UWAGA!

Co wolno w szkole?

Niedawno obchodziliśmy Dzień Nauczyciela. Były nagrody, kwiaty, życzenia. Były też protesty przeciwko ministrowi edukacji Romanowi Giertychowi. Nie było natomiast rozmów na temat kondycji polskiej szkoły, a szczególnie relacji nauczyciel - uczeń. A wiemy przecież, że w wielu przypadkach relacje te nie są najlepsze.

Narzekają nauczyciele, narzekają uczniowie. Pierwsi skarżą się na brak szacunku, zwyrodnienie obyczajów, arogancję i lekceważenie. Drudzy narzekają na przedmiotowe traktowanie ucznia. Wszyscy narzekają na przeładowane i niedoskonałe programy nauczania.
     Porozmawiajmy o tym. Młodzieżowy Dom Kultury organizuje III Debatę Dociekliwych, czyli cykliczne spotkanie dyskusyjne na tematy bliskie młodzieży i społeczności lokalnej. „Co wolno w szkole” to temat najbliższej dyskusji, który wymyślili pracownicy MDK wraz z młodzieżą już w marcu, kiedy Ministrem Edukacji był ktoś inny. Pomysł na dyskusję nie jest więc polityczny. Zależy nam na szczerych rozmowach, które być może przyczynią się do zmiany nastawienia nauczycieli wobec uczniów, a uczniom uzmysłowią, że „nauczyciel to nie kelner, którego obowiązkiem jest donosić smaczne potrawy” (Andrzej Seweryn w „Głosie Nauczycielskim”).
     Przygotowując się do tej debaty, napotkaliśmy na ogromny opór ze strony nauczycieli i uczniów. Nauczyciele nie chcieli z nami rozmawiać, nie podobała im się idea przeprowadzenia sondy wśród uczniów. Uczniowie zaś się bali mówić, a próbę rozmowy na temat szkoły interpretowali w kategoriach konfrontacji i konfliktu z nauczycielami. Nasuwa się pytanie - co z tą szkołą, w której uczeń nie może bądź nie chce powiedzieć to, co myśli. Przecież nie chodzi tu o obrażanie nauczycieli...
     Rodzimy się z chęcią zdobywania wiedzy, ale często mija to z chwilą rozpoczęcia nauki w naszych szkołach. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego radość z bycia uczniem pierwszej klasy tak często zmienia się w strach czy też zobojętnienie? Czy winni są nauczyciele? Czy może rodzice? Jaka jest rola jednych i drugich? Szkoła ma za zadanie nie tylko uczyć, ale i wychowywać. Często jednak słyszy się opinie, że wychowywać dzieci powinien przede wszystkim dom, o czym zapominają rodzice. A może winny całej sytuacji jest system oświatowy?
     Wydaje nam się, że warto o tym porozmawiać. Dyskusję rozpoczynamy w internecie. Opinie i komentarze zamieszczone w Portelu posłużą jako materiał do dyskusji podczas III Debaty Dociekliwych, na którą zapraszamy 27 października o godz. 17 do MDK-u.
     
     
Nina Dziwniel-Stępka

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
  • Zapytajcie fachowców - np. Zakonników Pijarów - Oni wiedzą co robić, by wszyscy byli zadowoleni. Wazna jest osobowość i autorytet. Nauczyciel powinien być również pedagogiem, nie wolno obwiniać dzieci za błędy wychowawcze dorosłych. Każde dziecko potrzebuje mieć autorytet, bo "słowa uczą, a autorytety przyciągają".
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Rodzic(2006-10-17)
  • A kto poruszy problem finansowy??!! Szkoły nie maja na nic pieniedzy. Moje dziecko uczy sie w klasie 1-3 i my jako rodzice musimy składac sie na farbe, aby pomalowac klase, musimy składac sie na żaluzje, gdyż dzieci nie moga normalnie pracowac w slonecznej klasie. Potrzebne sa nowe ławeczki, lampy, wykladzina itp. Żeby dzieci mogly sie uczyc w ''przyzwoitej'' klasie rodzice musza wyremontowac ja za wlasne pieniadze. Płacimy podatki a jedyne no nam zapewniaja to nauczyciela o reszte musimy martwic sie sami. Paranoja!!!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Rodzic(2006-10-18)
  • Zawsze pojawi się temat pieniędzy...A ja pytam- czemu konieczne są pieniądze do tego, by w szkole znalazł się choć jeden pedagog,któremu zalezy npo.na rozwijaniu zdolności uczniów? Dlaczego w szkołąch nie ma kółek zainteresowań, zajęć pozalekcyjnych? nauczyciele powiedzą-brak czasu,brak pieniędzy.To co dzieje się z tymi godiznami,które ponoć nauczyciele mają na własnie takie sprawy? W szkole mojego dziecka ucnziowie od roku błagają nauczyciela wf-u,by zorganizowała sks. Chcą pograć w siatkówkę, poruszać się bardziej niż na wf.I cóż? nauczyciel; skutecznie ciągle odmawia.Dlaczego? Brak odpowiedzi.Nie chce mu się chyba. Zgroza. A ten sławetny dialog? Nie łudźmy się. W szkole ,do której chodzi moje dziecko ( dodam- nazywanej przez niektórych "elitarną") nauczycielom zdarza się wrzeszczeć na uczniów, wyzywac od "matołów", terrorozować psychicznie. Rodzice też nie chcą się wypowiadać, bo....waidomo....
  • z tym terroryzowaniem i wyzywaniem to trochę przesada, prawda jest taka że dzieci są bardzo rozpuszczone i nie wiedzą co to są obowiązki szkolne. a nauczyciel nawet jak by chciał, a wierzę że większość chce żeby dzieci wyszły na ludzi, to i tak nie mogą zrobić bo zaraz są oskarżani o terroryzm przez "normalnych rodziców" którzy są nastawieni że nauczyciel chce zrobić krzywdę dziecku, a tak naprawdę to oni sami je krzywdzą.
  • Uczniowie narzekają na przedmiotowe traktowanie ucznia?????szkoda że nie uczyli się w podstawówce lat 70/80!!tam uczeń miał tylko nazwisko i był CZYMŚ a nie KIMŚ!!chyba że miał wysoko postawionych rodziców lub bogatych
  • nie jest prawdą, że w szkole nie ma kółek zainteresowań- sama takowe prowadzę i robię to po pracy za darmo; w szkole pracuje się ciężko bo dzisiejsi uczniowie nie traktują poważnie nauczycieli i swojego wykształcenias, a ich rodzice są pełni pretensji pod kierunkiem nauczycieli- aby coś zmienić należy zmienic nastawienie wszystkich do nauczycieli
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    nauczyciel(2006-10-18)
  • Do przedmówcy sprzed 2 wpisó- zgoza mnie ogarnia,jak powtarzamy takie slogany..."chą,m żeby wyszły na ludzi".Otóż, dzieci SĄ ludźmi.Nie rozumiem, co to znaczy "wyjść na coś". I trzeba ich jak ludzi traktować. Co z tegho,że w latach 70-80 w szkoąłch było inaczej? Co to w ogóle za agrument? teraz są lata pierwsze nowego stulecia. No i co?
  • Nie mam dziecka w szkole, ani nie jestem nauczycielem, ale prawda jest taka, że będąc nauczycielem też miałbym wywalone na te rozwydżone dzieciaki pracując za 800zł miesięcznie. Wszystko sprowadza się do kasy, brak mobilizacji i satysfakcji z wykonywanego zawodu, pierwsze za jakie pieniądze, drugie za brak szacunku od strony uczniów, a do tego jeszcze każdy rodzic wymaga, szkoda tylko że nie od siebie, bo przecież rodzice twierdzą żę ich dzieci to aniołki i nic złego nie widzą w braku respektu do osoby starszej nie mówiąc już o nauczycielach.
  • W klasie mojego syna jest uczeń, którego mama uczy w tej szkole. Chłopak stale oskarża kilku uczniów, między innymi mojego syna o ciągłe zaczepki, wyzwiska, a nawet bicie. Tymczasem mój syn twierdzi że jest odwrotnie, a mama- nauczycielka broni swego syna grożąc w brzydki sposób uczniom. Jednego z nich podobno udeżyła w głowę. ćhłopak poskarżuł się dyrekcji ale nie było odzewu. NIe wiem jaka jest prawda. Byłam w szkole poromawiać o problemie z wyhcowawcą, pedagogiem i mamą- nauczycielką.Sądziłm że trzeba znależć sposob na rozwiązanie tego problemu wspólnie. Wychowawczyni stwierdziła że problemu nie ma, mama- nauczycielka "naskoczyła" na mnie jak na bandyte zacowując się w sposób brzydko mówiąc chamski, nie dała dojść do słowa i w pewnym momencie wyszła mówiąc że nie będzie dla mnie marnowała swego czasu. tymczasem problem trwa drugi rok, uczniowie w klasie boją się mówić. Mój syn nie może już znieść tej sytuacji i pyta dlaczego jemu nikt nie wierzy, a tamtemu wychowawczuni wierzy. Co mam odpowiedzieć , jak tą sytuację rozwikłać. Myślę że nie jest to przypadek odosobniony.
  • Znam wspaniałych nauczycieli, oddanych dzieciakom, pomysłowych, kreatywnych. ale wiem też że dzieje się żle. Obojętność, brak zaiteresowania problemami uczniów, totalny brak zrozumiena młodzieży dorastającej w obecnej rzeczywistości.mie można zbudować autorytetu nie umiejąc stworzyć kontaktu i linii porezumienian z młodzieżą. Od nich się wymaga wiele, ale trzeba im pokazać jak te wymagania spełniać, dać przykład, między innymi nauczyciele też.
  • To, że nauczyciele mają marną pensyjkę ( choć skądindąt wiem że nie aż taką marną) i znudzeni są swoją pracą nie oznacza że mogą wszystkie niepowodzenia zwalać na karby " rozwydrzonych, rozpieszczonych i nic niewartych" uczniów. Szkoła to nie urząd, a uczniowie nie papierki do przerzucania
  • Wychowanie dzieci nalezy rozpocząć od wychowania rodziców! To oni tylko wciąż wymagają od nauczycieli , ale niestety nic w zamian nie dają!
Reklama