
We wtorek informowaliśmy o planowanym zamknięciu Ośrodka Terapii Uzależnień „Szansa”. "Wiadomość pozornie taka jak wiele innych - w końcu przyzwyczailiśmy się ostatnio do tego, że jakaś instytucja kończy działalność, inna się pojawia, brak pieniędzy, brak ludzi…A jednak jest to wiadomość wyjątkowa, powodująca konieczność bicia na alarm i podjęcia szybkich, skutecznych działań" - napisała do nas Ewa Malanowska.
Nawet jeśli uważacie, że problem uzależnienia nie dotyczy Was - mylicie się. Być może sami nie nadużywacie środków psychoaktywnych, ale rozejrzyjcie się dokoła. Idę o zakład, że macie znajomych, którzy mają z tym problem, znajomych, którzy wychowywali się w rodzinie, w którejś ktoś pił alkohol, znajomych, którzy nałogowo uprawiają hazard, koleżankę, której mąż stosuje wobec niej przemoc po wypiciu paru głębszych? Nie znacie takich? W takim razie na pewno oglądacie telewizję i niejednokrotnie byliście wstrząśnięci doniesieniami o tym, że ktoś maltretuje dziecko, molestuje nieletniego lub spowodował wypadek samochodowy ze skutkiem śmiertelnym pod wpływem alkoholu.
Nie oszukujmy się. Problem picia, stosowania narkotyków, nałogowego hazardu i innych uzależnień jest znakiem naszych czasów. Nie wytrzymujemy tempa, nie umiemy skutecznie radzić sobie z problemami, depresją. Często stosujemy „lekarstwa” w postaci używek.
Takie osoby znajdowały ratunek właśnie w „Szansie”. Błędem byłoby sądzić, że była to tylko zwykła poradnia. Nie. To był azyl. Wiem to, bo jakiś czas pracowałam tam wolontaryjnie jako psycholog. Przede wszystkim pracownicy "Szansy", a głównie jej pomysłodawca, twórca i szef - Bogusław Mikulski, to osobowość na miarę - nie przesadzając - Jerzego Owsiaka. Zapalony propagator idei trzeźwości, profesjonalny terapeuta i pomocna dłoń dla wszystkich, którzy tej pomocy szukają. Własnymi siłami przystosował, wyremontował pomieszczenia, w których stworzył azyl dla setek osób, którzy przewinęli się przez „Szansę” od początku jej trwania. Jak mówią sami pacjenci: "'Szansa' uratowała mi życie” „ "'Szansa' pozwoliła mi znów poczuć się człowiekiem”, „Tylko tam znajdowałem zrozumienie i przystań, zanim stanąłem znów na nogi”. W „Szansie” nikt nikogo nie ocenia, nie wyklucza, każdy nowo przybywający pacjent witany jest z szacunkiem i pełnym zrozumieniem dla jego problemów, otrzymuje skuteczną pomoc.
O problemach ludzi uzależnionych, wykluczonych, złamanych przez życie mówi się mało. Tacy ludzie nie prezentują się dobrze w opracowaniach miejskich, źle wyglądają na ekranie telewizora. Ale oni są. Są ich rodziny, które nie radzą sobie z uzależnieniem bliskiej osoby. Wiemy, że miasto boryka się z różnego rodzaju innymi potrzebami, problemami, ale zaręczam wam: problemy będą się mnożyć, jeśli zabierzemy możliwość poszukiwania skutecznej pomocy w sprawach najpoważniejszych.
Jako psycholog codziennie niemal mam do czynienia z pacjentami, których problemy mają początek w alkoholu, narkotykach. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co stanie się, gdy uniemożliwimy ludziom chorym dostęp do skutecznej i profesjonalnej terapii, systemowej terapii, takiej, jaką prowadzi w "Szansie” grupa świetnych terapeutów.
Wiadomość o planach zamknięcia "Szansy” to nie jest jeden z wielu codziennych newsów prasowych. To jest alarm. Apeluję do wszystkich, którzy mają wpływ na to, by „Szansa” działała, do władz miasta, radnych, organizacji pozarządowych - dajcie „Szansie” szansę!
Nie oszukujmy się. Problem picia, stosowania narkotyków, nałogowego hazardu i innych uzależnień jest znakiem naszych czasów. Nie wytrzymujemy tempa, nie umiemy skutecznie radzić sobie z problemami, depresją. Często stosujemy „lekarstwa” w postaci używek.
Takie osoby znajdowały ratunek właśnie w „Szansie”. Błędem byłoby sądzić, że była to tylko zwykła poradnia. Nie. To był azyl. Wiem to, bo jakiś czas pracowałam tam wolontaryjnie jako psycholog. Przede wszystkim pracownicy "Szansy", a głównie jej pomysłodawca, twórca i szef - Bogusław Mikulski, to osobowość na miarę - nie przesadzając - Jerzego Owsiaka. Zapalony propagator idei trzeźwości, profesjonalny terapeuta i pomocna dłoń dla wszystkich, którzy tej pomocy szukają. Własnymi siłami przystosował, wyremontował pomieszczenia, w których stworzył azyl dla setek osób, którzy przewinęli się przez „Szansę” od początku jej trwania. Jak mówią sami pacjenci: "'Szansa' uratowała mi życie” „ "'Szansa' pozwoliła mi znów poczuć się człowiekiem”, „Tylko tam znajdowałem zrozumienie i przystań, zanim stanąłem znów na nogi”. W „Szansie” nikt nikogo nie ocenia, nie wyklucza, każdy nowo przybywający pacjent witany jest z szacunkiem i pełnym zrozumieniem dla jego problemów, otrzymuje skuteczną pomoc.
O problemach ludzi uzależnionych, wykluczonych, złamanych przez życie mówi się mało. Tacy ludzie nie prezentują się dobrze w opracowaniach miejskich, źle wyglądają na ekranie telewizora. Ale oni są. Są ich rodziny, które nie radzą sobie z uzależnieniem bliskiej osoby. Wiemy, że miasto boryka się z różnego rodzaju innymi potrzebami, problemami, ale zaręczam wam: problemy będą się mnożyć, jeśli zabierzemy możliwość poszukiwania skutecznej pomocy w sprawach najpoważniejszych.
Jako psycholog codziennie niemal mam do czynienia z pacjentami, których problemy mają początek w alkoholu, narkotykach. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co stanie się, gdy uniemożliwimy ludziom chorym dostęp do skutecznej i profesjonalnej terapii, systemowej terapii, takiej, jaką prowadzi w "Szansie” grupa świetnych terapeutów.
Wiadomość o planach zamknięcia "Szansy” to nie jest jeden z wielu codziennych newsów prasowych. To jest alarm. Apeluję do wszystkich, którzy mają wpływ na to, by „Szansa” działała, do władz miasta, radnych, organizacji pozarządowych - dajcie „Szansie” szansę!
Ewa Malanowska