Ostatnimi czasy z uwagi na chłodniejsze poranki i dość dużą odległość do pracy przesiadłem się z roweru na samochód. Już pierwszego dnia, pomimo iż dotarłem do celu „ekspresowo”, powrót na wybranych odcinkach był dosłownie przerażający.
Niektóre ulice Elbląga w godzinach szczytu są tak drożne, jak, za przeproszeniem, żyły zawałowca. Wiem, że to tylko przejściowe i wyjdzie z czasem miastu na dobre, ale zastanawiam się, jaka „mądra głowa” skleciła taki plan robót? Ledwo ul. 12 Lutego stała się w miarę przejezdna, a już rozwalili Robotniczą i Browarną. Wydostanie się właśnie z Browarnej przy największym nasileniu ruchu graniczy z cudem.
Ulica Jaśminowa jest praktycznie w całości zakorkowana, a żeby było weselej, na jej wylocie w Robotniczą nie ma żadnej tymczasowej sygnalizacji. Aż trudno uwierzyć, że do tej pory nie było poważniejszego wypadku. Istnieje jeszcze możliwość spróbowania szczęścia przez objazd Niska – Nowa – Teatralna, przejeżdżając przez Kaufland. Ruch jest tam może trochę szybszy i stabilniejszy, ale czasowo wychodzi tak samo albo i dłużej. Po prostu nie ma możliwości, by nie postać sobie w koreczku.
Taka sytuacja często doprowadza do nerwowości i niecierpliwości kierowców, chociaż elblążanie zdążyli chyba już przywyknąć do absurdów, jakie serwują nam włodarze i po prostu, by nie zwariować, popadamy w swojego rodzaju znieczulicę. Warto dodać, że nie tylko w sprawach drogowych.
Ulica Jaśminowa jest praktycznie w całości zakorkowana, a żeby było weselej, na jej wylocie w Robotniczą nie ma żadnej tymczasowej sygnalizacji. Aż trudno uwierzyć, że do tej pory nie było poważniejszego wypadku. Istnieje jeszcze możliwość spróbowania szczęścia przez objazd Niska – Nowa – Teatralna, przejeżdżając przez Kaufland. Ruch jest tam może trochę szybszy i stabilniejszy, ale czasowo wychodzi tak samo albo i dłużej. Po prostu nie ma możliwości, by nie postać sobie w koreczku.
Taka sytuacja często doprowadza do nerwowości i niecierpliwości kierowców, chociaż elblążanie zdążyli chyba już przywyknąć do absurdów, jakie serwują nam włodarze i po prostu, by nie zwariować, popadamy w swojego rodzaju znieczulicę. Warto dodać, że nie tylko w sprawach drogowych.