9-cio letniemu Markowi, który trzy tygodnie temu wpadł do basenu przeciwpożarowego w Aniołowie koło Pasłęka lekarze musieli z powodu martwicy częściowo amputować dwa palce prawej ręki.
Palce chłopca po kilku dniach pobytu w szpitalu zrobiły się czarne, a tkanki uległy martwicy. Jak powiedziała Wiesława Pokropska, ordynator oddziału chirurgii dziecięcej Szpitala Miejskiego w Elblągu, lekarze musieli dokonać operacji wycięcia martwych tkanek, ponieważ obawiano się zakażenia całego organizmu.
- Nie wiadomo, co mogło wydarzyć się przed wypadkiem w basenie - powiedziała ordynator.
Rodzice Marka zarzucili, że do poparzenia mogło dojść w szpitalu, ponieważ pomieszczenie, w którym wówczas przebywał nieprzytomny chłopiec, było ogrzewane dmuchawą. Wiesława Pokropska wykluczyła taką możliwość.
- Chłopiec ma bardzo poważne poparzenia, ale nie jest możliwe, że ich przyczyną mogłoby być ciepłe powietrze z dmuchawy. Nie wykluczam natomiast, że dziecko, jeszcze przed wypadkiem, mogło dotknąć np. przewodów z prądem - powiedziała Wiesława Pokropska.
Zobacz także "O krok od tragedii"
- Nie wiadomo, co mogło wydarzyć się przed wypadkiem w basenie - powiedziała ordynator.
Rodzice Marka zarzucili, że do poparzenia mogło dojść w szpitalu, ponieważ pomieszczenie, w którym wówczas przebywał nieprzytomny chłopiec, było ogrzewane dmuchawą. Wiesława Pokropska wykluczyła taką możliwość.
- Chłopiec ma bardzo poważne poparzenia, ale nie jest możliwe, że ich przyczyną mogłoby być ciepłe powietrze z dmuchawy. Nie wykluczam natomiast, że dziecko, jeszcze przed wypadkiem, mogło dotknąć np. przewodów z prądem - powiedziała Wiesława Pokropska.
Zobacz także "O krok od tragedii"
J