresie letnim (rekordowa ilość utonięć w Polsce) trudno mieć wrażenie, że życie ludzkie jest dla rządzących wartością nadrzędną. Oczywiście, że winę można zrzucić na brawurę, alkohol, używki etc. Ale czy na pewno tylko i wyłącznie na to? Czy ktoś chciałby zadać sobie trochę trudu i sprawdzić, ile osób utonęło w miejscach, gdzie istnieją tzw. kąpieliska zwyczajowe, czyli takie miejsca, gdzie ludzie kąpią się od lat, dekad, a samorządy i tak nie przekształcają ich w miejsca przeznaczone do kąpieli i nie zatrudniają ratowników. Otóż nie, nikomu nie zależy na tworzeniu i przekazywaniu opinii publicznej takich obnażających nieudolność samorządów danych. Tylko w czerwcu utonęło prawie 100 osób! Zadajmy sobie pytanie, ilu tragediom można byłoby zapobiec, gdyby ratownicy pojawili się na plażach nie od 1 lipca, ale od 1 czerwca, upalnego w bieżącym sezonie? W ilu miejscowościach można było przecież zamknąć pływalnie kryte, a ratowników przenieść na plaże. Elbląga ten problem nie dotyczy. Miasto nie ma bowiem otwartego miejsca przeznaczonego do kąpieli; niestety, a może na szczęście, ponieważ koncepcja zagospodarowania basenu odkrytego jest po prostu mało efektywna. Jak można wyłączyć tyle powierzchni wodnej z użytkowania? Poza tym, czy ktoś wyliczył ilu ratowników będzie potrzebnych do zapewnienia bezpieczeństwa osobom kąpiącym się i przebywającym nad wodą?
Zdecydowanie lepiej wygląda sprawa związana z zabezpieczeniem ratowniczym w kraju na obiektach zamkniętych, chociaż nie wszędzie. Chyba najgorsze, co może spotkać pływalnię i każdy inny obiekt wodny to zabezpieczenie ratownicze zlecone zewnętrznemu podmiotowi (outsourcing). Taniej? No pewnie, że taniej, ale czy bezpieczniej? To już inna sprawa. Non stop rotacje, zamiany, brak znajomości poszczególnych obiektów, no i ta dopuszczalna ilość godzin do przepracowania. Chyba jednak o bezpieczeństwie ktoś tu zapomniał.
W Elblągu, z tego co się orientuję, nie jest tak źle. Ale czy na pewno nie można niczego poprawić? Chciałbym to ustalić. Nie kwestionuję faktu, że w przypadku rozległego zawału mięśnia sercowego, udaru etc, zarówno sztab ratowników, lekarzy czy nawet miejsce ratowania człowieka w najlepszej klinice nie rokują niestety sukcesu. Mam natomiast pytanie. Dlaczego czasem na strefie rekreacyjnej CRW jest dwóch, a czasem trzech ratowników? Czy dwóch ratowników na strefie rekreacyjnej elbląskiego CRW to na pewno ilość wystarczająca, by zapewnić bezpieczeństwo osobom kąpiącym się i korzystającym z obiektu?
Proszę tylko nie tłumaczyć, że rano przychodzi mniej ludzi. Ten argument jest do obalenia w sekundę. Rano obiekt odwiedzają zdecydowanie częściej osoby w podeszłym wieku, co jest zbieżne z większym ryzykiem związanym z występowaniem u ww. klientów różnego rodzaju schorzeń. Oprócz basenów, niecek jest przecież strefa saun i wanna z zimną wodą. Jak tego wszystkiego może dopilnować dwóch ratowników? Ja nie wiem. Ja bym nie podjął się takich warunków pracy!
Za pośrednictwem tego tekstu, w imieniu własnym i jeszcze kilku osób, dla których jest to temat ważny, zachęcam MOSiR w Elblągu do udostępnienia do publicznej wiadomości audytu bezpieczeństwa dla tego obiektu, o ile takowy istnieje. Jak mają zachować się ratownicy (dwóch na strefie rekreacyjnej), gdy w nieckach basenowych kąpie się dużo osób? Czy wchodzą do strefy saun czy może wychodzą z założenia, że przecież w saunie nikt się nie utopi? Nie chcąc obrazić moich koleżanek i kolegów po fachu, muszę ze smutkiem stwierdzić, że takie podejście do sprawy jest niestety zbieżnie oszczędne i płytkie, jak wyobraźnia oszczędzających na etatach ratowniczych gestorów różnych obiektów.
Proszę również o informację, jaki podmiot dokonywał audytu bezpieczeństwa na CRW i jakie zalecenia zostały w nim zapisane? Może warto przeprowadzić jeszcze kolejny audyt, po kilku latach funkcjonowania obiektu, gdy przysłowiowe życie pokazało nowe potrzeby i dokonało weryfikacji wcześniejszych zamierzeń i ustaleń. Uważam, że wszystkim użytkownikom tego obiektu takie informacje dodadzą poczucia bezpieczeństwa.
Jako instruktor wodny z ponad ćwierćwiecznym doświadczeniem ratowniczym widziałem i przeżyłem naprawdę wiele cudownych, jak również dramatycznych chwil. Te mało przyjemne to zeznania przed służbami i podmiotami, które czasem nie mają pojęcia o ratownictwie wodnym. Ja do tego już przywykłem, ale często młodzi ratownicy zrzucają po takich przesłuchaniach czerwone uniformy i mówią „nigdy więcej”. Sam też to przeżywałem i tylko obecność wokół mnie twardych i mocnych ludzi wody (wodniaków z przysłowiowej krwi i kości) powodowało ponowne wyciągnięcie z dna szafy i odkurzenie stroju ratownika.
Przyjrzyjmy się dzisiaj dramatowi ratowników ze szczecińskiej Floating Areny, którzy zasiedli na ławie oskarżonych. Mimo że do wypadku doszło w listopadzie ubiegłego, sprawa ciągle się toczy. Ratownicy podobno zbyt późno zauważyli 16-latka i wyciągnięto go spod lustra wody po kilku minutach. Jeden z ratowników był wtedy podobno w toalecie, drugi podobno patrzył częściej w telefon, niż na kąpiących się. Tłumaczył się, że sprawdzał grafik dyżurów ratowniczych. Ratownicy twierdzą jednak, że niejednokrotnie zgłaszali przełożonym, że jest ich zbyt mało na zmianie. Jak było naprawdę? O tym, jak w pamiętnej wzruszającej scenie, z filmu „Znachor” … zdecyduje sąd”. Fakty są jednak takie, że na obiekcie pojawił się .....DODATKOWY RATOWNIK.
Wszystkim ratownikom dbającym o godne warunki pracy, walczącym o komfort pracy własnej, a przez to bezpieczeństwo osób kąpiących się i przebywającym nad wodą życzę Wesołych Świąt.
Paweł Głowacki, Instruktor WOPR
Od redakcji: Paweł Głowacki przez kilka lat pracował w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji w Elblągu, był też wcześniej wieloletnim dyrektorem MOSiR-u w Ełku