Stowarzyszenie Poszkodowanych przez Jeronimo Martins - właściciela sklepów „Biedronka” zwróciło się do elbląskiej prokuratury o zbadanie, czy świadkowie w sprawach kolejnych byłych pracowników sieci nie składali fałszywych zeznań.
Niepokój Stowarzyszenia budzi to, że świadkowie najpierw ze szczegółami opowiadali policji i sądowi o fałszowaniu ewidencji czasu pracy w sklepach Biedronki, a teraz twierdzą, że niewiele na ten temat wiedzą. Zdaniem członków Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Jeronimo Martins, dzieje się tak w wyniku nacisków ze strony kierownictwa firmy.
W piśmie, które wpłynęło do elbląskiej Prokuratury Rejonowej, szef Stowarzyszenia Edward Gollent wskazuje na różnice między tym, co o okolicznościach łamania praw pracowniczych w Biedronkach świadkowie mówili policjantom i w czasie pierwszego procesu, który Jeronimo Martins wytoczyła Bożena Łopacka, a tym, co zeznawali na ostatnich procesach. Stowarzyszenie twierdzi również, że ma dowody na to, że świadkowie byli przewożeni do warszawskiej siedziby firmy i nakłaniani przez zwierzchników do składania fałszywych zeznań.
Rzecznik elbląskiej Prokuratury Rejonowej, Jolanta Rudzińska powiedziała nam, że na postępowanie sprawdzające w tej sprawie prokuratura ma 30 dni. Za składanie w sądzie nieprawdziwych wyjaśnień grożą nawet 3 lata więzienia.
- Wcześniejsze i ostatnie zeznania ewidentnie się różnią, a przecież mają zasadnicze znaczenie dla rozstrzygnięcia spraw byłych pracowników – mówi Edward Gollent.
W piśmie, które wpłynęło do elbląskiej Prokuratury Rejonowej, szef Stowarzyszenia Edward Gollent wskazuje na różnice między tym, co o okolicznościach łamania praw pracowniczych w Biedronkach świadkowie mówili policjantom i w czasie pierwszego procesu, który Jeronimo Martins wytoczyła Bożena Łopacka, a tym, co zeznawali na ostatnich procesach. Stowarzyszenie twierdzi również, że ma dowody na to, że świadkowie byli przewożeni do warszawskiej siedziby firmy i nakłaniani przez zwierzchników do składania fałszywych zeznań.
Rzecznik elbląskiej Prokuratury Rejonowej, Jolanta Rudzińska powiedziała nam, że na postępowanie sprawdzające w tej sprawie prokuratura ma 30 dni. Za składanie w sądzie nieprawdziwych wyjaśnień grożą nawet 3 lata więzienia.
- Wcześniejsze i ostatnie zeznania ewidentnie się różnią, a przecież mają zasadnicze znaczenie dla rozstrzygnięcia spraw byłych pracowników – mówi Edward Gollent.
SZ